—--—_ ° Poezji naiwne/ i sentymentalne/
ludzkości, by określała, pojecie wypoczynku wedle swoich potrzeb, ani części kontemplującej, by określa-ła pojecie uszlachetniania wedle swoich spekulacji, jeżeli to pierwsze pojecie nie ma stać się zbyt fizyczne i niegodne poezji, a to drugie zbyt hiperfizyczne i dla poezji zbyt abstrakcyjne, i ponieważ jednocześnie te dwa pojęcia, jak poucza doświadczenie, rządzą powszechnym sądem o poezji, przeto, chcąc je zinterpretować, musimy obejrzeć sią za taką klasą ludzi, która choć nie pracuje, jest czynna i zdolna do ideaii-zacji bez marzycielstwa, która łączy w sobie wszystkie realności życia z możliwie najmniejszymi jego ograniczeniami i unoszona jest przez strumień wydarzeń, nie dając mu sią jednak porwać. Tylko taka klasa może przechować piąkną całość natury ludzkiej, którą każda praca niszczy chwilowo, a życie w znoju niszczy trwale, i tylko ocna we wszystkim, co czysto ludzkie, może swoimi uczuciami ustanawiać prawa dla sądu powszechnego. Czy taka klasa rzeczywiście istnieje, albo raczej czy klasa, która rzeczywiście żyje w ta-kAch lub podobnych warunkach zewnętrznych, także wewnętrznie odpowiada temu pojęciu, to już inna kwestia, którą tutaj nie muszę się zajmować. Jeżeli klasa ta pojęciu temu nie odpowiada, to tylko sama siebie może oskarżać, ponieważ przeciwstawna jej klasa pracująca ma przynajmniej tę satysfakcję, że uważa siebie za ofiarą swojej kondycji. W takiej klasie społecznej fktórą tutaj ukazują tylko jako ideą, "bynajmniej nie wymagając uznania jej istnienia za fakt) charakter \ naiwny łączyłby sią z sentymentalnym, tak że jeden
zabezpieczałby drugi przed krahcowością: pierwszy chroniłby ducha przed egzaltacją, drugi — przed gnuśnością. Albowiem ostatecznie musimy wszakże zgo-dzić sUj na to, że ani charakter naiwny, ani sentyraen-
talny sam nie może wyczerpać ideału pięknego człowieczeństwa, który może się wyłonić jedynie z najgłębszego połączenia obu.
Gdy oba te charaktery wznosimy do poetyckości, tak jak to czyniliśmy dotychczas, niewątpliwie zaciera się wiele z ich immanentnych ograniczeń, a im bardziej -stają się one poetyckie, tym mniej dostrzegalna jest także ich przeciwstawność, ponieważ nastrój poetycki jest autonomiczną całością, w której giną wszelkie różnice i wszelkie defekty. Ale też właśnie dlatego, że tylko w pojęciu poetyckości te dwa sposoby odczuwania mogą występować łącznie, odmienność i ułomność każdego z osobna staje się tym bardziej dostrzegalna, im bardziej tracą one charakter poetycki — a tracą go w pospolitości życia. Im niżej schodzą do życia, tym więcej tracą ze swego charakteru rodzajowego, który je do siebie nawzajem zbliża, aż w końcu w swych postaciach karykaturalnych zachowują już tylko swój charakter gatunkowy, który je sobie nawzajem przeciwstawia.
To stwierdzenie każe mi zwrócić uwagę na pewien psychologiczny antagonizm międzyludzki, który może wydać się dziwny w epoce tak oświeconej; antagonizm, który dzieli ludzi bardziej niż podziały wynikające z przypadkowego konfliktu interesów, ponieważ jest radykalny i głęboko osadzony w formacji umysłowej; który artyście i poecie odbiera wszelką nadzieję, że wszystkim będzie się podobać i wszystkich wzruszać, co jest wszakże jego zadaniem, który filozofowi, nawet jeśli uczynił po temu wszystko, co było w jego mocy, uniemożliwia przekonanie o swej słuszności wszystkich ludzi, co jest wszakże implikowane przez pojęcie filozofii; który wreszcie człowiekowi w życiu praktycznym nigdy nie pozwoli zyskać po w-