Dyplomacja
się wszelkich roszczeń, by odgrywać znaczącą rolę w Ameryce Środkowe j.
Najpotężniejsze na Półkuli Zachodniej, Stany Zjednoczone zaczęły okraczać na szerszą arenę spraw międzynarodowych. Urosły do roli mocarstwa nieomal wbrew sobie. Dokonując ekspansji na całym kon-ynencie, ustaliły’ swoją przewagę wokół swych brzegów podkreślając :ały czas, że nie mają zamiaru prowadzić polityki zagranicznej wielkiego mocarstwa. Potęga, którą w końcu dysponowała Ameryka, spowodowała, że stała się ona istotnym czynnikiem w sprawach międzynarodowych,^ niezależnie od własnych preferencji. Przywódcy amerykańscy mogli nadal twierdzić, iż głównym założeniem ich polityki zagranicznej było trwać jako „drogowskaz” dla reszty ludzkości, niemniej jednak część z nich odkryła, że Ameryka dysponuje już wystarczającą siłą, by mieć coś do powiedzenia w ważnych sprawach i że nie musi czekać, aż cała ludzkość stanie się demokratyczna, aby włączyć się w system międzynarodowy.
Nikt nie 'wyartykułował tego myślenia równie ostro, jak Theodore Roosevelt. Jako pierwszy z prezydentów kładł nacisk na to, że obowiązkiem Ameryki jest rozszerzyć wpływy na świat; jako pierwszy też dowodził, że Ameryka powinna odnieść się do świata operując koncepcją interesu narodowego. Podobnie jak poprzednicy, Roosevelt przekonany był o zbawiennej roli Ameryki w święcie. W odróżnieniu od nich jednak uważał, że Ameryka ma realne cele polityki zagranicznej, które znacznie przewyższają korzyści płynące z polityki nieangaźowania się. Roosevelt wychodził z założenia, że Stany Zjednoczone są takim samym mocarstwem jak każde inne, nie zaś unikalnym wcieleniem cnoty. Jeśli interesy Ameryki kolidowały7 z interesami innych państw, to zobligowana była ona korzystać ze swojej siły, aby osiągnąć cel.
Pierwszym krokiem Roosevelta było nadanie Doktrynie Monroe najbardziej interwencyjnej interpretacji z dotychczasowych poprzez identyfikację jej z imperialistycznymi doktrynami tego okresu. W tak zwanym Uzupełnieniu do Doktryny Monroe proklamował on 6 grudnia 1904 r. ogólne prawo do interwencji przysługujące pewnemu „cywilizowanemu państwu”, na Półkuli Zachodniej zaś jedynie Stany Zjednoczone miały prawo je stosować: „na Półkuli Zachodniej przestrzeganie przez Stany Zjednoczone Doktryny Monroe może zmusić Stany Zjednoczone, aczkolwiek niechętnie, w jaskrawych przypadkach złej woli lub nieudolności, do działania w charakterze międzynarodowej siły policyjnej.”21
Roosevelt poprzedził swe kazania praktyką. W 1902 r. Ameryka zmusiła Haiti do uregulowania swoich długów w bankach europejskich.
W 1903 r. roznieciła w Panamie powstanie na pełną skalę. Z amerykańską pomocą ludność Panamy wydarła Kolumbii swoją niepodległość, Waszyngton zdążył jednak wpierw ogłosić Strefę Kanału podległą Stanom Zjednoczonym po obu stronach przyszłego Kanału Panamskiego. W 1905 r. Stany Zjednoczone ustanowiły finansowy protektorat nad Republiką Dominikańską. Wreszcie w 1906 r. wojska amerykańskie podjęły okupację Kuby.
Dla Roosevelta dyplomaqa siłowa na Półkuli Zachodniej była częścią nowej globalnej roli Ameryki. Dwa oceany nie były już dość szerokie, aby odizolować Amerykę od świata. Stany Zjednoczone musiały zostać aktorem na międzynarodowej scenie. Roosevelt zawarł to przesłanie niemal dosłownie w orędziu do Kongresu w 1902 r.: „Coraz bardziej rosnąca współzależność i złożoność międzynarodowych stosunków politycznych i ekonomicznych nakłada na wszystkie cywilizowane i lubiące porządek mocarstwa obowiązek utrzymania porządku na świecie.”22
Roosevelt zajmuje unikalną pozycję historyczną w podejściu Ameryki do stosunków międzynarodowych. Żaden inny prezydent nie określił światowej roli Ameryki tak całkowicie jej narodowymi interesami i żaden inny tak całkowicie nie zidentyfikował interesów narodowych z równowagą sił. Roosevelt podzielał opinię Amerykanów, że Ameryka była najlepszą nadzieją świata, lecz - w odróżnieniu od większości obywateli - nie sądził, by mogła zachować pokój i spełniać swoją misję tylko poprzez praktykowanie cnót obywatelskich. W swoim rozumieniu charakteru porządku światowego był znacznie bardziej zbliżony do Palmerstone’a i Disraeliego niżli do Thomasa Jeffersona.
Każdy wielki prezydent musi być wychowawcą, przerzucając mosty zrozumienia między przyszłością narodu a jego doświadczeniem. Doktryna, której nauczał Roosevelt, była szczególnie trudna do przyjęcia dla społeczeństwa wychowanego w wierze, że pokój jest normalnym stanem wśród narodów, że nie ma różnicy między moralnością prywatną i publiczną i że Ameryka jest bezpiecznie odizolowana od różnych przewrotów wstrząsających resztą świata. Roosevelt negował wszystkie trzy założenia. Według niego, życie międzynarodowe oznaczało walkę, a teoria Darwina o przetrwaniu najlepiej przystosowanych była lepszym drogowskazem w dziejach niżli osobista moralność. Z punktu widzenia Roosevelta „błogosławieni łagodnego serca” tylko wtedy mogli „posiąść ziemię”, jeśli byli jednocześnie silni. Dla Roosevelta Ameryka nie była sprawą, lecz wielkim mocarstwem - potencjalnie największym. Miał nadzieję być tym właśnie prezydentem, który wprowadzi państwo na scenę światową, tak by mogło ono kreować XX w. w podobny sposób, jak to czyniła Wielka Brytania przez całv wiek XTX - iako k™i wiHkirh sił