bardziej moja od moich nóg, moje dzieła, moje listy, pisma, słowa są bardziej mną od moich rzeczy, moje ubranie od mego domu itd. Czynnik swojskości, intymności, przynależności do naszej jaźni jest w różnym stopniu rozpuszczony, wtopiony w różne posiadane przez nas rzeczy, we wszystkich jednak przedmiotach, z którymi łączy nas poczucie własności, jest jakby cząstka naszego Ja, ich losy są przez nas przeżywane jako nasze własne losy.1 Podobnie jak moje ciało jest po części mną, a po części po prostu moim ciałem, traktowanym jako coś wobec jaźni zewnętrznego (asceci traktują nawet ciało jako więzienie duszy), nasze rzeczy są zewnętrzne wobec jaźni, są moimi rzeczami, ale w jakimś stopniu są również mną. Znaczy to, iż traktuję je częściowo jako prezentację mnie samego i ich los odczuwam jako mój własny los. James słusznie zauważa, iż nasze posiadanie jest tym bardziej częścią nas samych, im więcej jest w nim naszej własnej pracy2. Mało jest bowiem łudzi, którzy nie doznaliby poczucia anihilacji osobowości z chwilą, gdy zostaje zniszczone dzieło wieloletniej pracy ich mózgu czy ich rąk.
Fakt posiadania jakiegoś przedmiotu tworzy więc między tym przedmiotem a naszą jaźnią stosunek głębokiej zależności, stosunek „partycypacji” — przedmiot należy do nas, a jednocześnie nasza jaźń jak gdyby „pławi” się w przedmiocie, jest z nim nierozerwalnie związana, losy przedmiotu są losami jaźni. Wzmacnia to niewątpliwie oddziaływanie przedmiotów posiadanych na charakter naszego poczucia czasu i intensywności istnienia. W ten sposób gromadzenie rzeczy staje się elementem swoistej eschatologii, stwarza stosunkowo silne poczucie zakotwiczenia, stwarza zapory przemijaniu, W kulturze, gdzie dominuje praca wyobcowana, narzucająca jednostce wyobrażenie „pustego” linearnego czasu, człowiek byłby zupełnie zagubiony w czystym przemijaniu — świat rzeczy posiadanych stwarza złudzenie oparcia w trwałym, odpornym na upływ czasu bycie, rzeczy stają się pokusą nie tylko o charakterze semiotycznym — jako znaki statusu, ale również pokusą o charakterze eschatologicznym, religijnym, jako przeciwdziałanie znikomości, kruchości istnienia, jako formy ucieczki od działania czasu, jako namiastki wieczności. Rzeczy są więc swoistą formą zbawienia człowieka znajdującego się w „piekle” przemijania.
Rzeczy posiadane są jednak poszerzeniem naszej osobowości nie tylko dla nas samych, ale również dla innych. Inni obserwując moje rzeczy traktują je również jako swoiste „ekspozycje” mojej osobowości, wydają o mnie oceny na podstawie mego wyglądu zewnętrznego, ubioru, mieszkania, posiadanych przeze mnie przedmiotów codziennego użytku, mebli, ozdób itp. Wszystko to stanowi dla nich znaki rozpoznawcze, według których tworzą osąd o mnie, o moich upodobaniach, gustach, o moim statusie społecznym, o mojej wartości jako człowieka, jako członka rodziny, przyjaciela itd. Ja, oczywiście, wiem o tej ciągłej ocenie mojej osoby na podstawie prezentowanych przeze mnie rzeczy i staram się otoczyć takimi rzeczami, które wywołują u innych korzystne wrażenie.
Tak więc fakt, iż rzeczy posiadane są jak gdyby „wtopione” w naszą osobowość, ma z antropologicznego punktu widzenia podwójne znaczenie: z jednej strony jaźń na tyle identyfikuje się z posiadanymi rzeczami, iż szuka w nich schronienia przed przemijaniem, z drugiej jednak strony — poprzez to wtopienie się w jaźń przedmioty wciągają całą osobowość w tę grę, która jest udziałem wartości ekonomicznych w świecie gospodarki towarowej, „wsysają” naszą jaźń, a następnie wyobcowują się, wyobeowu-jąc przez to również naszą osobowość, uniemożliwiając czy utrudniając pełną realizację wszystkich jej potencji. Podlegają one bowiem, jak wiadomo prawom wymiany towarowej. Człowiek w tych warun-
235
Tamże, s. 130—207.
Tamże, s. 191.