dzi starannie pomadką kontur warg (ten rzeczywisty i ten odzwierciedlony), co sprawia, że usta stają się nieco jaskrawsze, jeszcze wyraźniej zarysowane i odrobinę ciemniejsze.
Ktoś lekko zastukał dwa razy do drzwi.
— O co chodzi?
Glos jest stłumiony, jak w pokoju chorego lub jak glos złodzieja, który odzywa się do swego wspólnika.
— Ten pan jest tutaj — dochodzi poprzez drewniane drzwi głos boya.
Jednakże żaden odgłos silnika nie zakłócił ciszy (która nie była zresztą ciszą, lecz przeciągłym sykiem lampy gazowej).
A... mówi: — Idę.
Wprawnym ruchem kończy bez pośpiechu obrysowywać wygięty kontur powyżej linii podbródka.
Podnosi się, przechodzi przez sypialnię i okrążając łóżko bierze z komody ręczną torebkę i wytworny kapelusz z białej słomki o bardzo szerokim rondzie. Bezszelestnie otwiera drzwi (choć nie specjalnie ostrożnie), wychodzi i zamyka drzwi za sobą.
Kroki oddalają się wzdłuż korytarza.
Drzwi wejściowe otwierają się i zamykają.
Jest wpół do siódmej.
Dom jest pusty. Pusty od samego rana. Jest wpół do siódmej. Słońce znikło za
skalistym grzebieniem, zamykającym najwyższe wzniesienie płaskowyżu.
Jest czarna noc, ciężka i nieruchoma, nie przynosząca najlżejszego nawet chłodnego powiewu, wypełniona ogłuszającym graniem świerszczy, które zdają się nigdy nie milknąć.
A... zapewne nie wróci na kolację. Miała ją zjeść razem z Frankiem w mieście, przed udaniem się w drogę powrotną. Nie poleciła też, 'by cokolwiek przygotowano dla niej, gdy wróci. Nie będzie nic potrzebować. Nie trzeba też na nią czekać. W każdym razie nie trzeba na nią czekać z obiadem.
W jadalni boy ustawił na stole tylko jedno nakrycie, na wprost długiego i niskiego kredensu, który zajmuje prawie całą odległość między otwartymi drzwiami do kuchni i zamkniętym od strony dziedzińca oknem. Story, których nie zaciągnięto, odsłaniają sześć czarnych kwadracików okna.
Tylko jedna lampa oświetla pokój. Ustawiona na stole w jego południowo-zachodnim rogu, czyli od strony bufetu, rzuca blask na biały obrus. Na prawo od lampy mała plamka sosu zaznacza miejsce, w którym siedział Frank: podłużny, kręty ślad obrzucony mniejszymi cętkami. Po przeciwnej stronie promienie padają prostopadle i z 'bliska na nagą ścianę, ukazując w pełnym świetle ślad rozgniecionej przez Franka stonogi.
Każda z kończyn stonogi składa się z czte-
103