Niektórzy analitycy, tacy jak Rene Spitz. otwarcie przyznawali, że rzeczywist powodem takich zabiegów jest infantylizowanie pacjenta w celu uzysk? maksimum materiału z dzieciństwa. Analizując przez wiele lat ludzi w spoą klasyczny, a potem czyniąc to samo w bezpośrednich sytuacjach, zauważyłem j. szczególnie w mniej dotkliwych formach zaburzeń psychicznych intensywno^ przeniesienia (a nie sam fakt jego występowania) bardzo zależy od stopnia te sztucznej infantylizacji. Jeżeli psychoanalityk reaguje na pacjenta tak jak m każdego innego dorosłego człowieka, jeżeli nie ukrywa się za maską ..wielkiego Nieznajomego" i wyznacza pacjentowi bardziej aktywną rolę w tym procesie intensywność przeniesienia - jak również przeszkody wynikające z tej intensyw ności — znacznie się zmniejszają.
Mówiąc językiem terapeutycznym, korzyści płynące ze stosowania tej ostatnią procedury polegają na tym. iż w czasie jej stosowania rola pacjenta jako dorosłą osoby zostaje zachowana. Pacjent, jako osoba dorosła, może stawiać czoło swoin nieświadomym popędom, i konfrontacja ta jest konieczna, jeśli ma on reagować na sygnały płynące z nieświadomości lub chociaż w pełni je zrozumieć. Kiedy pacjent na użytek terapii zostaje przekształcony w dziecko, objawy kliniczne, jak* ujawnia, łatwo nabierają cech przeżyć zaczerpniętych z marzeń sennych - czegoś co można łatwo przekształcić we wspomnienia nieświadomych pragnień, wcześnią ich w pełni nie przeżywając. Dający się słyszeć tu i ówdzie głos. że w bezpośrednią twarzą w twarz sytuacji, pacjent nie ujawni swoich najbardziej intymnydi (i często najbardziej krępujących) myśli, jest błędny. Ci analitycy, którzy stosuj} tę procedurę, przekonali się. że pacjentowi jest czasami na początku trudniej, alt że nawet najbardziej krępujące myśli są nie mniej jasno wyrażane w kontaktach twarzą w twarz niż na sofie psychoanalityka. Ponadto, kiedy już w tych warunkach zostaną wyłożone, są przeżywane z o wiele większym poczuciem realności niż w sytuacji klasycznej. W tej ostatniej bowiem pacjent wypowiada się w „interpersonalnej próżni", a jego słowa często jawią mu się jako nierealne. Pełń} doświadczoną wartość uzyskują dopiero wówczas, kiedy zostaną faktycznie przeżyte wspólnie z analitykiem jako żywą osobą, a nie tajemniczym fantomem
Niezwykle istotnym problemem jest sposób interpretacji przeniesienia-czy ujmować je jako powtórzenie przeżyć dziecięcych, czy też raczej jako wszechobecne pragnienie idola?
To. że w grę wchodzi ten drugi przypadek, założyłem już wcześniej, kiedy w moich uwagach podkreśliłem, że ..przeniesienie" postrzegamy jako coś ogólnego i bez żadnego związku z psychoanalityczną sytuacją. Ale mógłby mi ktoś zarzucić że takie sytuacje w równym stopniu mogą świadczyć o tym. że cześć oddawana idolowi stanowi powtórzenie relacji przeżytych z matką i ojcem. Odpowiadając na te zastrzeżenia, mogę powołać się na pewne obserwacje. Po pierwsze, w tych przypadkach, w których cała grupa uległa „silnemu uczuciu idolatrii". działo się to niezależnie od wcześniejszych związków z matką i ojcem, mających miejsce u każdej z poszczególnych osób. Co więcej, przekonałem się. że nie istnieje przejrzysta korelacja między przeżyciem z dzieciństwa a intensywnością przeniesienia w momencie analizy. U wielu pacjentów można zauważyć bardzo mocne przeniesienie, które nie współgra z siłą wcześniejszej fiksacji do matki lub ojca. Muszę tutaj podkreślić, iż nie zamierzam sugerować nieobecności związku pomiędzy wcześniejszymi a późniejszymi przeżyciami. W rzeczywistości taki związek w wielu przypadkach można łatwo dostrzec. Jednak wystarczająco dużo wyjątków pozwala wysunąć sugestię, że związek taki nie musi być konieczny. a przeto wcześniej przytoczone założenie klasycznej psychoanalizy stanowi pewne uproszczenie. (Oczywiście ktoś. kto z powodu wierności dogmatowi ma skłonność do dostrzegania w każdej wczesnej fiksacji stopnia nasilenia, jaki można zaobserwować w klinicznym przeniesieniu, łatwo może nie dostrzec trudności związanych z tym teoretycznym problemem.)
Na szczęście, przy analizie tego zagadnienia nie jesteśmy ograniczeni tylko do tego typu idolatrii. która pojawiając się w terapeutycznej sytuacji, zostaje określona mianem ..przeniesienia". Tak jak wskazałem wcześniej - życie jest pełne takich „przeniesień”. Większość przypadków tego. co się kryje pod nazwą „zakochanie", a nawet trwałe i intensywne związki małżeńskie czy przyjacielskie, są właśnie relacjami tego typu. W stosunku do takich przykładów tylko bardzo zniekształcona interpretacja może poszukiwać dla każdego z nich równie intensywnej fiksacji z okresu dziecięcego. Podobne obserwacje można poczynić w związku z postawą jednostki wobec potężnego przywódcy. W przypadku tak intensywnego przywiązania mamy do czynienia z większym lub mniejszym niezrozumieniem rzeczywistej natury idola, ponieważ również tutaj nie występuje jakiś konieczny związek z wcześniejszym istnieniem odpowiednich więzi z rodzicem.
Dobrym przykładem mogą być więzi, jakie zaistniały pomiędzy wieloma niemieckimi przywódcami, zarówno generałami, jak i cywilami a Hitlerem. Z różnych przekazów widać wyraźnie, że wielu z nich nie działało po prostu ze strachu. Można zrozumieć ślepe posłuszeństwo tych ludzi, ich głuchotę na głos swoich sumień, ich strach przed Hitlerem, jednak biorąc pod uwagę, fakt, że nie postrzegali go oni takim, jaki był rzeczywiście (destruktywny, cwany, ale potwornie nudny drobnomieszczanin z tandetnymi upodobaniami nuworysza), co wielu dostrzegło już po katastrofie, widzieli w nim półboga, wszechpotężnego idola, mającego na swe usługi magię - nieważne białą czy czarną. Nawet jeżeli niektórzy przeciwko niemu spiskowali, i tak pozostawali pod jeg® wpływem. Jak można to wszystko wyjaśnić? Czy może ludzie ci mie
49
48 4 — Rewizja psychoanalizy