80
sto materjalnym rachunkiem nie zdołamy wyjaśnić wielkich procesów dziejowych. To bardzo ciasny pogląd na dzieje, który nie docenia znaczenia idei, stającej się siłą. Pogląd ten nie wyjaśni nam ogromnych przewrotów, których dokonały w świecie uczucia religijne. W jego świetle nie zrozumiemy, dlaczego masy ludzi w imię jakiegoś dobra, jakiejś wiary, traciły mienie i życie; w jaki sposób idea potrafiła wydobyć, jakby z pod ziemi, niezwykłe zasoby, uruchamiać nawet materjalną potęgę.
Staraliśmy się poprzednio wykazać, że w społeczeństwie wykształca się pewne poczucie moralno-prawne, które jest podstawą oceny stworzonego w ten lub inny sposób formalnego porządku prawnego, które rozstrzyga o trwałości instytucyj prawnych, o tern, czy one zdołają się przyjąć. Jeżeli to poczucie rozwija się poza grupą rządzącą, jeżeli poza nią tkwią jego źródła duchowe, to wówczas kwestja bytu ustroju, opartego wyłącznie na sile i na narzuconych ustawach, staje się kwestją czasu. Dochodzi do przewrotu. Mniejsza o to, jak się on odbędzie, czy główną w nim rolę odegra rozkład grupy rządzącej, czy też aktywność żywiołów, przeciwstawiających się tej grupie. Do przemiany dojść musi, gdyż siła nie potrafiła przeobrazić się w prawo; a wtedy logika rozwoju dziejowego wymaga, by prawo przeobraziło się w siłę.
5. Dobro ogólne, jako podstawa prawa. Mówimy wciąż o poczuciu moralno-prawnem społeczeństwa. Wartoby dokładniej sprecyzować to pojęcie. Otóż czy nie jest możliwe z tego poczucia prawnego najrozmaitszych narodów wydobyć wspólnego pierwiastka, pewnego wspólnego gruntu, coby uprawniało do przyjęcia pewnych zasad ogólnych za prawo „przyrodzone"' czy „naturalne"?
W tym kierunku od wielu wieków idą usiłowania różnych pisarzy, moralistów i prawników. Scholastycy za taką zasadniczą podstawę uważają pojęcie dobra wspólnego, dobra ogólnego, które tkwi w świadomości wszystkich ludów. Możnaby też rozumować w sposób następujący. Oto człowiek jest istotą społeczną. Nie żyje, w normalnych warunkach, poza społeczeństwem. Z natury rzeczy musi poczuwać się do solidarności społecznej, do pewnych obowiązków względem społeczeństwa.
któremu wszystko zawdzięcza. Czyż więc ta solidarność społeczna nie jest tą wspólną podstawą prawa przyrodzonego?
Istotnie, w różnych epokach dziejów, w najróżnorodniejszych społeczeństwach, wyrasta, często niezależnie od siebie, pojęcie dobra wspólnego, dobra zbiorowego, pod tą lub inną nazwą. Zawsze widzi się potrzebę ograniczenia egoizmu jednostki; nawet uświęcona władza absolutnego władcy znajduje swoje usprawiedliwienie w tem, że on na ziemi urzeczywistnia nadany przez Boga porządek społeczny. Ale to pojęcie ma treść bardzo rozmaitą. Gdybyśmy zadali sobie trud wydobycia wspólnych jego pierwiastków, w najrozmaitszych jego zastosowaniach, okazałoby się, że tej wspólnej treści niema, że dobro wspólne jest raczej pojęciem formalnem.
W jednem społeczeństwie w imię dobra wspólnego wywłaszcza się majątki prywatne; w innem chroni własność w imię tegoż dobra. Ta idea doprowadza czasami do pozbawienia jednostki wszelkich praw, do najskrajniejszego przymusu, W imię wspólnego dobra tępi się nieraz uczucia religijne, albo też narzuca społeczeństwu pewne wierzenia. Dobrem wspólnem można uzasadnić zarówno ustrój hierarchiczny, jak i skrajną demokrację. Gdyby się chciało zestawić listę gwałtów i nadużyć, popełnionych w imię wspólnego dobra, byłby to trud ponad ludzkie siły.
Niełatwo porozumieć się co do tego, jak poprowadzić linję ■ graniczną między sferą życia, regulowaną przez przymus, a sferą, zostawioną pozapaństwowemu życiu. Ale ostatecznie mo-żnaby te kwestje uważać już za partykularne, niedające się sformułować w sposób ogólny. Ważniejsza trudność tkwi w tem, że to pojęcie dobra wspólnego musi mieć swój podmiot; to, co jest wspólne, ta całość, w imię której formułuje się ogólne zasady, musi być konkretną całością.
Ogólnie można powiedzieć: dobro społeczne jest ważniejsze od dobra jednostki. Ale co nazywamy społeczeństwem? Stwierdziliśmy poprzednio, że zakres jego pojęcia jest zmienny. Pojęcie „społeczeństwa" jako zbiorowe, obejmuje grupy społeczne o najrozmaitszym zakresie; te grupy mogą się zwalczać, współzawodniczyć z sobą i to właśnie jest typowym objawem
Siła i prawo 6