nowi udało się założyć zwarty i silny Kościół, którego organizacja zresztą była dość podobna do organizacji Kościoła powszechnego. Narzucał swoim wiernym bardzo surową moralność ascetyczną, absolutną wstrzemięźliwość, umartwienia i posty. W wiekach II i III marcjonizm był dosyć rozpowszechniony w całym cesarstwie, po czym, od wieku IV, zaczął stopniowo zanikać; w końcu wchłonięty został przez manicheizm.
Marcjon, po zerwaniu z ortodoksją, świadomie odseparował się od Kościoła powszechnego, którego wyznawcy, jak uważał, podlegali demiurgowi. Większość gnostyków natomiast pragnęła zgrupować się w łonie samego Kościoła w elitę ludzi doskonałych, duchowych, czyli pneumatyków, w przeciwieństwie do psychików, to znaczy masy prostych wiernych. Oni i ich uczniowie tylko wówczas opuszczali ortodoksyjne wspólnoty, gdy ich stamtąd wykluczano.
GNOSTYCY I SPOŁECZEŃSTWO POGAŃSKIE
1
Gnostycyzm stanowił dla Kościoła niebezpieczeństwo bardzo poważne i wielopostaciowe. Odcinając chrystianizm od jego korzeni biblijnych, od Starego Testamentu, pozbawiając Chrystusa jego realności materialnej, aby mu pozostawić tylko pozór człowieczeństwa, i odrzucając wcielenie, gnostycy odbierali chrystianizmowi charakter religii historycznej i sprowadzali go do spekulacji nie mającej konkretnego punktu oparcia, dość bliskiej abstrakcjom, na jakich zbudowane były kulty misteryjne. Gnostycy usiłowali ponadto uzupełnić, a nawet zastąpić niedoskonałą naukę Kościoła przez własną naukę, objawioną przez Chrystusa, jak twierdzili, szczupłemu gronu apostołów i przez nich przekazaną tylko tym wiernym, którzy zdolni byli przyjąć ją i przyswoić sobie. Taki eżoteryzm pozostawał w jaskrawej sprzeczności z uniwersalnym charakterem nauki chrześcijańskiej. Pogarda, z jaką gnostycy odnosili się do materii, doprowadzała ich bądź do surowej ascezy, która miała zatryumfować nad więzami cielesnymi, bądź przeciwnie, do nieokiełznanej rozpusty, uzasadnionej tym, że gnostyk już jest uwolniony, nie musi więc narzucać sobie żadnej wstrzemięźliwości i jego postępki są absolutnie obojętne. Chrześcijańska moralność mogła jedynie kategorycznie odrzucić podobne poglądy. Władza kościelna musiała poza tym potępić tę mistykę w swej zasadzie indywidualistyczną, dla której osobiste doświadczenie wyzwolenia własnej jaźni było ważniejsze, a nawet zastępowało zbiorowe przejawy kultu. Gnostycyzm przypisywał ponadto wielkie znaczenie spekulacjom i zabiegom związanym z astrologią i magią, które zmierzały do uwolnienia duszy od tyranii potęg czy też archontów świata zmysłowego-Wreszcie bujna mitologia, w której większość gnostyków znajdowała upodobanie, równała się ponownemu wprowadzeniu w ramy rzekomo chrześcijańskie wielkich dawek pogaństwa i poglądów w praktyce politeistycznych.
Gdyby gnostycyzm zdobył przewagę, prawdziwa oryginalność chrystianiz-rnu rozpłynęłaby się w otaczającym go synkretyzmie. Ten typ mistycyzmu bowiem, na jaki powoływali się gnostycy, był bardzo blisko spokrewniony z mistycyzmem kultów misteryjnych, a biorąc rzecz ogólniej, z pogańską religijnością tej epoki. Jest rzeczą charakterystyczną, że wśród pism składających się na gnostycką bibliotekę w NagHammadi znaleziono teksty literatury hermetycznej; pomimo swojej teoretycznej ekskluzywności i ezoterycznej atmosfery, w której lubowali się gnostycy, reprezentują one jednakże jakiś aspekt prądu synkretycznego.
Wydaje się zresztą, że władza i opinia pogańska nie pomyliły się w tym przypadku. Można bardzo słusznie zauważyć, że poza marcjonistami, którzy nie są gnostykami w ścisłym tego słowa znaczeniu, gnostycyzm prawdopodobnie nigdy nie był prześladowany. Ich ortodoksyjni przeciwnicy oskarżali gnostyków o tchórzostwo, ale zdaje się, że gnostycy odrzucali męczeństwo raczej z zasady niż ze strachu. Euzebiusz wkłada w usta Bazylidesa słowa, że „wolno jeść mięso bożyszczom ofiarowane i że można zaprzeć się wiary w czasach prześladowań”.3 Nie mamy pewności, czy w tej drugiej kwestii Bazylides istotnie żywił takie przekonanie, natomiast pewne jest, że tak myśleli różni nauczyciele gnostycy, których zdaniem męczeństwo równało się samobójstwu. Narażanie się na męczeństwo, aby naśladować mękę Chrystusa, było w przekonaniu doketów uleganiem złudzeniu, Chrystus bowiem cierpiał tylko pozornie i niedorzecznością było poddawanie się torturom, których on sam nie wycierpiał. Jedynym sposobem zjednoczenia się z nim i dania świadectwa jest stanie się doskonałym dzięki gnozie. Ponieważ doktryny gnostyckie były ponadto udzielane w zasadzie tylko wtajemniczonym, był to jeden więcej powod, aby nie wyznawać wiary publicznie; lepiej było, żeby usta się jej wyrzekały, niż żeby zdradziły jej tajemnice niegodnym uszom. Jeżeli możemy wierzyć Tertulianowi, Walentyn uważał, że ludzie nie są powołani do tego, aby wiarę swoją głosić na ziemi, dopiero dusza wyzwolona przez śmierć cielesną z więzów ciała zostanie wystawiona na taką próbę, kiedy będzie się wznosić przez sfery niebiańskie. Należało potępiać męczeństwo także dlatego, aby nie sugerować, że Bóg może pragnąć krwi.
Ta zasadnicza odraza do męczeństwa łączyła się z praktycznymi ustępstwami na rzecz opinii pogańskiej. Chrześcijanie ortodoksyjni, zgodnie z Dekretem apostolskim, pomimo że Paweł stwierdził, iż jest to sprawa błaha, dalej Powszechnie stosowali się do zakazu spożywania żertw pogańskich, to znaczy nie spożywali mięsa zwierząt składanych bogom w ofierze. Gnostycy nie Podzielali tych skrupułów i jadali owe żertwy bez najmniejszych oporów. Ireneusz, który z tych samych względów co Euzebiusz przytacza ten szczegół, dodaje, jakoby gnostycy twierdzili, że posiadają moc opanowywania archon-