VI
Matematycy uczą nas, że połowy zawsze są równe. Kto jednak przeżył lata osiemdziesiąte, ten dobrze wie, że dzieliły się one na połowy, pod każdym względem nierówne: rozcięte rokiem 1989.
Na rok 1989 przypada data narodzin III Rzeczy-pospolitej i tym samym data anihilacji czterdziestu lat PRL, moment odrodzenia demokracji w Polsce i pierwszych nawoływań do rządów „silnej ręki”, zniesienie cenzury politycznej i żą- i danie przywrócenia cenzury obyczajowej, pierwsze — rozegrane w parlamencie, a społecznie powszechnie krytykowane — wybory prezydenckie, i wreszcie data drobnego niepowodzenia filmu Lawa. Ostatni fakt, choć nijak nie związany z poprzednimi, dowodzi tej samej rzeczy: oto w 1989 roku okazaliśmy się różni od naszych wyobrażeń o samych sobie. Na powierzchnię wolnego życia wyjrzało społeczeństwo, które nie 11
było ani jednołite, ani skore do kompromisów. Było to również społeczeństwo, które — prawdopodobnie — nie chciało już przeglądać się w arcydziełach literatury narodowej, nie chciało poprzez sztukę „uznawać się w jestestwie swoim”. Dlatego kinowe niepowodzenie Lawy, filmowej próby spojrzenia na zło historii przez pryzmat Dziadów, Maria Janion uznała za koniec formacji romantyczno-symbolicznej, koniec okresu, w którym poczynania społeczne regulowane były przez literaturę.
W filmie tym, jak napisał A. Werner (Dzieje ognia, „Ekran” 1989, nr 12), stworzył Konwicki „historię wewnętrznego ognia”, którego nie zdołały wyziębić ani krzywdy historii, ani bunt przeciw Bogu. Z kolei M. Janion (Krwotok lawy, „Kultura i Życie”, Dodatek „Życia Warszawy”, nr 1 z 5 I 1990) stwierdziła, iż w Lawie odtworzył Konwicki „całą kulturę symboliczno-romanty-czną, która była naszą tarczą i ochroną przez dwa wieki bez mała”. Jednak to, co najistotniejsze, wydarzyło się w kinach, nie zaś na planie filmowym czy w przestrzeni kulturowego dialogu o niewoli, toczonego w ciągu dwu stuleci. Mówiąc prosto, podkreślanej i omawianej przez krytyków doniosłości filmu nie zatwierdziła publiczność: oto „rodacy wieszcza nie kwapili się z obejrzeniem tego filmu” (Zorze wieczorne, s. 216). Niewątpliwie coś się zmieniało.
169