26 KS. JERZY ZAREMBA
udzielającą się tak na miarę swej nieskończoności jak i naszej postawy otwarcia w wierze, objawia się człowiekowi w historii przede wszystkim jako Bóg nadziei: oczekiwanej przyszłości, w której On już jest. Fundament zaś owej przyszłości stanowi nie tylko zapowiedź, związana z właściwym objawieniu charakterem obietnicy także w jego ostatecznej formie „skoncentrowanej” w wydarzeniu Chrystusa, ale doświadczana już teraz hic et nunc obecność Boga w historii, doświadczana właśnie poprzez owe tak charakterystyczne dla objawienia zakrycie i „mrok wiary” nastawionej na pełnię prawdy oglądanej „twarzą w twarz” a już nie przez zwierciadło.
Stąd też i wypowiedzi wiary — jej sformułowania — nie mogą być pozbawione elementu nadziei dynamizującej wspólnotę wiernych w kierunku poszukiwania coraz lepszego sposobu wyrażenia treści wiary Kościoła, także na drodze praktycznej realizacji poszczególnych prawd w życiu chrześcijańskim, które nieraz lepiej niż sama refleksja teologiczna, pozwala wydobyć i ująć wiele aspektów przeżywanej treści wiary. Pamięć o tym stanowi przestrogę dla teologii, która nie może pozostawać oderwaną, czy rozwijać się w izolacji od życia wspólnoty Ludu Bożego, gdzie decydującą rolę odgrywa Magisterium Ecclsiae a to ze względu na zbawczy charakter prawd objawienia stanowiących przedmiot wiary.
Ponieważ w zbawieniu chodzi nie o rzecz, o wartość przedmiotową, ale przede wszystkim o osobową więź, spotkanie i dialog — zakładające oczywiście konkretną rzeczywistość ontyczną, będącą owocem nawrócenia, przemiany: metanoi — punktem wyjścia wypowiedzi wiary, i w tym znaczeniu drogą Kościoła, musi być człowiek w swej konkretnej sytuacji, w której zasadniczym momentem jest nowe stworzenie: odkupienie stanowiące równocześnie dar i zadanie, tworząc tym samym wspomniane continuum in discontinuitate.
U podstaw aktualnego nie tak dawno kierunku tzw. „teologii śmierci Boga” stał właśnie nie tyle brak wiary, czy trudności związane z jej postawą jako postawą otwarcia na nieskończoną rzeczywistość Bożą, ile raczej brak nadziei chrześcijańskiej, nadziei, dla której Deus absconditus nie oznacza nieobecności Boga, bo właśnie zakrycie Boga, jakie swój punkt kulminacyjny objawienia historycznego osiągnęło w śmierci na krzyżu, stanowi poniekąd zasadniczą rację pełnego nadziei oczekiwania na oglądanie Go bez zasłony, „twarzą w twarz” i pozwala przezwyciężać momenty największego nawet „mroku wiary”.
To przecież ta właśnie, właściwa wierze — a stąd również i teologii — struktura nadziei, chroni ją od przekształcenia się w ideologiczny schemat, uzdalniając w znacznej mierze chrześcijan do dialogu z niewierzącymi, by na tej drodze również ich doświadczenia „poszukiwania nieznanego Boga” włączyć w swoje dążenie ku pełnej prawdzie. Można za