się z życiem ze świadomością, że zagubiłem wszystka| co było mi dane, i że nic nie imożna jiuż naprawie,-1 co?” Położył się na wznak i zaczął na nowo ważyj całe swoje życie. Kiedy z rana ujrzał lokaja, pot' żonę,, (potem córkę, potem doktora, każdy ich ruch każde słowo potwierdzało mu straszliwą prawdę, kt^ ra mu się objawiła w nocy. Widział w nich , siebie wszystko to, czym żył, i wyraźnie wddiział, że wszy ko to było „nie to”, wszystko było straszliwym, ogr mnyrm oszukaństwem, zasłaniającym życie i śmierć; Ta świadomość powiększała, wzmagała dziesięciokrotni nie jego fizyczne 'Cierpienia. Jęczał, rzucał się i szarl pał na sobie odzienie. Zdawało mu się, że to ono dusi i dławi go. I za to nienawidził ich.
Podano mu dużą dozę opium, zapadł w półsen, alei
0 .południu" zaczęło się znowu to samo. Odpędzali wszystkich od siebie i rzucał się z miejsca na miejsce j
Żona przyszła do niego i powiedziała:
#— Jean, kochanie, zrób to dla mnie (dla mnie?).’! •Tb'.ci przecie nie zaszkodzi, a często pomaga, przecieżj to nic niie znaczy. I .zdrowi często... 1
Otworzył szeroko oczy.
— Co? Sakramenty? Po co? Nie trzeba! A zresztą.^ Żona rozpłakała się.
— Tak, mój najdroższy! Poślę po naszego, on ta-: ki miły...
—• Doskonale, bardzo dobrze — powiedział Iwan i
IliCZ. ' y;-|
Kiedy przyszedł duchowny i spowiadał go, rozczulił;; się, odczuł jak gdyby ulgę w swoich wątpliwościach, :; a na skutek tego i w (cierpieniach, przyszła na niego: chwila nadziei. Znowu począł myśleć o ślepej .kaszce;
1 o możliwościach jej wyleczenia. Przyjął sakrament.
ze łzami w oczach. -
Kiedy go- ułożono ;po komunii, poczuł się przez |fwdlę .lekko, znowu zjawiła się nadzieja na życie.
czął myśleć o operacji, którą mu proponowano, pyć, chcę żyć” — powiadał sobie. Żona przyszła mu o winszować; powiedziała zwyczajne w tych razach Iowa i dodała:
Prawda, że ci jest lepiej? iA on nie patrząc na- nią odpowiedział:- — Tak.
W"
Jej suknia, jej figura, wyraz twarzy, brzmienie jej głosu — wszystko powiedziało- mu jedno: „Nie Wszystko to, czym żyłeś i żyjesz, jest kłamstwem, fjszukaństwem, zasłaniającym przed tobą życie i śmierć.” gdy tylko to' pomyślał, zbudziła się jego nienawiść, razem z nienawiścią fizyczne męczeńskie .cierpienie.
razem z (Cierpieniem świadomość nieuniknionej, liskiej zguby. Nastąpiło coś -nowego: -coś zaczęło w nim idlrować ii wybuchać, i dławić oddech.
w
Wyraz jego twarzy, kiedy po-wiedział „tak”, był ropny. Powiedziawszy owo „tak” patrząc jej prosto oczy, niezwykle szybko, jak na swoje osłabienie, odwrócił się twarzą do poduszki i krzyknął:
— Idźcie, idźcie precz! Dajcie mi pokój!
XII
Od tej chwili zaczął się ten przez, trzy dni nie ustający krzyk, który był tak przeraźliwy, że nie mo-żna było w trzecim pokoju słuchać go bez lęku. W chwili 'kiedy odpowiedział żonie, zrozumiał, że prz-opadł, że nie ma powrotu, że przyszedł koniec, zu-rpełny koniec, a wątpliwości nie rozwiązane pozostają .wątpliwościami.
— U! U! ,U! — krzyczał w najrozmaitszych tonacjach. Zaczął krzyczeć: — Nie chcę! dajcie pokój! — i talk już ciągnął tę literę „u”.
W ciągu tych trzech dni — kiedy czas dla niego nie
27* 429