i nacjonalizm widziały człowieka jako istotę zdeterminowaną biologicznie, przymuszoną do bytu kolektywnego, który miał być jedynym dla niej źródłem powinności, jedyną instancją moralną. Zakwestionowano uniwersalność tradycji, narzucając jej narodowe i rasowe kryteria. Nie brakło też takich, którzy usiłowali odebrać człowiekowi przeszłość. Pozbawiony władzy nad sobą, miał być marionetką dziejów, a jego świadomość czystą kartą, którą dopiero przyszłość zapisze.
Wielokrotnie zwracano uwagę na obojętność eseistów wobec piękna przyrody89. Jeżeli już pojawia się jakiś element natury, np. drzewo, droga, pejzaż, to staje się on pretekstem do medytacji czy autorefleksji. To co w naturze interesuje eseistę najbardziej, jest śladem ludzkiej ręki, znaczeniem, jakie człowiek nadał poszczególnym elementom przyrody, sposobem, w jaki je po swojemu zorganizował (zob. interpretacja La terre bernoise Jerzego Stempowskiego w rozdziale jemu poświęconym). I nie chodzi tylko o banalne stwierdzenie, że wszystko, czego człowiek dotyka, staje się ludzkie. Idzie tu raczej o zasadniczą nieufność wobec natury czystej (przejawem takiej nieufności są eseje Vincenza Pole Bobrowe i Brama do Węgier oraz wspomniany esej Hostowca). Inni eseiści (jak Gombrowicz w Dzienniku czy Miłosz w Widzeniach nad Zatoką San Francisco) ukazują konflikt ustanawiającej sens świadomości i „bezsensownej”, samowystarczalnej natury. Góra, las, morze nie potrzebują człowieka; on zaś ciągle chce wierzyć, że powołany został na ich władcę. Eseista wie, że człowiek jest częścią natury, ale nie może się z tym pogodzić, gdyż kultura opiera się na tezie zupełnie przeciwnej.
Manifestując nie tyle swoje przywiązanie do tradycji, ile żywe i codzienne z nią obcowanie, eseista podkreśla konieczność zachowania ciągłości. Należy wskazać na rolę klasycyzmu w powstaniu i w ugruntowaniu eseju jako gatunku literackiego. Jeśli za Bolesławem Micińskim przyjmiemy, że u podstaw klasycyzmu tkwi pamięć i oczekiwanie (zob. esej Podróże do piekieł), to okazuje się, że ukazanie ciągłości ludzkiego świata, jest jednym z zasadniczych zadań, jakie przed sobą stawia eseista. Tradycja pozwala ludzkości, tak jak pamięć jednostce, zrozumieć siebie samą.
Nietrudno zauważyć, że dążenia takie są w naszej epoce raczej odosobnione. Nacechowana jest ona bowiem już to przez ubóstwienie teraźniejszości, już to przez kult przyszłości. „... po raz pierwszy w dziejach — formułuje Ortega y Gasset — mamy do czynienia z epoką (...), która nie dostrzega w przeszłości żadnych odpowiednich dla siebie wzorów czy norm”90. Człowiek masowy nie czuje się zobowiązany do respektowania wiedzy humanistycznej, którą mu pozostawiły poprzednie pokolenia. W konsekwencji nie poczuwa się do odpowiedzialności za ten kłopotliwy dlań spadek, nie zamierza go ani ożywiać, ani wzbogacać. Dlatego współczesny eseista bierze często na siebie rolę nauczyciela. Stara się, jak to robi np. Vincenz w esejach poświęconych kulturze starożytnej Grecji, ukazać aktualność starych pojęć etycznych.
Eseista w świecie kultury masowej nie znającej gradacji, dowodzi potrzeby hierarchii stawiającej jednostce wymagania. Człowiek współczesny nie odnosi zazwyczaj własnej osoby do żadnej zewnętrznej instancji91, swoją wolność pojmuje jako swobodę od wszelkich uzależnień. Siebie uważa za miarę rzeczy. Swoboda i niezależność eseisty ma swoje granice. Drwi on z fetyszy i pozornych autorytetów, wykrzykniki zastępuje znakami zapytania, ale respektuje wartości, stara się połączyć odwagę myślenia z szacunkiem dla tradycji. Pierwsze bez drugiego grozi utratą poczucia rzeczywistości, drugie bez pierwszego wyradza się w jałowy, bezkrytyczny tradycjonalizm.
Każdy utwór literacki domaga się od czytelnika kompetencji lekturowej92. Jest jednak wiele jej stopni. Komiks np. nie formułuje pod adresem odbiorcy zbyt wygórowanych wymagań. Nie każdy czytelnik komiksu jest w stanie zrozumieć powieść realistyczną. Na tej zasadzie niewielu entuzjastów J. I. Kraszewskiego ma szansę stać się czytelnikami Vincenza czy Miłosza. Esej jest pod względem kompetencji lekturowej szczególnie wymagający, ale żąda on nie tylko erudycji i znajomości konwencji (który czytelnik mógłby zresztą dorównać wielkim eseistom), idzie tu przede wszystkim o pewną sprawność konotacyj-ną93, umiejętność wykraczania poza znaczenie dosłowne tekstu i sferę standardowych skojarzeń w obrębie danej kultury. W tym sensie można nazwać esej dziełem otwartym, nie tylko dopuszcza on rozmaitość interpretacji, ale również zachęca do wielokrotnej lektury starannością stylu; tworzy nastrój intymnej rozmowy, do której często ma się ochotę powracać. Charakterystyczne, że Stanisław Vincenz był znakomitym gawędziarzem, a Jerzy Stempowski zanim esej napisał, wielokrotnie go opowiadał, w czym—jak twierdzą osoby, które go znały — bywał niezrównany. Eseista to mędrzec przystępny, moralista wyrozumiały, choć nie pobłażliwy; gorliwy czytelnik, którego nie mniej interesuje to, co się dzieje na ulicy.
Czytelnik eseju wprowadzony zostaje w świat prywatny. Staje się nieomal powiernikiem autora, który jednak wymaga wzajemności. Nie chodzi tu jednak o wzruszenia, lecz o wysiłek intelektualny, cierpliwość i o wewnętrzny ład. Eseista wtajemnicza swego czytelnika w świat najbardziej osobisty, we własny sposób bycia.
Proza eseistyczna jest przez wielu czytelników, również i tych, którzy dysponują odpowiednią kompetencją lekturową, odbierana jako nudna. Rze-
31