IMGp67 (4)

IMGp67 (4)



dzi starannie pomadką kontur warg (ten rzeczywisty i ten odzwierciedlony), co sprawia, że usta stają się nieco jaskrawsze, jeszcze wyraźniej zarysowane i odrobinę ciemniejsze.

Ktoś lekko zastukał dwa razy do drzwi.

—    O co chodzi?

Glos jest stłumiony, jak w pokoju chorego lub jak glos złodzieja, który odzywa się do swego wspólnika.

—    Ten pan jest tutaj — dochodzi poprzez drewniane drzwi głos boya.

Jednakże żaden odgłos silnika nie zakłócił ciszy (która nie była zresztą ciszą, lecz przeciągłym sykiem lampy gazowej).

A... mówi: — Idę.

Wprawnym ruchem kończy bez pośpiechu obrysowywać wygięty kontur powyżej linii podbródka.

Podnosi się, przechodzi przez sypialnię i okrążając łóżko bierze z komody ręczną torebkę i wytworny kapelusz z białej słomki o bardzo szerokim rondzie. Bezszelestnie otwiera drzwi (choć nie specjalnie ostrożnie), wychodzi i zamyka drzwi za sobą.

Kroki oddalają się wzdłuż korytarza.

Drzwi wejściowe otwierają się i zamykają.

Jest wpół do siódmej.

Dom jest pusty. Pusty od samego rana. Jest wpół do siódmej. Słońce znikło za

skalistym grzebieniem, zamykającym najwyższe wzniesienie płaskowyżu.

Jest czarna noc, ciężka i nieruchoma, nie przynosząca najlżejszego nawet chłodnego powiewu, wypełniona ogłuszającym graniem świerszczy, które zdają się nigdy nie milknąć.

A... zapewne nie wróci na kolację. Miała ją zjeść razem z Frankiem w mieście, przed udaniem się w drogę powrotną. Nie poleciła też, 'by cokolwiek przygotowano dla niej, gdy wróci. Nie będzie nic potrzebować. Nie trzeba też na nią czekać. W każdym razie nie trzeba na nią czekać z obiadem.

W jadalni boy ustawił na stole tylko jedno nakrycie, na wprost długiego i niskiego kredensu, który zajmuje prawie całą odległość między otwartymi drzwiami do kuchni i zamkniętym od strony dziedzińca oknem. Story, których nie zaciągnięto, odsłaniają sześć czarnych kwadracików okna.

Tylko jedna lampa oświetla pokój. Ustawiona na stole w jego południowo-zachodnim rogu, czyli od strony bufetu, rzuca blask na biały obrus. Na prawo od lampy mała plamka sosu zaznacza miejsce, w którym siedział Frank: podłużny, kręty ślad obrzucony mniejszymi cętkami. Po przeciwnej stronie promienie padają prostopadle i z 'bliska na nagą ścianę, ukazując w pełnym świetle ślad rozgniecionej przez Franka stonogi.

Każda z kończyn stonogi składa się z czte-

103


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
I ten sposób funkcjonowania sprawia, że jest Zespół łączy przedstawicieli
Scan0010 tif 152 . KltiRA OirtAiiTA dzi do całkowitej destrukcji modelu zamkniętego, co sprawia, że
40 Clifford (»eektz uwierzyć, że rzeczywiście zrobił to. co twierdził, że zrobił, i oskarżywszy go o
4 (742) 40 CLIFKORD CfKKKTZ uwierzyć, że rzeczywiście zrobił lo, co twierdził, że zrobił, i oskarżyw
20 Ks. Michał Borda nie do odpowiedzi na zbawczą inicjatywę Boga38. Ten kerygmatyczny kontekst spraw
zawiera ziarna mucynogenu gromadzonego w licznych wakuołach, co sprawia, że ten rejon na preparatach
I ten sposób funkcjonowania sprawia, że jest Zespół łączy przedstawicieli
Metoda struktur Tu mamy kij, a tam bat. Kuj żelazo póki gorąjce. Nad po la mi wi dzi my dym. Daj m
52 (136) materiału meteorytowego” przedmiot ten byt w gruncie rzeczy przedmiotem stalowym. Święty Au

więcej podobnych podstron