4

4



40 Clifford (»eektz

uwierzyć, że rzeczywiście zrobił to. co twierdził, że zrobił, i oskarżywszy go o szpiegostwo na rzecz zbuntowanych Berberów, zamknęli w więzieniu, zabierając owce. Jego rodzina w mieście, nie mając przez długi czas żadnych wieści od niego, uznała, że nie żyje. Jednak po pewnym czasie Francuzi uwolnili go i wrócił do domu, lecz bez owiec. Poszedł więc w mieście na skargę do pułkownika, Francuza odpowiedzialnego za cały region. Lecz pułkownik powiedział: «Nie mogę nic w lej sprawie zrobić, to nie mój problem»".

Cytowany w stanie surowym, niczym list w butelce, ury wek ten przekazuje, podobnie jak zrobiłby to każdy inny podobnie przedstawiony, dobre poczucie, jak wiele mieści się w nawet najbardziej podstawowym opisie etnograficznym - jak niezwykle jest on „gęsty”. W napisanych już pracach antropologicznych, włączając w to te zebrane tutaj, ów fakt - że to. co nazywamy naszymi danymi, to w rzeczywistości nasze konstrukty na temat konstmktów innych ludów, na temat tego. co oni i ich ziomkowie zamierzają zrobić - pozostaje niejasne, ponieważ większość tego. co chcemy zrozumieć, określone wydarzenie, rytuał, zwyczaj, idea czy cokolwiek innego, pojawia się jako informacja pochodząca z drugiego planu, nim rzecz sama zostanie szczegółowo zbadana. (Nawet ujawnienie faktu, że ów drobny dramat rozgrywał się w górach w środkowym Maroku w roku 1912 - i zostaje tu powtórnie opowiedziany w 1968 - determinuje znaczną część naszego rozumienia.) Nie ma w tym nic niestosownego, a w każdym razie nie da się tego uniknąć. Lecz prowadzi to do postrzegania badań antropologicznych jako czegoś związanego bardziej z obserwacją, a mniej z interpretacją, niż jest to w rzeczywistości. U samych podstaw, na twardym gruncie całego przedsięwzięcia, jeśli taki w ogóle istnieje, dokonujemy już objaśnień: gorzej jeszcze, objaśniamy objaśnienia. Mrugnięciem odpowiadamy na mrugnięcie, które samo jest odpowiedzią na mrugnięcie.

Analiza jest zatem porządkowaniem struktur znaczeniowych (które Ryle nazwał ustalonymi kodami - wyrażenie nieco mylące, albowiem sprawia ono, że cale przedsięwzięcie wygląda bardziej na zajęcie szyfranta, podczas gdy w istocie jest ono bliższe zadaniu krytyka literackiego) i określeniem ich społecznych podstaw i ważności. W naszym tekście takie porządkowanie zaczęłoby się od wyróżnienia trzech odmiennych ram interpretacyjnych wchodzących w skład owej sytuacji, stosowanych przez Żydów. Berberów i Francuzów, po czym nastąpiłoby przejście do pokazania, jak (i dlaczego) w tym czasie i w tym miejscu ich współobecność stworzyła sytuację, w której systematyczne nieporozumienie sprowadziło tradycyjne formy do społecznej farsy. Tym. o co „potknął się” Cohen, a wraz z nim cały dawny model społecznych i ekonomicznych zależności, w obrębie których się poruszał, było pomieszanie języków.

Powrócę jeszcze do tego nazbyt skondensowanego aforyzmu, jak również do szczegółów związanych z samym tekstem. Najważniejszą sprawą w tym momencie jest wyłącznie stwierdzenie, że etnografia oznacza opis gęsty. Tym, wobec czego etnograf staje - oprócz sytuacji, kiedy (co oczywiście musi robić) oddaje się bardziej automatycznym i rutynowym obowiązkom zbierania danych - jest mnogość złożonych struktur pojęciowych, spośród których wiele nakłada się na inne lub też są z nimi w ścisłym powiązaniu, a które jednocześnie dziwne.

Opis gęsty - w stronę interpretatywnej teorii kultury 41


nieregularne i niejasne; co do których musi on najpierw znaleźć sposób, by je pojąć, a następnie przedstawić. I pozostaje to prawdy na najbardziej podstawowym poziomie działań w terenie: przeprowadzania wywiadów z rozmówcami, obserwowania rytuałów, wyjaśniania terminów pokrewieństwa, wytyczania linii dziedziczenia własności, spisywania gospodarstw... pisania dziennika. Uprawianie etnografii przypomina próbę czytania (w znaczeniu „konstruowania pewnego odczytania”) manuskryptu - napisanego w obcym języku, wyblakłego, polnego opuszczeń, niespójności, podejrzanych poprawek i tendencyjnych komentarzy, a na dodatek napisanego nie za pomocy konwencjonalnych znaków dźwiękowych, lecz ulotnych przykładów ustrukturyzowanych zachowań.

III

Kultura, ten istniejycy poprzez czyjeś działania dokument, jest zatem czymś publicznym, podobnie jak parodiowane puszczenie oka czy udawany napad na

I owce. Chociaż jest abstrakcja, to nie mieści się w czyjejś głowie: chociaż nie jest fizykalna, to nie jest też bytem tajemnym. Nigdy nie kończąca się, ponieważ, końca mieć nie może, antropologiczna dyskusja na temat tego, czy kultura jest ..subiektywna”, czy „obiektywna", wraz ze wzajemny wymiany intelektualnych obelg („idealista!” - „materialista!”; „kognitywista!” - „behawiorysta!”; „intui-cjonista!” - „pozytywista!"), które jej towarzyszy, jest całkowicie błędnie pojmowana. Kiedy zachowanie ludzkie postrzega się (najczęściej; prawdziwe liki wszak istnieją) jako działanie symboliczne - działanie, które znaczy, podobnie jak wymawianie zgłosek w mowie, pigment na obrazie, linijka w piśmie czy dźwięk w muzyce - pytanie o to. czy kultura jest zachowaniem modelowanym, czy też. nastrojem, czy nawet w pewien sposób połączonymi obiema rzeczami naraz, traci znaczenie. Sprawa, o który należy zapytać w przypadku parodii puszczania oka czy udawanego napadu na owce, nie wiąże się z ich ontologicznym statusem. Jest on taki sam jak skal z jednej strony, a marzeń z. drugiej: sy one wszystkie rzeczami z tego św iata. Tym. o co należy zapytać, jest ich znaczenie: cóż to jest - kpina czy wyzwanie, ironia czy gniew, snobizm czy duma - co przez te zdarzenia czy za ich pośrednictwem zostaje powiedziane.

Może się to wydawać oczywisty prawdy, lecz istnieje wiele sposobów, aby jy zaciemnić. Jeden z nich polega na wyobrażeniu sobie, że kultura jest samowystarczalny „ponadorganiczny" rzeczywistością, majycy własne siły i cele: łyczy się to z jej urzeczowieniem. Innym sposobem jest twierdzenie, że polega ona na istnieniu surowego wzorca zachowań, które rzeczywiście obserwujemy w takiej czy innej możliwej do określenia społeczności; łyczy się to z jej redukcjy. Chociaż jednak oba te rodzaje pogmatwania ciągle istnieją i bez wątpienia stale będą nam tow'arzyszyć, to jednak głównym źródłem teoretycznego zamętu w antropologii współczesnej jest pogląd, który rozwinął się jako reakcja na nie i jest dziś szeroko rozpowszechniony, tzn. że - by zacytować Warda Goodenougha, zapewne jego głównego rzecznika - „kultura |mieści się C G. 1 w umysłach i sercach łudzi”.

- ------


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
4 (742) 40 CLIFKORD CfKKKTZ uwierzyć, że rzeczywiście zrobił lo, co twierdził, że zrobił, i oskarżyw
DSC09876 40    - Akt II. Swmw ł Walery Ja mdaę to, co pani widocznie dogadza, Mariann
Skan 7.    Powtarzaj zabawy. To, co dziecku sprawia przyjemność, zachęca go do częst
IMG?48 EgŁnri I mc - ... źe mogę tam wstawić to, co będzie trzeba, no to wstawimy. To różne rzeczy,
page0101 ZAŁOŻENIE ANAXYMANDRA. 95 tem, że podjąwszy myśl Talesa, zrobił to, co Tales tylko przeczuw
page0204 200 ciągłą zmianę materyalnych cząstek*) w naszym organizmie. Fakt to na pozór nie do uwier
PLAN NA ROK UWIERZĘ, ŻE MOGĘ OSIĄGNĄĆ WSZYSTKO, O CZYM MARZĘ ZADBAM O TO, ABY ŻYCZENIA
6 (693) Czy uwierzysz że to są 2 zdjęcia tej samej osoby - Bil la Clintona?
CCF20090831029 34 Przedmowa
CCF20061214044 rzy mu wyjaśniali, że to co zrobił dyskwalifikuje go jako pracownika. Tak nie można
68 Zdobyć historię. ...samotność Maksymiana to samotność aktora, który uwierzył, że posiada tylko
80 (126) Zgodnie ze wcześniejszymi rozważaniami, wszystko to, co Karolina dostrzega w rzeczywistości
I w odmianach czasu smak jest 51 KASPER M1ASKOWSK1 40 Daj zaraz skrzydła. Że we złej toni śmierć nie
P1360889 I takich relacji wynika, że bio-jgchanika Meyerholda rzeczywiście „jfoywała w teatrze to, c

więcej podobnych podstron