110 KRYSTYNA KRALKOWSKA-GĄTKOWSKA
trwania tej miłości w następnych pokoleniach — a nie gwałtem opóźniającym ewolucję1.
W introdukcji „rapsodycznej” Oficera oprócz elementu historii i ewoluującego elementu natury (ludzi powstania) zwraca uwagę symbolika „ojczystego drzewa” i „stosu ofiarnego”. Są to dwa wyraziste składniki wertykalne konstruowanego tu obrazu (obok gwiazd Sprawiedliwości i Wolności). Miąższem „ojczystego drzewa”, miąższem narodu zatem są idący na „stos” ofiarnicy. Użycie tej metafory, głęboko zakorzenionej w nieświadomości zbiorowej Słowian2, których najstarszymi sanktuariami były „święte gaje”, zespala epopeję powstańczą z naturalnym rytmem przyrody. Czyni też bardziej zrozumiałą, mniej konceptualną, kończącą cykl — konwersację drzew i wiatru.
Symbolika drzew, wyznaczających przestrzeń świętą dla narodu, wydaje się stałym komponentem struktur artystycznych Orzeszkowej. Wymienię tylko najbardziej wyraziste przykłady: otoczenie Mogiły w Nad Niemnem, przypominające leśną świątynię; miejsce zwane Królestwem Szczęścia w ... I pieśń niech zapłacze, stylizowane na prasłowiańską Arkadię, kwintesencję swojskości, rodzimości, w której mógłby i powinien zrzucić fałszywą skórę wrócony ojczyźnie „argonauta”.
W malowniczym, bogatym opisie leśnej łąki wyróżniają się elementy „architektoniki” i „liturgii”, stylizowane na sakralne:
W górze zaokrągla! się nad nią [ jak sklepienie kościoła — K.K.-G.] błękit nieba [...] w dole okrywała ją przyćmiona płachta słonecznego blasku, przerywana długimi, nieruchomymi słupami cieniów, od jodłowych gęstwin padających... W głębi, pod ciemną kolumną kilku splecionych ze sobą jodeł, słupem padającego od nich cienia okryty, wznosił się niewysoki pagórek, kształt podługowaty i łagodne stoki mający, niby wał, niby kurhan... W powietrzu jak w kadzielnicy olbrzymiej, głuszone zapachem pleśni, kipiały wonie jadłowca, smoły i cząbru, kiedy Jan i Justyna stanęli u Mogiły, na której gdzieniegdzie bujały proste i wysokie łodygi kampanuli, mające, zda się, tuż, tuż, przy najlżejszym powiewie, w delikatne, liliowe dzwonki uderzyć.3
Przedstawiono tu nabożeństwo odprawiane przez ojczystą przyrodę w zapomnianym przez ludzi (ten motyw powróci w Gloria victis\) patriotycznym sanktuariumjjPrzyroda zastępuje Polaków w kultywowaniu idei narodowowyzwoleńczych — w stosownym momencie przypomina im o obowiązkach wobec narodu. Przechowuje w sobie jak narodowe relikwie ciała poległych?^ Męczennicy historii zasilają życiotwórczą energię natury; ta, jak „Arka Przymie-rza między dawnymi a nowymi laty”, przemówi do ich następców, wskrzesi w nich życie i miłość. Tak właśnie Justyna, której „kolebka [...] stała już w katakumbie napełnionej mrokiem i milczeniem” (NN, s. 129), przeistoczy się wewnętrznie i odrodzi u Mogiły („W tym właśnie miejscu śmierci zdwojonym potokiem wezbrało w nich uczucie życia.” NN, s. 133).
W cytowanym ustępie powieści odnaleźć można także symbolikę „stosu ofiarnego”. Justyna czuje się tak,
jakby spod tej trawy, do której piersią lgnęła, wydobywało się i w nią wnikało niewidzialne płomię. Byłyżby zaraźliwym żarem spoczywające w samotnych mogiłach prochy zapomnianych? Albo w zamian nie otrzymanych wawrzynów otrzymywałyżby ich kości dar wiecznego pod ziemią gorzenia i wyrzucania na świat niewidzialnych iskier? (NN, s. 131)
Grupę drzew silnych i długowiecznych ( lub typowych dla polskiego pejzażu) pokazuje Jerzy Czesławowi, przyprowadzonemu przez bliskich do leśnego ustronia:
M. Ja ni on: Gorączka romantyczna..., s. 89, zauważa: „Bonnet, ten bramin historii naturalnej, jak go trafnie nazwał Ballanche, jeden z jego wielbicieli, bardzo popularny wśród romantyków, a zwłaszcza adorowany przez Krasińskiego, konstruował monistyczną drabinę jestestw, od atomu aż do najwyższego cherubina, łańcuch ciągłości, nieprzerwalności form! [...] Jedyna istota znajdująca się poza tym łańcuchem to Ten, który go stworzył [...] Ale ciąg stworzenia nie kończy się na najodleglejszym punkcie świata planet. Tam zaczyna się bowiem inne uniwersum. Tam błyszczą podobne najjaśniejszym gwiazdom niebieskie hierarchie.” M. Janion dostrzega podobną, optymistyczną wersję ewolucjonizmu w genezyjskiej nauce Słowackiego, złączonej z teorią kataklizmów (s. 88). Należy podkreślić, że pojmowanie ewolucji przez Słowackiego lepiej harmonizuje z filozoficznym dylematem, który Orzeszkowa zmuszona jest rozstrzygnąć w Gloria victis. Mimo to wybiera, jak się zdaje, Krasińskiego, zręcznie negliżując przyczynę potencjalnego sporu z mistrzem. Krwawe powstanie — czynnik zbrodniczy, hamujący ewolucję, przedstawia jako akt ofiarnej Miłości. Zmistyfikowany ewolucjonizm romantyków zamienia się w epoce pozytywizmu w poważną teorię naukową. Znajduje w nim wyraz monizm przyrodniczy. U schyłku życia Orzeszkowa wypiera się młodzieńczego ateizmu, zwraca się ku metafizyce (zgodna w tym względzie z trendami młodopolskimi), korzystając z okazji łagodnego przejścia od niewiary do powrotnego fideizmu poprzez adorację ewoluującej Natury — Arcydzieła Boga.
Zob. M. Janion: Gorączka romantyczna..., s. 62 przypomina o zainteresowaniu romantyków mitem dawności słowiańskiej — nie skażonej zmysłową kulturą w przeciwieństwie do greckiej i rzymskiej. „Mochnacki przyrównywał odnowioną poezję polską do »śpiewającego drzewa«.” Szczątkami mitów prasłowiańskich interesują się także pisarze młodopolscy — powstają wiersze, tomy poetyckie, dramaty zrodzone z tych inspiracji. Orzeszkowa korespondowała z Marylą Wolską, której poezja obfituje w ten rodzaj motywów. O ich pozycji w literaturze Młodej Polski pisze F. Ziejka: Motywy prasłowiańskie. W: Młodopolski świat wyobraźni. Red. M. Podraza-K wiatkowska. Kraków 1977, s. 208—213. Sądzę, że stylizacja Orzeszkowej korzysta z obu źródeł inspiracji, nie wynika jednak z jakiegoś programu, lecz pełni funkcję ornamentu, harmonizującego ze „światopoglądem" ulwom.
H. Orzesz k owa: NadNiemnem. Posłowie: J. K rzyżano wsk i. Warszawa 1984, s. 128. Dalej skról NN.