96 Jak realizować nową relację
mają prawo do wyrażania swoich uczuć i ich wściekłość jest wartą tyle samo co nasze uczucia. Jednak nie rezygnujemy z powodu ich uzasadnionego gniewu z troski o nas samych.
V; Kie usprawiedliwiam tu tych, którzy z radością wykorzystują każdą wymówkę, aby móc zostawić dzieci same. Nie piszę usprawiedliwienia dla ludzi, którzy uważają dzieci za kamień u szyi. Zwracam się do rodziców, którzy czują się odpowiedzialni za swoje postępowanie, którzy lubią i akceptują swoje relacje z dziećmi. Każdy z nas posiada własne granice określające współistnienie z dziećmi i ich pragnieniami i to, co dla kogoś jest zbyt wielkim ciężarem, innemu ledwie wystarcza. Obu łączy jednak poczucie odpowiedzialności za swoje postępowanie. Odpowiedzialność ma w tej sytuacji decydujące znaczenie: jeżeli świadomie decyduję się zadbać o siebie, chociaż jestem w tej chwili potrzebny dzieciom, nie jestem ich wrogiem. Lubię moje dzieci zarówno wtedy, gdy odchodzę od nich, aby zająć się sobą i Uzupełnić mój zapas energii, jak i wówczas, gdy ponownie do nich wracam, by się nimi zajmować. W niczym mi nie przeszkodziły i nie mam z ich powodu wyrzutów sumienia. Natomiast moją otwartość i uczciwość sprawiają, że mimo swego gniewu dzieci nie czują się odrzucone i poniżone przez dorosłych. Wyraźny komunikat: „Teraz nie chcę.", nie krzywdzi, lecz odwrotnie, pomaga.
Sądzę, że zdanie: „Muszę troszczyć się o moje dzieci" stanowi dla wielu rodziców ponure zobowiązanie. Jak powstało owe „musisz!"? Czy nie musisz zadbać najpierw o siebie, aby móc stać się pełnym miłości rodzicem? Pedagogiczny sposób myślenia ustalający reguły postępowania rodziców wobec dzieci jest przyczyną wielu cierpień, które przynosi to okropne zobowiązanie poświęcania się dla dobra swoich dzieci. Sądzę również, że wiele młodych par nie chce mieć dzieci z lęku przed tym idiotycznym zobowiązaniem, które lekceważy dorosłych, a dzieci wynosi na piedestał.
Zdarza się, że niezależnie od naszych chęci i potrzeb musimy być z naszymi dziećmi. To prawda. Ale prawdą jest również^ że tak się jedynie zdarza i że możemy się zastanowić, czy właśnie teraz musimy rezygnować z siebie. Ale nawet wtedy mamy prawo do uczucia złości i nie musimy zadręczać się z tego powodu. W nowej relacji my sami kierujemy naszymi działaniami i sami decydujemy jak postąpić, kiedy jesteśmy zmęczeni naszymi dziećmi.
Często czujemy, że dzieci nam przeszkadzają; podobnie zresztą rzecz się ma z dorosłymi. To normalne, że inni działają nam na nerwy, że nam przeszkadzają, że pragniemy się czasem uwolnię od ich obecności.
Dzieci mają własny, specyficzny sposób komunikowania swoich pragnień. Zazwyczaj robią to wprost, nie zwracając uwagi na nasze potrzeby. Bez pytania wkraczają w nasz obszar, podczas gdy my, dorośli, stale się zastanawiamy, czy nie przeszkadzamy właśnie drugiej osobie i co ona sądzi o naszych pragnieniach. Jeżeli zakomunikuje nam, że jej przeszkadzamy, odgryzamy się, albo też wycofujemy się i w przyszłości postępujemy ostrożniej.
„Zostaw mnie w spokoju" - „Nie mam teraz czasu" - „Nie mogę się w ogóle skoncentrować" - „Muszę pracować" - „Nie przeszkadzaj mi" - istnieje mnóstwo sytuacji, w których kontakt z dziećmi jest nam całkowicie nie na rękę.
Jeżeli Feliks chce czegoś ode mnie, podczas gdy ja pracuję właśnie nad tekstem, przeszkadza mi. Wolałbym skończyć moją pracę (a więc dopisać rozdział), a potem mieć już czas dla niego. Czasem bycie z dziećmi jest ogromnie uciążliwe. Sądzę,, że powinniśmy uczciwie przyznać, że dzieci wciąż na nowo nam przeszkadzają. Chcą od nas czegoś, na co nie mamy najmniejszej ochoty, ale nie oznacza to, że nie lubimy ich za to, że nas złoszczą, itd. Po prostu, teraz w tej chwili chcemy, żeby zostawiły nas w spokoju. Później znowu będziemy mieli dla nich czas. Im młodsze dziecko, tym więcej uwagi potrzebuje z naszej strony, gdyż nie potrafi samodzielnie realizować większości swych pragnień. Jeżeli niemówlę takie jak Feliks płacze, zaglądam do niego, nawet jeśli mi to przeszkadza (byłem właśnie u niego i wszystko jest już w porządku). Jednak gdy Diana (5 lat) jest w pokoju, w którym piszę i chce czegoś ode mnie, nie reaguję. Uprzedziłem ją wcześniej, że jestem zajęty. Po chwili Diana zauważa, że nie mam teraz dla niej czasu i zajmuje się czymś innym.
Są to zakłócenia innego rodzaju, niż te> które opisałem w rozdziale Relacja bez zakłóceń. Tam pisałem o deformacjach w postrzeganiu rzeczywistości, zaburzeniach w relacji z drugim człowiekiem. W nowej relacji nie stoją one już między nami a dziećmi. W tym rozdziale zajmuję się zaburzeniami, które powstają kiedy postępujemy szczerze i uczciwie wobec siebie,