- Och, nie, czuję się dobrze, dzrękuję, wszystko u nos w porzqdku - powiedziała. - Po prostu Georgia zastanj wio się nad studiami medycznymi i chciałyśmy o tym pa rozmawiać z panem doktorem.
Pan z Naprzeciwko zawył:
- Ahoaa, cha, cha, cha, cha, cha. .. no, dobre, dobre! Wtedy jednak zrozumiał, że mama mówi poważnie 1 i założył nogę na nogę. Nie mam pojęcia dlaczego. I Kiedy weszłyimy do gabinetu, mama jak zwykle siei rozdygotała. Jak na łapiducha, doktor Clooney jest roJ kiem niczego sobie.
i Znowu jakieś problemy z łokciami, Georgio? - za-j pytał.
- Nie.
- W płucach ci nie świszczę?
1 Nie.
- W takim razie co ci dolega? Brwi zbyt szybko rosną? 1 Zoczę łam mówić:
- Niby nie, ale gdyby była taka maść, która...
Niestety, mama już zaczęła trzepotać rzęsami i bre- I
dzić po swojemu.
- Cóż... che, che, che, che, che, jak pan wie, Georgia I bardzo interesuje się naukq £ medycynq i... prawda,] Georgio?
| No, w każdym razie potrafię udawać, że mam szczę-1 kościsk.
Mamo zgromiła mnie ^wzrokiem, ale doktor Clooney I poprosił:
- No to pokaż.
Więc pokazałam.
- Jak żywy - pochwalił mnie doktor Clooney.
.Zrobiło mi się bardzo przyjemnie, więc dodałam:
- Potrafię tei pokazać, jak stułbia za pomocą macek napędza sobie plankton do otworu gębowego. Chce pan zobaczyć...?
Ale w tej chwili przerwała mi kobieta, która tańczy na gotartHfc obcym! ludźmi i nazywa to aerobikiem.
- Georgia musi odbyć praktyki, więc zastanawiałam się, czy mogłoby w ciągu dnia przychodzić do pańskiego gabinetu.
- Nic nie sprawiłoby mi większej przyjemności. Poważnie. Nic. Dzień, w którym pani rodzina weszła do mojego gabinetpj cóż... od tamtej pory moje życie zmieniło się nie dtppoznania.
Wtedy zauważyliśmy, że Libby, niczym turbanem, owinęła sobie głowę opaską ciśnieniomierza.
Skuliłam się na tylnym siedzeniu robinmobilo. iMamo ględziła:
- Jest bardzo miły, prawdo? Taki miły, że nie wiem, nie?
Nic nie odpowiedziałam, ale to jej nie zniechęciło.
- Powiedział, że nic nie sprawiłoby mu większej przyjemności...
- On na pewno ma normalny samochód dla dorosłych, a nie takie cyrkowe autko jak nasze - zauważyłam.
Mama się najeżyła.
- Twój ojciec kocha ten samochód, a poza tym to nie żadne cyrkowe autko, tylko bardzo stylowy wóz.
-Mamo, gdybyś miała czerwoną perukę, nos klauna i twarz pomalowaną na biało, nikt nawet by się nie zdziwił. Wszyscy by pomyśleli: „O, patrzcie, klaun jedzie cyr-kowyr^śsmochodzikiem* i mieliby rację.