36 Wstęp do historii filozofii
odłóżmy na później1*1. W pierwszej kolejności należy zająć się pojęciem przypadkowości w odniesieniu do treści, zgodnie z którym mielibyśmy tu do czynienia z przypadkowymi czynami. Ale treścią, która jest treścią filozofii, nie są czyny i zewnętrzne wydarzenia powodowane przez namiętności i szczęście, lecz myśli. Przypadkowe myśli nie są niczym innym niż mniemaniami, a mniemaniami filozoficznymi nazywają się mniemania na temat pewnej bliżej określonej treści i bardziej swoistych przedmiotów filozofii — mianowicie na temat Boga, przyrody i ducha.
Natychmiast więc natrafiamy na bardzo pospolity pogląd na historię filozofii, zgodnie z którym miałaby ona zdawać szczegółowo sprawę ze zbioru filozoficznych mniemań, zgodnie z tym, jak się one wyłaniały i ukazywały w czasie. Jeśli mówi się w sposób oględny, to materiał ten określa się mianem mniemań. A w przekonaniu, że w ten sposób wypowiada się bardziej gruntowny sąd, nazywa się tę historię po prostu galerią błazeństw albo przynajmniej zbłądzeń człowieka zagłębiającego się w myślenie i w same tylko pojęcia. Pogląd ten można usłyszeć nie tylko od ludzi, którzy przyznają się do swojej filozoficznej ignorancji (przyznają się do niej, ponieważ ignorancja ta, zgodnie z ogólnym wyobrażeniem, nie musi być bynajmniej przeszkodą w wyrokowaniu na temat tego, jak ma się sprawa z filozofią; przeciwnie, każdy jest tu tak pewien siebie, że nie widzi, czemu to, że nic z niej nie rozumie, miałoby go powstrzymywać od wypowiadania swego zdania na temat jej wartości i istoty), ale również od uczonych, którzy sami piszą albo napisali historię filozofii. Historia ta, jako sprawozdanie z wielorakich mniemań, staje się w ten sposób sprawą próżnej ciekawości — albo, jeśli kto woli, przedmiotem zainteresowania ze strony uczoności. Uczo-ność polega bowiem w szczególności na tym, żeby znać mnóstwo rzeczy niepotrzebnych, tzn. takich, które nie mają w sobie samych żadnej treści i nie budzą żadnego innego zainteresowania poza tym, że są czymś, o czym można wiedzieć.
Zarazem jednak uważa się, że również z poznania różnych mniemań i myśli, jakie mieli inni, płynie jakaś korzyść
— miałoby to mianowicie uruchamiać władzę myślenia, a także naprowadzać na niejedną dobrą myśl, tj. ewentualnie sprawiać, że znowu miałoby się jakieś mniemanie, a nauka polegałaby na tym, żeby w ten sposób wysnuwać sobie dalej z jednych mniemań drugie.
Jeśli historia filozofii stanowiłaby tylko galenę mniemań
— choćby były to mniemania na temat Boga, na temat istoty rzeczy naturalnych i duchowych — to byłaby ona nader zbyteczną i nudną nauką, nawet gdyby przynosiła wszelkie możliwe pożytki, jakie tylko dałoby się wyciągnąć z takich podniet myślowych i uczoności. Cóż może być bardziej niepotrzebnego niż poznanie szeregu samych tylko mniemań, cóż bardziej nudnego? Na dzieła literackie, które są historiami filozofii w takim sensie, że przedstawiają i traktują idee filozofii jako mniemania, wystarczy tylko przelotnie rzucić okiem, by stwierdzić, jakie to wszystko jest jałowe, nudne i nie budzące zainteresowania.
Mniemanie jest subiektywnym wyobrażeniem, dowolną myślą, urojeniem, które u mnie może być takie czy owakie, a u kogoś innego inne. — Mniemanie jest mejr111, nie jest ono jako takie ogólną myślą, która istnieje sama w sobie i dla siebie. Ale filozofia nie zawiera żadnych mmeraan
— nie ma żadnych mniemań filozoficznych. Jeśli ktoś mówi o filozoficznych mniemaniach, to choćby nawet sam
1*1 Orm słów: ehte Meinung ist mebt. Por. ffhnd-fcyda mmfi filozoficz yck, uwaga do § 20, s. 86.