więcej wspólnego, niż mogłam przypuszczać. Żadna z nas nie robiła tego, czego od nas oczekiwano, i żadna z nas, ewidentnie, nie była szczególnie rodzinna. A jednak Floss i Magiczna Kraina były naszą ostatnią szansą, ostatnią deską ratunku. Przynajmniej tak sądziłam. Jeśli rzeczywiście było tak źle, jak mówiła Lucja, to chyba mieliśmy spore kłopoty.
Odwróciłam się na pięcie i weszłam do środka. Minęłam Nicholasa, który wstawiał kolejną porcję wody na herbatę. Spojrzał na mnie, na Łucję, odstawił delikatnie czajnik do zlewu i bez słowa ruszył za nami.
Nasza mała kolumna przedefilowała przed Toniem i Maxem, nadal nachylonymi ku sobie. Wyglądali, jakby rozmawiali w ten sposób od kilku dni. Nawet oni zauważyli, że coś się święci. Zajęli miejsca za Nicholasem, więc wszyscy Banici byli razem, gdy podeszłam do Floss. Siedziała w swojej pracowni z nieruchomymi rękami zapatrzona w pustkę, której ja nie widziałam. Nie chciałam przerywać jej rozmyślań, ale musieliśmy wiedzieć, na czym stoimy. Z każdą godziną zbliżaliśmy się do daty na wezwaniu Tonią.
- Lucja mówi, że to złe wieści - wydusiłam z siebie. - Mówi, że nam nie pomogą.
Floss spojrzała na mnie, otworzyła szeroko oczy, widząc grupkę stojącą za mną, ale powiedziała tylko:
- Ależ tu się plotki szybko rozchodzą.
Miała bardzo łagodny ton. Poczułam, jak wszystko we mnie oklapło. Naprawdę chciałam, by Łucja się myliła. Pragnęłam wiedzieć, że mamy jakieś cudowne miejsce, do którego w ostateczności możemy uciec. Tak naprawdę to cały czas na to liczyłam. Gdy tylko coś się sypało, myślałam sobie: a co tam, zawsze możemy uciec do Krainy Magii. Łucja tak robiła, gdy potrzebowała kryjówki. My też tak mogliśmy postąpić. Tyle tylko, że wszystko wskazywało na to, że jednak jest inaczej. A gdybyśmy nawet spróbowali, to mogłoby być nie lepiej niż tutaj, przynajmniej dla Floss. Ta sama zagwozd-ka, inni gracze.
Floss obrzuciła każde z nas uważnym spojrzeniem, po czym powiedziała:
- Wiecie, moja rodzina to przecież niejedyni mieszkańcy Magicznej Krainy.
- To prawda - potwierdziła Lucja. - Ale wiesz przecież, że niektórzy z pozostałych potrafią być przerażający. Przynajmniej czasami - dodała po namyśle.
Przypomniała mi się wcześniejsza rozmowa Łucji i Floss dotycząca trolla. Już chciałam ponownie o niego zapytać, gdy zauważyłam, że na ustach Floss zagościł jakby uśmiech. Postanowiłam zaczekać ze swoim pytaniem.
- Słusznie - zgodziła się z Lucją Floss. - Ale, jak sama zauważyłaś, tylko niektórzy, a i ci nie zawsze. Te straszne rzeczy, które pamiętasz, to pewnie wspomnienia z twojego pierwszego przejścia. Byłaś wtedy sama. Wszystko wydaje się straszniejsze, gdy jest się samemu.
- To prawda - gładko podjęła Łucja. - Wiem też o tych dobrych. Jest El Jeffery, to na pewno. I Freddy.
Gdy wymówiła to ostatnie imię, jej głos stał się łagodny, a oczy zabłysły. Wyprostowała się i dodała:
- Chociaż powinniśmy zachować Magiczną Krainę jako jedną z możliwości, chciałabym, by reszta wiedziała, że nie wszystko jest idealne. To ważne. Przy podejmowaniu decyzji.
Chciałam się dowiedzieć, kim były osoby, o których wspomniała Łucja. Czy El Jeffery był bratem Floss? Czy
89