Doświadczenie dziejów buntu okazuje się doświadczeniem totalitaryzmu, doświadczeniem, które Prometeusza przemienia w Cezara. Rewolucja wybucha w imię wartości, na miejsce starych praw wkracza nowa etyka. Rewolucjoniści, nawet, jak Camus ich nazwie, subtelni zabójcy „pocieszą się tym, że gwałt jest konieczny i dorzucać będą zabójstwa do zabójstw aż historia stanie się nieustającym gwałceniem wszystkiego, co w człowieku budzi protest przeciw niesprawiedliwości.” Camus musiał zapłacić wysoką cenę za antyrewolucyjność Człowieka zbuntowanego - kiedy pisał ten esej, rewolucja wciąż jeszcze była wmodzie. Nie ma jednak wątpliwości co do tego, że wszystko, co Camus przemyślał w Człowieku zbuntowanym, przemyślał właśnie antyrewolucyjnie, przeciwko myśleniu rewolucyjnemu.
W epoce rewolucji i wojen filozofia musi pytać o zło. Myślenie długo uchylało się od tego pytania, skrywało je za religijnym dogmatem grzechu pierworodnego, przekonaniem o nieodgadnionych wyrokach Opatrzności. Camus powie raz jeszcze, że trzeba odrzucić wiarę i prawo moralne, które mogłoby wskazać człowiekowi dobro i zło. Żadne kryteria logiczne nie pomogą rozpoznać źródła ani przyczyny zła. Będzie ono drwić z wątłego uzbrojenia ludzkich pojęć. Będzie zwodzić umysły, aby nie miały do niego dostępu. Będzie bezkarnie poczynać sobie z tymi, w życie których wtargnie. Użyje do tego z dawna wypróbowanych metod: uwięzi ich, zerwie łączność zresztą świata, zmusi do absolutnej samotności, odbierze sens wspomnień i marzeń, sparaliżuje wolę. Pośród dezorientacji, chaosu myśli i działań, przerażenia i bezsilności zatracą świadomość samych siebie, pewność, kim byli. Grunt życia usunie się im spod nóg, a wtedy sami wydadzą się w ręce choroby czy w ręce historycznych oprawców.
Świat rzuca wyzwanie tym, którzy pomimo wszystko chcą wierzyć w humanistyczne wartości jak w gwarancje człowieczego sumienia i którzy nie czują odpowiedzialności za przekraczające ich zło. Camus pisze w Człowieku zbuntowanym'. „Głosząc nienawiść do bogów i umiłowanie człowieka, Prometeusz odwraca się z pogardą od Zeusa i idzie ku śmiertelnym, aby poprowadzić ich do ataku na niebo. [...] Prometeusz, odtąd jedyny bóg, rządzi osamotnionymi ludźmi. Od Zeusa wziął tylko samotność i okrucieństwo, nie jest już Prometeuszem, jest Cezarem. Prawdziwy, wieczny Prometeusz ma teraz twarz jednej ze swych ofiar. Ten sam krzyk, idący z głębi wieków, rozbrzmiewa wciąż na pustyni scytyjskiej.”1
Doświadczenie nazizmu i stalinizmu to-w obu przypadkach jednocześnie-radykalne doświadczenie nihilizmu i radykalne doświadczenie rewolucji, a bunt wobec tego zła ma sens tylko ze względu na wspólnotę. W historycznym doświadczeniu buntu egzystencja rozumie samą siebie we wspólnocie - miejsce egzystencji jako miejsce współegzystencji. Tak właśnie myślał o dżumie Tarrou i doktor Rieux, a potem wszyscy, którzy się do nich przyłączyli. Człowiek zbuntowany sprzeciwia się złu - złu, jakie doświadcza przestrzeń egzystencji, która jest wspólna (co znaczy: w tym samym stopniu moja co nasza). „Prawdziwe życie kryje się w głębi tego rozdarcia. Samo jest tym rozdarciem. [...] Bunt napotyka nieustannie zło. [...] I kiedy rewolucja w imię potęgi i historii staje się tą zabójczą i nie znającąmiary mechaniką, pojawia się nowy bunt. [...] Doszliśmy do tego punktu.”
Dżumajest oto najwyższą formą zła wcielonego, za jej sprawą metafizyczna, transcendentna siła przejawia się w ludzkim świecie. Ziemskie piekło zarazy obejmuje wszystkich żyjących: ich zasługi, czyny, grzechy nie decydują o przeznaczonym losie. Nikt nie może liczyć na łaskę ani nikt nie może wskazać ofiar. O dżumie pisał Antonim Artaud, francuski poeta i wizjoner teatru: „Dżuma jest objawieniem, ukazaniem, wypchnięciem na wierzch uśpionego okrucieństwa, w jakim gromadzą się (w jednostce czy w społeczności) wszystkie przewrotne możliwości ducha. [...] Dżumajest czasem zła, tryumfu czarnych mocy, które potężniejsza niż one siła ożywia- aż wygasną. Jest [...] w dżumie jakby dziwne słońce, światło o niezwykłym nasileniu, [...] kiedy konający wzmaga - stopień po stopniu, szczebel po szczeblu - swą osobowość, kiedy ten, co żyje jeszcze, staje się z każdą chwilą istotą
59
Tamże, s. 226-227.