Jak realizować nową relację |
II. Uczenie się jest jedną z podstawowych właściwości człowieka. Uczymy się przez cale życie i jest to ściśle związane z samostanowieniem: przyswajamy sobie bowiem te doświadczenia i wiedzę, które są dla nas ważne. Kiedy jesteśmy do czegoś zmuszani, uczymy się jedynie, że wolno stosować wobec nas przemoc. Zmuszani do nauki, uczymy się najpierw, że jest ktoś, kto nas przymusza do przyswojenia sobie odkre-ślonych rzeczy. Od nas zależy, czy podporządkujemy się wywieranemu naciskowi i rzeczywiście zachowamy w pamięci lub wykonamy to czego mieliśmy się „nauczyć". Twierdzę, że zależy to od nas, gdyż w ostatecznym rozrachunku nikt nie może nas zmusić ani do myślenia, ani do działania. Zawsze jest to sprawa naszej samodzielnej decyzji, co jest dla nas ważniejsze: poddać się naciskowi, czy też nie, a o tym decydujemy sami i-każdy musi sam odnaleźć swoje własne granice.
Dzieci> kiedy zmusza się je do nauki, robią najczęściej to, czego; się od nich żąda, gdyż konsekwencje sprzeciwu są zazwyczaj zbyt duże. O tym muszą jednak decydować dzieci i współcześnie obowiązują inne kryteria niż za czasów naszego dzieciństwa. Dzieci przyswajają sobie zwykle jedynie tyle szkolnej wiedzy, ile jest niezbędne, by uniknąć grożących negatywnych konsekwencji. „Jeżeli nie przeczytam po południu strony w czytance i nie nauczę się treści, to jutro dostanę dwóję z wypracowania. Lepiej będzie jeśli przeczytam. Uczę sięj żeby nie dostać dwói." W ten sposób dziecko dowiaduje się, jak funkcjonuje szantaż i jak mu się ulega.
Rzeczywiste uczenie się odbywa się bez przymusu. Ta sama strona w czytance mogłaby przecież zainteresować dziecko. Dziecko jako osobę a nie ucznia. Z tej perspektywy zachowa w pamięci wszystkie sprawy, bodźce, skojarzenia, które je osobiście zainteresują.
Prawdziwa nauka odbywa się jedynie w oderwaniu od szkoły, np; kiedy czternastoletnia Rosi uczy się czegoś nie jako uczennica, lecz jako osoba. Na szczęście zdarza się to jeszcze dostatecznie często w szkole, chociaż zazwyczaj mimochodem, nieoficjalnie, „pod ławą". Szkoły nie interesuje, czego. Rosi uczy si^ jako osoba. Uczennica Rosi musi wykazać się określonymi wynikami i w tym celu musi się uczyć. Jeżeli naprawdę przyswoi sobie jeszcze coś z treści osobistych oprócz tych oficjalnych, których się uczy, jest to jej prywatna sprawa.
'
-
I«k realizować nową relację
Jeżeli Rosi przeczyta stronę z. czytanki, dzięki czemu otrzyma czwórkę z wypracowania, szkolą jest usatysfakcjonowana, albo też konkretniej - usatysfakcjonowany jest nauczyciel języka ojczystego, który dla Rosi reprezentuje szkołę. „Uczennica dobrze opanowała materiał" przetłumaczone na iczyk nowej relacji brzmi: „Skutecznie zmuszono Rosi, by skierowała swoje myśli w przepisanym odgórnie kierunku. Naprawdę skuteczniej
Szkoła nie jest jednak zainteresowana tym, aby Rosi prze-r/.ytała tekst, który ją osobiście zainteresuje, by odkryła dla siebie nowe treści, które pragnie zapamiętać. Jest to pożądane jedynie w takim zakresie, w jakim może pomóc w realizacji szkolnych obowiązków. Szkole jest obojętne, czy dzieci potrafią odnaleźć interesujące dla siebie treści w tym, do czego się je zmusza. Na szczęście jednak polityka przymusu nigdy nie daje rzeczywistych efektów i w jeji obrębie zawsze toleruje się skrycie inicjatywy prywatne. Z innych, o wiele większych kontekstów, dobrze znamy milczące i przyzwolenie dyktatorskich rządów na prywatność. Można powiedzieć, że rezultaty osiągane przez szkołę, a nie są one zbyt imponujące, mogą zaiste nieć jedynie dlatego, że dzieci, pomimo nieustannej walki, przeciwko przymusowi szkolnemu, poniżeniu i lekceważeniu,, ograniczaniu i niszczeniu, pozostały ciekawe i żądne wiedzy, lednak szkody, jakie wyrządza szkoła są ogromne. Jak mogę wesprzeć moje dziecko w rzeczywistym procesie uczenia się? l*o pierwsze uświadamiając mu, że jako matka lub ojciec, uważam naukę w szkole za pozbawiony skrupułów przymus i że nieważne są dla mnie oceny, jakie szkoła wystawia za wymuszoną naukę. „Stopnie, które otrzymujesz w szkole są wynikiem przymusu i dlatego są mi całkowicie obojętne." Jeżeli dzieciom zależy na stopniach, cóż, możemy to zaakceptować. Ważne jest tylko abyśmy my, rodzice, nie oczekiwali dobrych stopni. Ważne jest, żeby szkoła nie oddaliła nas od dzieci, abyśmy nie zaczęli postrzegać ich jako uczniów.
Sądzę, że rodzice wiedzą, co naprawdę interesuje dzieci i mogą proponować im różne wspólne przedsięwzięcia, sprawiać im odpowiednie prezenty, albo też w ich obecności zajmować się tym, co im samym sprawia przyjemność, a dzieci same wyszukają sobie coś, co je zainteresuje. -