IGO Jak realizować nową relację tl
IGO Jak realizować nową relację tl
.1
fTnes (3 lata) ciągnie, Melanię, (3 łatą) zą włosy. Melania za to ją gryzie. Krzyczą na siebie i płaczą. Jestem przy nich, klękam i przyglądam się im. Otwieram się na to, co robią ^.przejmując się ich kłótnią. Odczuwam ich cierpienie i burzliwą energię konfliktu. Ines chciała przejechać się na rowerze Melanii. „To mój rower" - woła Melania i odmawia.
Żadna nie oczekuje ode mnie pomocy. Ani Melania, ani Ines nie chcą mojej interwencji, więc pozwalam im kontynuować kłótnię. Czyż mogę nieproszony wtrącać się w ich sprawy, które w tej chwili są przykre, pełne bólu i cierpienia, złości, wściekłości i gniewu? Czy mam prawo wkroczyć niczym sędzia, aby „zaprowadzić porządej£"j? Zaprowadzić porządek... jakże często doświadczałem, że „przywracający pokój" dorośli korzystali ze swej władzy, aby zakończyć konflikt. Ktoś sięga po środki przemocy - podniesiony glos, przewagę fizyczną, nacisk psychiczny, aby przerwać cudzą kłótnię. Rozpoczyna wojnę, aby ustanowić „pokój" między walczącymi dziećmi. „Macie się mnie wszyscy słuchać" - żąda władca, zaprowadzając porządek.
Jednak zachowując się w ten sposób demonstrujemy dzieciom, że konflikty można zażegać jedynie jeszcze większą agresją i władzą.
Warto pamiętać, że takie postępowanie nie tworzy pokoju, ale stwarza jedynie przesłanki do przyszłej wojny.
Nie obwiniam dorosłych z powodu takiego postępowania. Dorastaliśmy w tradycji osiągania pedagogicznych efektów, boimy się bezpośredniej konfrontacji i tak bardzo pragniemy pokoju, że chcemy wprowadzać go agresywnymi metodami. Nasze lęki i niezdolność zaakceptowania agresywnych konfliktów jako jednego z elementów ludzkiej rzeczywistości sprawiają, że w takich sytuacjach stajemy się bezradni, nieskuteczni i niemądrzy. Oprócz tego „postęp" wymaga od nas, abyśmy odrzucali każdy rodzaj agresji. Oczywiście oprócz agresji stosowanej dla zniszczenia agresji, tej nawet nie zauważamy.
Powoli, w obcowaniu z dziećmi, oddalając się od świata dorosłych, przyjąłem inne reguły postępowania. Doświadczyłem, że dzieci potrafią radzić sobie ze swoimi kłótniami w bardzo prosty i jasny sposób, postrzegają konflikt .inaczej niż dorośli. Podsumowałem to kiedyś bardzo prosto: dzieci nie zabijają się, kłócą się bez zamiaru zrobienia sobie krzywdy.
Nie znają żadnych procedur służących zabijaniu. Dzięki nim nauczyłem się znowu nieskrępowanego postępowania w sytuacjach konfliktowych, tak jak w czasach dzieciństwa.i
Klęcząc przed Melanią i Ines „jestem obecny", otwieram się i skupiam na nich, wnosząc w ich konflikt moją akceptację: „Lubię, was, każdą z was. Lubię was również wtedy, gdy się kłócicie". Potem następny krok: „Lubię was niezależnie od waszych kłótni. Nieważne czy się kłócicie czy też nie, lubię was bez żadnych ograniczeń." Nagle odkrywam w sobie przestrzeń dla ich agresji, której przejawy atakują moje uszy; dla ich wściekłości i złości poruszających we mnie głęboko skrywane uczucia. Otwieram się bez lęku na ich konflikt świadom natłoku moich własnych uczuć.
Wiele się nauczyłem. Potrafię patrzeć na łzy innych łudzi/ nie narzucając im natychmiast swojej pomocy. Potrafię przyglądać się i towarzyszyć im pełen spokoju> ciepła i skupienia, czasem jedynie oferując dotyk. Uczyłem się tej postawy najpierw w grupach spotkaniowych, w których ufaliśmy sobie tak bardzo, że mogliśmy płakać, kiedy czuliśmy taką potrzebę, a nasz płacz nie budził w innych lęku ani chęci natychmiastowego pocieszania. Obcując z dziećmi ponownie odkryłem ten rodzaj zaufania: powierzały mi swoje kłótnie, łzy i wściekłość. To ogromnie cenny rodzaj zaufania, które nie potrzebuje niezdarnego „pomagania".
Przez cały czas, jaki spędziłem z dziećmi w ramach projektu badawczego, ani razu nie zostałem poproszony przez nie o załagodzenie konfliktu. Byłem zawsze gotów to zrobić, o czym im oczywiście powiedziałem. Jednak dzieci nie były zainteresowane moją pomocą, same rozwiązywały swoje kłótnie. Zdarzały się porażki i zwycięstwa, czasem zawierały zgodę. Ani przegrane, ani zwycięstwa nie były zbyt dramatyczne, Pojawiały się i mijały, ustępując nowym zdarzeniom. Dzieci traktują konflikty inaczej niż dorośli. ^
Czasami wzywano mnie na pomoc. „Ona jest głupia. Zrób coś, żeby nie chodziła już do naszej grupy." albo „Hubertus powiedział..."'.
Wołanie o pomoc było bronią w walce, miało pomóc zwyciężyć. Tylko w tym celu powoływali się na mnie lub żądali mojej interwencji. Potrzebny im był sojusznik. Kiedy zauważyłem, w jaki sposób „korzystali" z mojej osoby, oznajmiłem: „Wiecie, że nie wchodzę w wasze kłótnie. Nie mam zamiaru opowiadać się po niczyjej stronie." Nie zawieram przymierza