400 O poezji naiwnej i sentymentalnej
a gdy w jego obronie powołują się na teorię, to mogą na jej podstawie wydawać tylko sądy techniczne (dotyczące celowości dzieła), a nie sądy estetyczne, które zawsze muszą obejmować całość, w których więc rozstrzygające musi być doznanie. Gdyby chcieli chociaż zrezygnować dobrowolnie z ocen estetycznych i ograniczyć się do technicznych, byłby iz nich jeszcze jakiś pożytek, jako że poeta w natchnieniu, a wrażliwy czytelnik w momencie rozkoszowania się dziełem mogą łacno zaniedbać szczegóły. Ale tym śmieszniejszym jest widowiskiem, gdy takie prymitywne natury, które nawet za cenę najżmudniejszej pracy nad sobą mogą dojść co najwyżej do jakiejś jednej szczególnej sprawności, przedstawiają swoją ubogą indywidualność jako reprezentatywną dla powszechnego odczucia i w pocie czoła wyrokują o pięknie.
Pojęciu wypoczynku, jaki miałaby dawać poezja, wyznacza się zazwyczaj, jak widzieliśmy, zbyt wąskie granice, ponieważ ujmuje się je jednostronnie i stosuje tylko do potrzeb zmysłowości. Natomiast pojęciu uszlachetniania, do którego powinien zmierzać poeta, wyznacza się zazwyczaj zakres o wiele za szeroki przez to, że określa się je jednostronnie wedle samej tylko idei.
Otóż jeśli brać pod uwagę tylko ideę, to uszlachetnianie jest zawsze nieskończone, jako że rozum w swoich postulatach nie czuje się związany koniecznymi granicami świata zmysłowego i zatrzymać się może dopiero przy absolutnej doskonałości. Nie może go zadowolić nic, od czego da się pomyśleć coś jeszcze wyższego. Przed jego surowym trybunałem nie sta- i nowi usprawiedliwienia żadna potrzeba natury skończonej. Nie uznaje on żadnych innych granic, jak granice myśli, ta zaś, jak wiemy, ulatuje ponad wszelkie
granice czasu i przestrzeni. Takiego ideału uszlachetnienia, jaki wytycza rozum w swoim czystym prawodawstwie, poeta nie może stawiać sobie za cel tak samo, jak nie może obierać za cel niskiego ideału wypoczynku, który zaleca mu zmysłowość, ponieważ ma on wprawdzie uwolnić ludzkość od wszystkich ograniczeń przypadkowych, ale nie powinien znosić pojęcia człowieczeństwa ani uchylać jego granic koniecznych. Co poza te linie wykracza, jest egzaltacją, a do egzaltacji właśnie skłania go fałszywie rozumiane pojęcie uszlachetniania. Ale trudność polega na tym, że poeta nawet nie może się wznieść do prawdziwego ideału uszlachetnienia ludzkiego bez ryzyka, że posunie się jeszcze kilka kroków dalej. Po to bowiem, by tam dotrzeć, musi porzucić rzeczywistość, albowiem, jak każdy ideał, zaczerpnąć go może tylko ze źródeł wewnętrznych i moralnych. Nie w świecie, który go otacza, nie w zgiełku życia praktycznego, lecz tylko we własnym sercu napotka ten ideał, a swoje serce odnajdzie tylko w ciszy samotnej kontemplacji. Ale przy takim odsunięciu się od życia zdarzyć się może, że straci z oczu nie tylko przypadkowe, lecz nieraz także konieczne i nieprzekraczalne granice człowieczeństwa i szukając czystej formy, narazi się na utratę wszelkiej treści. Rozum będzie się zajmował swoimi sprawami w nadmiernej izolacji od doświadczenia, tak iż tego, co duch kontemplujący znalazł na spokojnej drodze myśli, człowiek działający nie będzie mógł zrealizować na zatłoczonej drodze życia. Dlatego też zazwyczaj marzyciela rodzi właśnie to, co jedynie mogło wydać mędrca, którego wyższość polega zapewne w mniejszym stopniu na tym, że nie stał się marzycielem, niż na tym, że nim nie pozostał.
Ponieważ nie można pozwolić ani pracującej części
26 — Listy...