92
LOSY PASIERBÓW zechcl g° Uradzić, to nie upilnuje mnie
chwySłr^ POlUbownika ? - Pod-
Makryca aż stężał z ciekawości.
Tak, miałam. I to nie byle iakietm t3„i nim tłumacz na okręcie. Kawaler możeTat 25
Zaczął Sdch^b°faty! A Chytry! A żartobliwy! zaczął podchodzić poprzez Pole DzieH miot,
prawo d„ łakoci. Wlęc 0Pn lm t0°* ni przyniesie, to czekoladki, to banane to lodv WP;erw tylko dla nich, a potcmTm. mnl“ a Jednym zachodem cokolwiek. A za każdym ra-zem uśmiechał się do mnie słodko i oczko stroił ZaTJ anegdotke- A gdy znajomość fuż mTę praw"? żeUoTiSłhSlę’ ZaCZął Pr°Sto ° miłości
j wic• ze on już beze mnie żyć nie notrnfi gdy zajedziemy do Buenos Atoes to on LS
SiET; 10 własnej willi 1 oto!
czy zbytkami jak carycę jakąś.
„ “ ^ pe^neS° razu w południe ja piorę bie-llzr*f w Jednej z łazienek, a on nie wiadomo skąd wsuwa się tam cichaczem i łapie mię gdzie nie trzeba. Więc ja do niego: Lutku nie goracz tUiS£! P/>™ól że uprzątnę .te łacky io + H ręku mam m°kre prześcieradło Skręcam konto/, Tarz* Sk,adam we d"°* iSTE
ZSaSa Sne °czy’ to - «**-
Nieprzytomne pożądaniem oczy Makrycy nrzv
ISh raP!:0Wnic’ obIicze nachmurzyło sfę Sż Sacharynki wykrzywiła się szyderstwem.
uch, jaka ty czestnaja! — syknęła.
— Ależ nie, moja hołubka, nie o cześć mi chodziło. Chciałam tylko pouczyć drania, że gdy chce czyjąś żonę uwodzić, to niech od zdobywania serca zaczyna, a nie od sromu. Nieprawdaż panie Makryca?
Zagadnięty skinął niedbale głową, unikając wzroku Domki.
— No i Zygmuś mój nic o tem nie wiedział. Powiedziałam mu dopiero, gdy wysiedliśmy w Buenos Aires, ażeby nie sprał chłopca. On bardzo o mnie zazdrosny.
— No, ale chodźmy już, paniuśka, naprawdę
— powiedziała powstając.
— Więc nie wypijesz?
— Ani naparstka więcej.
— To poczekaj, pójdę bombony dla dzieci zamówię.
— Ależ po co to! Lepiej już kiedyś innym razem. Późno już.
— Tak, tak, lepiej innym razem — mruknął Makryca z ironią.
Podał Sacharynce palto, odprowadził obie na chodnik i pożegnał je.
Domka podając rękę protektorowi przypomniała mu jego obietnicę.
— To znaczy się w poniedziałek mąż na pewno pójdzie do pracy!
— Tak, mam nadzieję — odrzekł po namyśle.
— Chyba by tylko coś zaszło... Ja zawiadomię was.
Domka wyczuła, że już zmienił decyzję. Ale w duchu rada była zajętemu przez się stanowisku. Wiedziała, że jeśli żywi do niej uczucie głębsze, to tak od razu nie zrezygnuje ze swych zamiarów i będzie się starał o przyjazne z nimi stosunki.
Sacharynka się wściekała. Na parokrotne odezwanie się Domki nie odpowiadała i sama nie