Obraz0 (30)

Obraz0 (30)



204 Em ile M. Cioran

nas samych. Świadomość, że coś się wydarzyło, że coś się złamało lub dokonało, przenosi nas w obszar niezdecydowania, na którym piętno odcisnął niebezpieczny czar, niedający się uchwycić ani naszym uczuciem, ani myślą. Wiemy po prostu, że staliśmy się istotowo inni w świecie tej samej istoty. (Jeśli liczba mnoga może mieć jakiś sens dla definicji pojedynczej i wyjątkowej kondycji sytuacji). Oczyszczone umiłowanie życia zasypuje tragiczną przepaść przed życiem, właściwą obsesji śmierci. Po śmierci jednak miłość zachowuje nie mniejszy od niego dystans, wypełniony od tej pory ulotnym poszukiwaniem po omacku i wiatrem pełnym wołań.

Po doświadczeniu śmierci niemożliwe niemal staje się zdławienie uśmiechu rozczarowania, który łączy upadek ze zwycięstwem.

Po tym tryumfie życia nabieramy skrupułów — z braku wstydu — by mówić o tryumfie. Wydajemy się bardziej przystępni w upadku, jesteśmy bardziej dumni w porażce, pewniejsi siebie w upadku. Wstępowanie wydaje się nam mniej świadome, przemienienie — mniej śmiałe, porywy — mniej konieczne. Przeciwnie, upadki, porażki, klęski przybierają szczególną formę, zyskują kontur i obramowują się stylem. Wszystko, co negatywne, zdobywa formalną doskonałość, a chaos odnosi zwycięstwo nad samym sobą. Z całego dławionego pomieszania wytryskuje żal, zrazu bojailiwy, później uporczywy —żal, że nie można kochać życia bez reszty, że nie zależy nam już na prawdach życia tak, jak na przesądach.

Oddalenie śmierci prowadzi nas do jego głębokiego doznania. Jedynie ścigani przez śmierć możemy mówić o oddaleniu bez emfazy. Zrozumiałem w ten sposób, że oddalenie się nie oznaczało utraty wszystkiego w bólu, lecz bezinteresowne zbliżenie się.

Odzyskać świat, który — nie będąc światem wartości — jest chwilowo jedyny. Móc związać się ze światem, niezależnie od wartości w ogóle i jego wartości poszczególnych. Albo uczynić ze złudzeń „wartości”. Albowiem wielkie oddalenie, które prowadzi nas ku śmierci i od niej pochodzi, zwraca się w nieunikniony sposób ku złudzeniom, by je ochronić, nie mając nic innego do ocalenia.

Jakbym nie był już ciałem, krwią, oddechem, wykorzenionym z czasu i zakorzenionym w dalekim błękicie, przemieniam się dzięki serafińskiej dematerializacji, w dźwiękowej próżni, przeszywanej płomieniami i nadprzyrodzonymi kolorami, jakbym rozpoczynał na nowo w pustce, zapominając o materii, nie wiedząc, czy kiedyś tamtędy przechodziłem, przeczuwając jednak u jej boku przejście!

Doznania bezkresne jak anielski błękit, drżenie duszy bez uwięzi, pozbawionej mnie samego! Uśmierciłem w sobie soki śmierci i wyrwałem ją z korzeniami, nie wiedząc, czy życie oparłoby się siłą własnych korzeni. Spijam soki wiatru, do życia przywraca mnie przeczucie istnienia bliskiego źródła, westchnienia podtrzymują mnie jak kolumny, a drżenie jest moim fundamentem.

Ten ból, który krąży we krwi jak lśniąca smoła, który rozszerza żyły i przenika do mózgu, poraża nerwy i rozprasza ciało bardziej niż marzenie, rozwiewa je w tym, co nieoczekiwane, i wylewa na rzeczy subtelny rozpuszczalnik, by w ich rozpłynięciu się ból bezustannie się potwierdzał...

Istnieją w naturze miejsca, gdzie również węże czują się samotne. I istnieje samotność w duszy, którą sama


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
48860 Obraz7 (117) 58 Em ile M. Cioran sprzyjających warunków egzystencji — te budzą w nas jedynie
Obraz2 (54) 108 Em ile M. Cioran w siec światłocienia—wszystko to zamyka nas jak w kleszczach ognia
Obraz1 (29) 206 Em ile M. Cioran dusza omija. Gdzieś w nas skupiła się cała samotność gatunku. Lęk
Obraz0 (152) 26 Em ile M. Cioran Jakaż radość z chwilowego pokonania smutku, z poczucia pustki gran
59378 Obraz5 (33) 174 Em ile M. Cioran Abstrakcyjne pasje: w delikatnych dłoniach, bladych dłoniach

więcej podobnych podstron