Ajschylos to głęboki dramaturg religijny; Eurypides — olśniewający, choć nierówny reprezentant nowego ducha, którego tak krępowały stare formy; natomiast Sofokles to artysta. Wiadomo, kim jest artysta: to ktoś, kto wytwarza rzeczy piękne, a przynajmniej ładne, a jeśli jest artystą dobrym, wówczas to, co robi, jest dla nas dobre. W ten sposób myśli nasza publiczność, i tak też -bardziej zasadnie - sądzili Grecy. Ubiegłowieczni krytycy nigdy nie przestali dziękować Niebu, że Sofokles wierzył w bogów - ich głęboka satysfakcja nadal żyje w wypracowaniach egzaminacyjnych — a zdobywszy pewność co do tego, że Sofokles był artystą dobrym, oddawali się wdzięcznemu i zajmującemu zadaniu polegającemu na badaniu i podziwianiu jego niezwykłej techniki.
Nie zmienia to jednak faktu, że wyczuwało się w tym atmosferę konwencjo-nalności. Ajschylos miał swoją religię, Eurypides swoje obrazy i niezwykle tragiczne pojedyncze sceny. Cóż można było powiedzieć o Sofoklesie? Że jego religia i polityka były godne podziwu, a jego sztuka doskonała? Że to ktoś skupiony na sztuce? W rzeczy samej, kiedy padał tytu\Elektra, trudno było zapewne o inne skojarzenia, choć w pewne zakłopotanie wprawiał „happy end” zamykający tę sztukę i to, że unika ona konfliktu moralnego. Poecie, który napisał równieżAntygonę, wytykano nadmierny spokój ducha i stępienie zmysłu moralnego, zaś Elektrę objaśniano w oparciu o założenie, że Sofokles po to, by tę sztukę napisać, cofnął się w epokę Homera. Utrzymywano, że Sofoklesa interesowały głównie osoby; zdarzenia traktował jako rzecz oczywistą, badał zaś uczestniczące w nich postacie — jak gdyby postać można było badać w moralnej próżni.
11S