w pasie i mknąć przez ciemne ulice. Czułam się jak w podniecającym filmie, nie wiem tylko, czy w romansie czy w komedii.
Gdy dojechaliśmy do mojego domu, dość gwałtownie zsiadłam ze skutera, żeby nikt nie zdążył zobaczyć moich majtek, zdjęłam kask i poprawiłam włosy. Masimo zgasił s/tnik. Ahahahahahaha.
- Georgio, co wiesz o Lindsay? - spytał. - Kumpluje* de się?
Yyy# jok właściwie brzmi prawidłowa odpowiedź? Wołałabym zjeść własną kupę, niż się kumplować z Lindsay, to chuda kujonka z naniższym czołem, jakie widziało ludzkie oko? Czy po prostu i zwyczajnie: „Nienawidzę jej jak psa"? Przypomniałam sobie jednak, że jestem „zabawną i słodką dziewczyną", a nie „wstrętną suką", więc odparłam:
- No... Lindsay, cóż, jest... no wiesz... hmm...
I na tym skończyłam.
- Ma dla mnie bilet na koncert. Fajnie byłoby pójść, prawda?
Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową. Mam nadzieję, że wypadło to naturainie, bo chociaż moje usta się uśmiechały, to mój mózg krzyczał: „Zabij ją, zabij, uduś jej własnymi stringami, wsadź jej łeb do wiadra pełnego węgorzy!". Teraz wiem, jak to jest być Angusem.
Wtedy zobaczyłam, że Vati podgląda nas zza firanki.
0 Boże, pomachał do nas przyjaźnie. Zniknął, ale na jego miejscu pojawiła się mama i też zaczęła machać i się uśmiechać. Przestańciemachaćisięuśmiechać!!! Dobrze chociaż, że robinmobil stał w garażu. Niestety, Angus
1 Gordy kręcili się po ogródku. Gordy ma oficjalny zakaz wychodzenia nocą z domu. Nadal miał na łebku okuia-10 u.
ty które zrobiła dla niego Libby, chociaż przekrzywiły mu się na bok. Oba koty siłowały się na ogrodzeniu. Powiedziałam, żeby coś powiedzieć:
- To Angus i Gordy.
Masimo z uśmiechem podszedł do ogrodzenia.
- Hej, sq super.
Kiedy zbliżył się jeszcze bardziej, Angus przestał się szarpać z Gordonem i usiadł prosto, patrząc na Masi-ma. O Boże, miałam nadzieję, że nie żywi urazy do Włochów. Gordon natychmiast przyłączył się do swego ojca i teraz obaj gapili się na Masima. A potem jednocześnie wystawili z pyszczków koniuszki języków. Jak koty idioci.
Dlaczego one to robią???
Po szoku, jaki przeżyłam, nie przychodziło mi do głowy nic normalnego czy choćby „zabawnego", więc powiedziałam:
- Chyba już pójdę. Straszna lodówa. Dzięki za wspaniały wieczór.
- A, tak, ciao - odparł Masimo, wsiadł no skuter i odpalił. Potem spojrzał na mnie i oparł skuter na stojaku, ale nie zgasił silnika. A potem podszedł do mnie. - Ja również ci dziękuję, Georgio.
Przysunął twarz do mojej twarzy, a ja pomyślałam: „Tak, tak, po trzykroć tak, zaraz mnie pocałuje! Wreszcie, wreszcie!!!".
I rzeczywiście mnie pocałował. Ale tak jak się całuje malutkie dzieci. Przelotnie i bardzo delikatnie, tylko musnął ustami moje wargi. Żadnego języczka, żadnego przytulania. Zwykły całus.
I to wszystko.
- To nora - powiedział.
I z rykiem silnika odjechał w noc.