która padła ofiarą zła i okrucieństwa historii, ale ma zarazem wszystkie dane, żeby się odrodzić, a może nawet świat zadziwić. Przez ową tkliwą łagodność mogą być bowiem Polacy nie tylko piękni moralnie i duchowo sympatyczni w świecie egoizmu i interesów, ale także przyozdobieni rozumnym praktycyzmem, jako że zakorzenienie w rolnictwie zapewnić im miało fuzję dostatków z urodą żyda i harmonią wewnętrzną promieniującą z kontaktów z przyrodą.
Te wzory osobowe, ta koncepcja natury słowiańskiej — łagodni sielanie — i sposoby budowania ęgzy-stencji zbiorowej w bastionie rolniczym, niezawisłym jakoby od burz dziejowych, wszystko to podległo krytyce i ironicznym zakwestionowaniom przez * -romantyków właśnie. Ci młodzi ludzie, którzy przywykli pożyli wac „zatrute żyda kołacze”, odrzucili ze wstrętem słodką wizję Słowiańszczyzny i nie mieli ochoty identyfikować się z cnotliwym Słowianinem. Nie dzielił ich kłopotów z istnieniem, ich niepokojów moralnych, trosk patriotycznych-! gniewnego rozjątrzenia, które nosili w sobie. Toteż i koncepcji słowiańskośd, i jej głosicielowi — Brodzińskiemu — sprawili krytyczną łaźnię (głównie piórem Mochnackiego), utrwalając przekonanie o bezpośredniej więzi łączącej literacką Słowiańszczyznę, ckliwą sielskość, fałsz i wysiloną utopię moralną. Odrzucili tę wizję Słowiańszczyzny nie tylko jako kłamstwo, ale w dodatku kłamstwo tandetne.
I oto właśnie pod piórami romantyków przeżyje Słowiańszczyzna swój wielki triumf, ogniskując uwagę wszystkich najwybitniejszych twórców, l poza jednym Krasińskim, który na estetyczne i intelektualne uroki słowiańskie pozostał równie obojętny, co na powaby lu-dowośd. Nie zmierzamy tu do sformułowania para-
doksu, choć ta przemiana stosunku do tematu zakrawa na paradoks. Wyjaśnienie zagadki jest wszakże zupełnie racjonalne i pojąć się daje wedle zwykłych, nie paradoksalnych porządków logicznych. Była to bowiem niezupełnie ta sama Słowiańszczyzna, o którą chodziło Brodzińskiemu, i inni także romantycy o niej piszący. Inni nie w sensie poszczególnych indywiduów, lecz doświadczeń generacyjnych, terenu i czasu działania.
Otóż romantyczna Słowiańszczyzna jest tworem doby popowstaniowej i rozciąga się właściwie na cały czas egzystencji prądu, a w polu uwagi poszczególnych pisarzy (Kraszewski, Lenartowicz, Norwid) pozostanie jeszcze długo potem, gdy pozytywiści otrąbili zajęde Uterackiego placu. Jest więc związana ze sztuką , oraz myślą romantyczną akreśiTdojizałośa, nie młodzieńczej brawury i krytyki, kiedy zmierza się bardziej do pako- 9 nania przeciwnika niż rozważania racji i wszechstronnego rozwijania własnego systemu. Jest także efektem tego romantyzmu, który przeszedłszy przez klęskę powstania listopadowego zabarwił się mesjanizmem i mistyką, nabierając .skłonności do upatrywania tajemniczych związków” wydarzeń, sensów symbolicznych, znaczeń ukrytych bądź zaszyfrowanych, rzutujących na pojmowanie prze-sztośd i perspektywę przyszłych losów.
W większości przypadków chodziło właśnie o wyrozumienie jutra, o przyszłość, jej wieszcze prze-niknięde, odsłonięde, o możliwość natchnionej prognozy. Przeszłość stawała się więc jakby wspótkomponen-tem tej prognozy, pozwalając na symboliczne kojarzenie bardzo odległych wydarzeń, na budowanie ciągów zależności i powinowactw sensów pozornie niejednorodnych, jakby pozbawionych więzi i logiki argumentacyj-nej.