246 Witold Bobiński
wzięcia Katarzyny Kozyry czy Doroty Nieznalskiej. Każdy rok przynosi nowe tego typu zjawiska, które skłaniają do wniosku, że uproszczenie, przesada, wulgaryzacja (rzadziej może cukierko-wość) zamieszkują również przestrzenie przypisywane kulturze wysokiej. Czy istotnie bywa ona jednak skażona kiczem? Warto
- przywołując podane wyżej przykłady - zastanowić się nad tym wspólnie z uczniami, którzy dysponują podstawową wiedzą na temat interesującego nas zjawiska i mają za sobą pierwsze doświadczenia w jego rozpoznawaniu. Kluczowym kryterium może się tu okazać naczelna dla kiczu zasada komfortu odbiorcy
- czy dostrzegamy jej oddziaływanie w wymienionych tekstach kultury? Czy stosuje się do nich krótka i obrazowa definicja omawianego zjawiska sformułowana przez Dennisa Duttona? Stwierdza on, iż
Podobnie jak falsyfikat, kicz jest nieodłącznym wymiarem tej przestrzeni sztuki, w której pieniądze i pożądanie [życzenia, oczekiwania - W. B.] rozpościerają się dużo szerzej niż gust i wiedza.1
Wydaje się, że to nie komfort odbiorcy, lecz na odwrót: zburzenie jego spokoju, wyprowadzenie z równowagi, porzucenie jego oczekiwań, zmuszenie do reakcji - a więc prowokacja - stanowi istotę twórczego zamierzenia wpisanego w dzieła wspomniane powyżej2. Kwestię „gustu” rozstrzygnąć musi jego subiektywne poczucie u każdego odbiorcy, zaś komercyjność (rynkowość, masowość) w każdym z przywołanych przykładów przedstawia się zapewne inaczej. Inne komercyjne oczekiwania towarzyszyły pracy Warhola, inne masowemu reprodukowaniu jego obrazów, jeszcze inne (jeśli jakiekolwiek) - przedsięwzięciom Cattelana, Uklańskiego, Kozyry.
Rozważania na temat statusu działań artystycznych - w rozsądnym wymiarze i kształcie właściwe na każdym etapie kształcenia - przywiodły nas do pojęcia i zjawiska prowokacji. Jakkol-
wiek można by je oceniać, nie jest ono atrybutem sztuki, która dba o nasze dobre samopoczucie. Towarzyszy raczej tym przedsięwzięciom artystycznym (także pseudoartystycznym), które mają nas zatrzymać w biegu, wytrącić ze spokoju i samozadowolenia. Skoro prowokacja sytuuje się na antypodach kiczu - czy jest znamieniem sztuki „prawdziwej” - tej wysokiej, ambitnej, w której chodzi o coś więcej ponad spełnienie oczekiwań?
Zanim spróbujemy odpowiedzieć wraz z uczniami na to pytanie (zwłaszcza w kontekście twórczości filmowej), warto - po raz kolejny - odwołać się do potocznych wyobrażeń na temat sztuki, konfrontować je z doświadczaniem tekstów kultury, z komentarzami znawców. Swoista, powiedzmy: „życiowa” świadomość estetyki, teorii sztuki (czasem tylko jej przeczucie) jest nieobca także tym, którzy nie zdają sobie sprawy z istnienia owego pojęcia - samo bowiem doświadczenie kulturowe formuje w nas z gruntu estetyczne przekonanie o tym, czym sztuka jest (powinna być), a czym nie jest. Dyskretnie i zręcznie aplikowana konfrontacja z tradycją myśli estetycznej jest drogą kształtowania mechanizmu, który ma pomóc w trudnym zadaniu świadomego istnienia pośród kalejdoskopu współczesnej kultury, zwłaszcza audiowizualnej. Czym zatem jest sztuka i jak ją rozpoznać?
Szkolna rozmowa na ten temat ujawni zapewne niekontro-wersyjność opatrzenia takim mianem malarstwa czy rzeźby (najczęściej mówi się wszak o „sztukach pięknych” - plastycznych).
Już jednak pytanie o podobną kwalifikację muzyki czy filmu spotkać się może z wariantywnymi odpowiedziami. Miano dzieła sztuki przyznamy chętnie utworom z obszaru tzw. muzyki poważnej (określanej często, lecz nie nazbyt szczęśliwie, jako klasyczna), ale najpewniej część z nas odmówi go muzyce pop, rock czy hip-hop (a piosenki legendarnych The Beatles?3). Filmy Ingmara Bergmana, Federico Felliniego czy Krzysztofa Kieślowskiego zyskały nieodwołalnie opinię dzieł sztuki filmowej - nie tylko w oczach znawców. Mało kto jednak gotów jest określić w ten sposób kolejny odcinek telenoweli, choć i takie produkcje
D. Dutton, Kitsch, w: The Dictionnary ofArt, Macmillan, London 1998, źródło cytatu: http://www.denisdutton.com/Kitsch__macmillan.htm.
Tadeusz Sobolewski dostrzega w wymienionych wyżej działaniach twórczych „rodzaj prowokującego kiczu”, który oddziałuje szeroko pojętą estetyką szoku, nie proponując odbiorcy nic ponadto.
Na ten temat zob. ciekawy artykułjana Poprawy, który z okazji edycji zremasterowanych nagrań zespołu wspomina o wielokrotnym uznaniu dorobku Beatlesów za arcydzieła sztuki muzycznej {Niedoceniona orkiestra klubu samotnych serc, „Tygodnik Powszechny”, 4 października 2009, nr 40).