(fi Miłość cwydt by*'mrnnĄhw
dwoje jako swoiste dneło sftuld. Jest w nich siła. Coś promiennego, stiwr-lennego" (Girond). Siła dzięki kruchości, lamliwtiści związku. Słabe punk ty dodają prężnej giętkości. l\xłtrzymywanic się, rozświetlanie nawzajem. Wtdlc Hanny Arendt prawo do małżeństwa składa się na prawa czlo
wieka. „I\a^x)jxwlul>icnia tego, kogo się chce, stanowi elementarne prawo człowieka ^Małżeństwo homoseksualne? O tym się nie mówi, o tym się nawrt myśleć nic chce? Tb się czyni’4'. Leo Bersani w Homos (Harvard Univcrsity Press, Cambridge, Mass. 1995): wtopienie się wr tło większo-ści^,odgejowanicgcjo\vskości” może tylko wzmocnićhomofobię; „w ten sposota osiągniętyzostałby cel nomofobii: eliminacja gejów . Niebezpieczeństwo odlcsbienia kultury. Poprzez Ezrę Poundn Safbna:
PAPIRUS
M;łOJ9M ... 7m długo... Gonguia...
Powtarzam za Tadeuszem Różewiczem: „Chciałem opowiedzieć historię dwóch kobiet, które kochają nic tylko swoje intelekty, ale i swoje dała. Miłość Narcyssy i Pauliny”.
Małżeństwo: Julia Kristeva i Philippe Sollers^Wzajemność, napięcia, krzyżowanie pomysłów. Syn. Także macierzyństwo symboliczne: książki, wykłady, seanse psychoanalityczni. Moje ojcostwo symboliczne: Ca książeczka tylko?
Marcel Proust i Dauid Wojnarowicz: geje, heterycy czy lesbijki?
Na początku był biseksualizm. Dlatego—i u końca tej książki — mówię do Ciebie: Czytelniczko! Czytelniku! Tak się rodzimy — jeśli rozumiem Pla-
47 O małżeństwie homoseksualnym z perspektywy współczesnej Same-Sac Marriage: Pro and Gm, cducd by Andrew Sullivan, z perspektywy historycznej John Boswcll, The Marriage of Lif^ertess. Same-Ser Uniom m Prr-Modem Europę, Fontana Press, Harper Collins Publishers, London 1996.
Marcel Proust i Dat/id Wojnarowie?,: geje. heretycy ety lesbijki?
tema, Szekspira, Freuda i Flicssn, postpunkdwę Kathy Ackcr. Mówi do mnie Melinę Cixous: „Mężczyzna nic wiem, en to znaczy. Kobieta - nic wiem, co to znaczy. Lesteśmy złożeniami, ale nic dwóch pici, gdyż mamy tylko jedną pleć. Mamy jednak cos wspólnego, i ro jest dla mnie najważniejsze - tym czymś jest serce. y organ erotyczny, organ myślący, organ duchowy"4*. Wedle Julii, psychoanaliza Lacana miała doprowadzić do decyzji: jestem homo- lub heteroseksualistą. „Lub" - bez wahań. W jej psychoanalizie - przy wypowiedzeniu wojny płci - idzie oj"
Dlaczego Albcrtynę? Jednobrzmiące? Małe godziny. NiemaI rano. Wróciłem z Rit za. Maitrc d’ opowiedział, co, kto, z kim, jak. Co Alberty- i na? Z kim? Jak? Albertyna - moja? Jest czas zazdrości... To poszukiwanie i interpretacja. Bez końca. Podszyta nienawiścią zazdrość Swanna. Śledztwo i nadinterpretacja Odetty. Swann nic wie, że rządzi nim zazdrość. Jego zazdrość upada. Mówią, że moja zazdrość o AJbertynę wznosi wyobrażeniowe gmaszyska, które spisuję. Wiem o zazdrości mojej i ją piszę. Podobno sprowadzałem rzeźników i kazałem im opowiadać o swej robocie. Podobno kupowałem paniczów, żeby przebijali szpilami szczury. Samuel Bcckctt nazywa mnie matroną — leciwą, rozplotkowaną. Edmund Whitc stawia diagnozę, że pielęgnuję supermęski imaż, bo mam w zwyczaju pozywać na pojedynki i lubię wąsy. Georges Bataille utożsamia Albertynę z Agostincłłim. Szoferem, pilotem, waletem. A ja ną pograniczu. Tożsamości nie zamykam; pytam. W poszukiwaniu Alberta/ Albertyny. Wyzywam sicbic-innych: Sodomę i Gomorę. A na tej dyskotece w Coconic plotkuję z rozkoszą i barmanem. Piszę, że to „przez wstręt do potworności lub przez obawę pokusy - a przed resztą ludzkości ze wstydu”. Czy moja Albertyna to A-lbertyna czy A-gostinelli ? Może to nie zahamowania seksualne, ale zatrzymanie miłości? „Słyszała bowiem Odetta niedawno, jak pewna rzeźbiarka mówiła: «Można się wszystkiego spodziewać po mężczyznach, to takie chamy*”. I Odetta, czyli ja, „uderzona głębią tej pesymistycznej maksymy, przyswoiła ją sobie, powtarzała ją przy każdej sposobności z miną zrezygnowaną...Tym sa-
Ą* Z definicji sztuka to gest ratunku. Rozmou/a Tomica Kulińskiego z Heleną Cizous, prze!. Beata Maciejewska, „Magazyn Sztuki”, nr 12,1996, s. 180.
99