Czytane dzisiaj,_7>zy zimy zdają się zapowiadać całą twórczość Miłosza poetyT ĄIe~lalT^gliściir przewrotnie, zagadkowo. . Gdyby nie późniejsze wiersze Miłosza (a także jego autokomentarze) Trzy zimy pozostałyby zapewne długo palimpsestem czy meteorytem, spadłym z nieba poetyckich przeznaczeń. Powiedzmy jednak uczciwie, że jego niezwykłość nie uszła uwadze współczesnych. W przedwojennych recenzjach tych siedemnastu wierszy tyleż jest niezrozumienia, co podziwu.
Powołanie poety jawi się od razu jako misja i skaza jednocześnie. Jest on uczniem marzenia, któremu jest dana siła i obiecane panowanie. Ale także niedobrym dzieckiem i nosicielem kary. najpiękniejsze farby jego kłamstwa -zakryły prawdę, którą przeczuwa, ale której nie śmie zaufać. Stąd bluźnier-cza modlitwa o światło potępienia, o wieczną zatratę... Jest to rys głęboko romantyczny, nie przypadkiem nie rozpoznany w latach trzydziestych (i później). „Hymn”, „Powolną rzekę” czy „Ptaki” mógłby podpisać mickiewiczowski Gustaw... Jak on, Miłosz przychodzi z lepszej epoki, myśli o wielkim przymierzu / wiary i siły. Zastaje jednak świat pod sądem (jak przypomniał, staropolskie „Roki” oznaczały posiedzenia trybunału). Kiedy wybija południe pogardy — na ziemi dym, umarłe chmury i ciemny barbarzyńca z krzykiem w dół obraca ostry miecz. Stąd zapowiedź apokaliptycznego kataklizmu, brzasku potępienia, który ożywi jednak prawdę wielką, co pogodzi poetę z władzą, która śpi w jego ręku. Inaczej mówiąc, przyniesie mu usprawiedliwienie, objawiając zarazem — w blasku jakiejś jednej chwili - prawdziwe oblicze świata.
Czytelnicy z roku 1936 wrażliwsi byli bardziej na proroctwo zagłady niż na pragnienie odrodzenia. Trzy zzmyJntemrelowalLwjge-Jaęzei katastroficzniejńż eschatologicznie.^ Zapewne, Hitler i Stalin są w tych wierszach jakoś obecni. Metafizyka ważniejsza^jednak niż polityka i dziecko, co się duchów boi przemawia w Trzech zimach wyraźniej niż czasy dziwne i wrogie, które nauczały wielkości. Pomiędzy mną i tobą nie ma nikogo - mówi do Boga poeta. Nie ma także pospolitych ludzi, co upici kwaśnym winem (...) rzędem nad brzegami śpią. Ale może to właśnie jest winą czy przekleństwem, które dźwiga poeta? Myśl o ptakach zgłodniałych, nieczuły człowiecze! Te ptaki, podróżnicy świata,
59