Haydm II hite
pośredniego apelu lub po prostu wypowiedzi dyskursywnej i przestaje być literaturą”. Jak widać, w ujęciu 1'Yyc’a historia (a przynajmniej „historia właściwa”) należy do kategorii „pisarstwa dyskursywnego”, co oznacza, iż w chwili, kiedy element 11 kej i - bądź struktura fabularna mitu - wychodzi raTjaw w sposób oczywisty, tekst historiograficzny calkowi-cie traci swą tożsamość i staje się gatunkową hybrydą —owocem nieczystego, choć wcale nie nienaturalnego związku między historią i poezją.
Uważam jednak, iż historiografia uzyskuje elekt wyjaśniania po części dzięki zdolności do przetworzenia m a t e r i a f u kronik w opowieści, które z kolei powstają na podstawie kronik na drodze operacji nazywanej przeze mnie gdzie indziej „fabularyzacją”, P rzez^fiOu fąryzac ję rozumiem po prostu ko-dnwanie faktów zawartych w kronice jako składników specyficznych rodzajów struktur fabularnych, kodowanie, odbywające się w sposób analogiczny do tego, jaki Fryc zaproponował w odniesieniu do „fikcji” w ogóle.
Nieżyjący już R. G. Collingwood utrzymywał, je InsUtryk jest przede wszystkim narratorem, i sugerował, iż wrażliwość historyczna przejawia się w zdolności do stworzenia wiarygodnej opowieści na podstawie zbioru „faktów”, które w swej nieprzetworzonej postaci nie mają sensu. Podejmując wysiłki w celu nadania sensu źródłom historycznym, które okazują się fragmentaryczne i zawsze niekompletne, historycy zmuszeni są uciekać się do tego, co Collingwood nazywał „wyobraźnią konstruktywną”, podpowiadającą im — podobnie jar. wyuawnym detektywom - co „przypuszczalnie miało miejsce”, zważywszy na osiągalny materiał dowodowy i właściwości formalne uchwytne dla świadomości zdolnej do zadania właściwych pytań. Owa wyobraźnia konstruktywna funkcjonuje w sposób zbliżony do tego, w jaki według Kanta funkcjonuje wyobraźnia a priori, kiedv mówi nam, że jakkolwiek nie jesteśmy w stanie jednocześnie zobaczyć obu stron blatu, to jednak możemy być pewni, iż skoro blat posiada jedną stronę, to posiada ich dwie, gdyż samo pojęcie jednej strony pociąga za sobą istnienie co najmniej jeszcze jednej. Collingwood sugerował, że historyk podchodzi do faktów wyposażony w wyczucie możliwych form, jakie przybierać mogą różne rodzaje rozpoznawalnych sytuacji, które przydarzają się człowiekowi. Nazwał on to wyczucie nosem do „opowieści” zawartych w materiale źródłowym czy też do „prawdziwych” opowieści zagrzebanych lub ukrytych pod opowieściami „oczywistymi”, z czego wyciągnął wniosek, iż historycy dostarczają wiarygodnych wyjaśnień danych materiałów źródłowych wówczas, gdy udaje im się odkryć opowieść lub zespół opowieści zawartych w nich implicite.
Collingwood nic dostrzegł jednak, że żaden zespół przypadkowo odnotowanych wydarzeń historycznych nic może sam z siebie ułożyć się w opowieść; w najlepszym razie może on dostarczyć historykowi ciemc nl ów do jej budowy. Wydarzenia przekształcane są w opowieść przez przemilczenie lub podporządkowanie niektórych z nich innym, które z kolei wysuwają się na plan pierwszy poprzez nadanie im określonej charakterystyki, powtarzalność motywów, zmienność tonacji i punktu widzenia, alternatywne strategie opisu i inne tym podobne zabiegi - krótko mówiąc, dzięki technikom, służącym zazwyczaj fabularyzacji powieści lub dramatu. Na przykład, żadne historyczne wydarzenie nie jest samo w sobie tragiczne; można je najwyżej tak postrzegać z pewnego punktu widzenia lub w obrębie określonego kontekstu wyznaczonego przez uslrukuu o.. cg wydarzeń,
w ramach którego zajmuje ono uprzywilejowaną pozycję. To, co z jednej perspektywy może być w historii tragiczne, z innej może się wydawać komiczne, podobnie jak w społeczeństwie to, co wydaje się tragiczne z punktu widzenia jednej klasy, dla innej może być zaledwie farsą, jak próbował to wykazać Marks w odniesieniu do 18 bmmaire’a Ludwika Bonaparte. Jako potencjalne elementy opowieści, wydarzę-