HUMANIZM TO ZA MAŁO
dzieję i pociechę wiary, które chronią wierzącego przed zwątpienk -i 11 Męstwo Rieux jest tym większe, że nie stoją za nim żadne zewnętrzni racje i że on sam, świadomy tego, wie również, że jego zwycięstw, i „będą zawsze tymczasowe”. Nie rezygnując z walki, staje się wię< bohaterem heroicznym. Pozbawiony złudzeń, mówi: „Jestem w cici 11 ności i próbuję widzieć jasno”.
Dobrze jest wyobrazić sobie tę scenę. Obaj rozmówcy, siedzący po obu stronach biurka, mają twarze i sylwetki pogrążone w mroku Niekiedy tylko, pochylając się w swoją stronę, wchodzą w krąg świa tla lampy stojącej pomiędzy nimi na biurku. Gra światła i ciemnosi i wyostrza ich rysy, nadaje powagę racjom, każe dostrzegać meta In ryczny wymiar tego dialogu. Rozważane są w nim bowiem kwesin podstawowe: niezgoda na świat przynoszący niewinnym cierpienie, bi u u przeciwko obojętnemu Bogu, samotność jednostek i ich heroiczna wal ka. Bohaterowie Camusa są powściągliwi, pada więc tylko tyle słów, il< jest konieczne, dorosłym mężczyznom trudno przychodzą zwierzenia W efekcie tej rozmowy Rieux zyskał przyjaciela i sojusznika w walce z dżumą, Tarrou znalazł człowieka, który zrozumiał jego życiowe wybc >ry
Albert Camus był z wykształcenia filozofem, talent i wrażliwo, uczyniły z niego artystę. Wypowiadając się w prozie, uważał, że idei stanowią kościec każdego dzieła literackiego. Przypomnijmy, że uwa żał powieść za „filozofię przeprowadzoną w całości przez obrazy”. Nu powinno więc dziwić, że wybrał dla Dżumy formę dzieła paraboli* nego. Istota narracji parabolicznej sprowadza się przecież do wyrazi nia, poprzez nią samą, prawd uniwersalnych. Wydarzenia i postacie opisane w Dżumie stają się więc ilustracją idei, których rozwią/u nie nurtowało samego pisarza. Należy zatem uwzględnić umowno1,' literackich znaków samego dzieła.
Oran, algierskie miasto położone u północnych wybrzeży Afrylu, istnieje naprawdę. Powieściowy Oran staje się jednak symbolem k.i dego miasta, więcej: wydaje się, że utożsamić go można ze światem w ogóle, a jego mieszkańcy to po prostu ludzie, którzy „tu się nu< I ■( i starają się nabrać przyzwyczajeń”. Ich egzystencja jest banalna, czyi i ności rutynowe, nastawione na robienie przynoszących zyski inten sów, rozrywki zaś sprowadzają się do kilku „prostych radości”. Mil< >• <
|est bezrefleksyjna, a śmierć niewygodna, ludzie tu żyją i umierają w samotności. Oran, śródziemnomorskie, palone słońcem miasto, to w istocie ludzka pustynia, miejsce wyobcowania, złudnego przekonania i»Istnieniu ludzkiej solidarności. I właśnie na taki świat spada zaraza.
Nie sposób opisać tłumu. Trudno jest oddać zbiorowość. Literatura posługuje się więc chwytem zastosowanym również przez Camu-• i. Wybiera on z grupy kilka postaci, na nich się koncentruje, stają się one rzecznikami pewnych postaw i idei. Spójrzmy więc na bohaterów Dżumy. Lekarz, urzędnik, dziennikarz, młody, zainteresowany iwiatem człowiek, drobny przestępca, uczony jezuita - wszyscy oni stanęli w obliczu dżumy. A raczej zostali postawieni, schwytani w pułapkę, bezlitośnie skonfrontowani z epidemią. Camus nieprzypadkowo wybiera takich właśnie bohaterów. W ich postaciach bowiem kryla się pewne modele zachowań. To typy ludzkie, wzory postaw, a pisarz, odwołując się tutaj do konwencji oświeceniowej powiastki filozoficznej, analizuje na ich przykładach możliwe warianty zachowań.
Albert Camus, Dżuma
Joseph Grand, skromny urzędnik merostwa. Wydaje się pozbawiony znaczenia, nawet śmieszny. Ten autor powieści, która istnieje |i'dynie w formie pierwszego, w nieskończoność poprawianego zdania, nie jest, wbrew pozorom, grafomanem. To zwykły człowiek, nie-i loceniony w pracy, niespełniony w miłości, samotny, jednak w chwili Iiróby potrafiący ofiarować pomoc i udzielić wsparcia. Jego literackie ambicje, uprawiane w tajemnicy dziwactwo, wyrażają ludzkie dążenie do piękna. Bo Grand, jak prawdziwy artysta, szuka „odpowiedniego" słowa i przekonuje się, że sztuka jest bezradna wobec nieskończonego bogactwa natury i życia. Camus ma wiele sympatii dla tego niepozornego człowieka, on jeden, zachorowawszy na dżumę, nie stanie się jej ofiarą. Wyzdrowieje, a jego prawie cudowne ocalenie zapoczątkuje cofanie się epidemii. I, co może początkowo wydawać się dziwne, to właśnie Granda narrator nazywa bohaterem, czyli tym,.
którego należy brać przykład. Wyraża w ten sposób uznanie i szacunek dla tego „nieefektownego i skromnego bohatera, który miał tylko dobre serce i pozornie śmieszny ideał”. Dobre serce ratuje bowiem w biedzie, a ideały nadają każdemu życiu wartość i piękno.
Jean Tarrou, młody człowiek, przybysz z zewnątrz, wędrowiec, obserwator osobliwości tego świata, autor notatek pełnych przemyśleli i refleksji, organizator ochotniczych oddziałów sanitarnych, jedyny przyjaciel doktora Rieux. Tarrou, syn prokuratora generalnego,
255