Rampa kolejowi niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Blrkau
środek, aby uniknąć bicia. A biją wszystkich. Obejrzeć się truł-no. W ciągu dziesięciu minut cały pociąg opróżniony. My usu-wieni dziesiątkami w uliczce - szpaler tworzą żołnierze z rodzonymi na karabinach bagnetami.
Pada komenda „Marsz!”. Długi wąż ludzi sunie naprzód.Dn> ga jest krótka. Widać druty kolczaste. Wrota - nad nimi napis „Arbeit macht frei". Kolumna przekracza wrota. Ustawiamy a; na dziedzińcu.
W poprzek ulic na prawo i lewo ciągną się długie muraw ne baraki. Frontowe są jednopiętrowe. Środkowe i dalsze pant-rowe. Od południa wznosi się szkielet drewniany nowoczesnego budynku.
Z baraków nie dochodzi żaden objaw życia. Nikt ich nie zi mieszkuje albo śpią jeszcze. Jest godzina 4, może 4.30 rano. Usu-wiono nas długimi rzędami twarzą ku północo-wschodowi. Kuf-cą się tylko gestapowcy, którzy przyjechali z nami. Upływają długie godziny stania. Nogi bolą. Usiąść nie wolno.
Mikulski zobaczył pod Jednym z baraków trzy leżące postacie.
Jak lin dobrze" — mówi. Przyglądamy się. Leżą dziwnie nieruchomo. Jeden zbroczony krwią. Za chwilę poznajemy, że to trupy Pokazu|emy je Mikule. ..Im to dobrze" — mówimy. Mikuła nie wierzy, lecz się wzdryga.
Kolo godziny ósmej ogłoszono, że wolno jeść. Cóż, kiedy przez zaschnięte gardło nic przejść nie może. Choćby kroplę wody. Ale / miejsca ruszyć się nie wolno. Usiąść także nie wolno. Coraz więcej esesmanów. Podchodzą do Gieysztora33. Olbrzymi ten chłop — w mundurze strażackim — nie rozumie, o co go pytaj;). Któryś okropnie uderzył go w twarz. Podchodzi i inny - też bije. Księża w sutannach budzą specjalne zaciekawienie. lłi(;i ich również po twarzy i głowie. Z rozchełstanych koszul widać wiszące na łańcuszku medaliki. Zrywają je brutalnie, biją w zęby, w głowę lub kopią. Medaliki zrywają z szyi, z pogardą rzucają na ziemię i depcą.
'' Stanisław Gieysztor (1891-1940), kpt. rez. WP, komendant straży pożarnej w Warszawie. Urodził się w Warszawie. Jako uczeń gimnazjum działał w młodzieżowym ruchu niepodległościowym, m.in. w Związku Młodzieży Polskiej (ZET). Po wybuchu l wojny światowej wstąpił do Legionów Polskich, był żołnierzem 1. kompanii kadrowej i 1. pp I brygady. Od 1917 r. działał w POW. Od 1918 r. służył w artylerii WP, uczestniczył w wojnie o granice Rzeczypospolitej.
W 1922 r. ukończy! kurs pożarnictwa w Warszawie, po czym mianowano go komendantem wojskowej straży pożarnej w Kielcach. W 1934 r. objął stanowisko zastępcy dowódcy oddziału straży pożarnej w Warszawie, następnie dowódcy, a po odbyciu uzupełniających studiów strażackich — komendanta warszawskiej straży pożarne). Działał w 8ZP-ZWZ. Aresztowany przez Niemców 3 lipca 1940 r., został uwięziony na Pawiaku, a następnie wywieziony do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, gdzie 23 listopada 1940 r. - zamordowany. Oprócz Radlickiego, wstrząsające świadectwo o losach Gieysztora w obozie pozostawił również Stanisław Iwanowski (cyt. z: Księga Pamięci. Transporty Polaków z Warszawy do KL Auschwitz 1940-1944, Warszawa-Oświęcim 2000, s. 55): „Widziałem, jak wysokiemu, tęgiemu mężczyźnie — był to komendant straży ogniowej w Warszawie nazwiskiem Gensztof [wlaść. Gieysztor] - włożyli do ust metalowy pręt, przekręcili szczęki ust i ciągnęli po ostrym żwirze. Zwisający, odsłonięty brzuch był jedną krwawiącą raną. Męczarniom Gensztofa przyglądał się komendant obozu Rudolf Hoss”.