82 Hayden MU/e
pośredniego apelu lub po prostu wypowiedzi dyskursywnej i przestaje być literaturą”. Jak widać, w ujęciu Frye’a historia (a przynajmniej „historia właściwa”) należy do kategorii „pisarstwa dyskursywnego”, co oznacza, iż w chwili, kiedy element fikcji — bądź struktura fabularna mitu — wychodzi na jaw w sposób oczywisty, tekst historiograficzny całkowicie trąd swą tożsamość i staje się gatunkową hybrydą — owocem nieczystego, choć wcale nie nienaturalnego związku miedzy historią i poezją.
Uważam jednak, iż historiografia uzyskuje efekt wyjaśniania po części dzięki zdolności do przetworzenia materiału kronik w opowieści, które z kolei powstają na podstawie kronik na drodze operacji nazywanej przeze mnie gdzie indziej „fabularyzacją”. Przez fabularyzację rozumiem po prostu kodowanie faktów zawartych w kronice jako składników specyficznych rodzajów struktur fabularnych, kodowanie, odbywające się w sposób analogiczny do tego, jaki Fryc zaproponował w odniesieniu do „fikcji” w ogóle.
Nieżyjący już R. G. Collingwood utrzymywał, że historyk jest przede wszystkim narratorem, i sugerował, iż wrażliwość historyczna przejawia się w zdolności do stworzenia wiarygodnej opowieści na podstawie zbioru „faktów”, które w swej nieprzetworzonej postaci nie mają sensu. Podejmując wysiłki w celu nadania sensu źródłom historycznym, które okazują się fragmentaryczne i zawsze niekompletne, historycy zmuszeni są uciekać się do tego, co Collingwood nazywał „wyobraźnią konstruktywną”, podpowiadającą im — podobnie jak wytrawnym detektywom — co „przypuszczalnie miało miejsce”, zważywszy na osiągalny materiał dowodowy i właściwości formalne uchwytne dla świadomości zdolnej do zadania właściwych pytań. Owa wyobraźnia konstruktywna funkcjonuje w sposób zbliżony do tego, w jaki według Kanta funkcjonuje wyobraźnia a priori, kiedy mówi nam, że jakkolwiek nie jesteśmy w stanie jednocześnie zobaczyć obu stron blatu, to jednak możemy być pewni, iż skoro blat posiada
Jedną stronę, to posiada ich dwie, gdyż samo pojęcie jednej strony pociąga za sobą istnienie co najmniej jeszcze jednej. Collingwood sugerował, że historyk podchodzi do faktów wyposażony w wyczucie możliwych form, jakie przybierać mogą różne rodzaje rozpoznawalnych sytuacji, które przydarzają się człowiekowi. Nazwał on to wy-fczucie nosem do „opowieści” zawartych w materiale źródło-Fwym czy też do „prawdziwych” opowieści zagrzebanych lub mkrytych pod opowieściami „oczywistymi”, z czego wyciągnął wniosek, iż historycy dostarczają wiarygodnych wyjaśnień ' danych materiałów źródłowych wówczas, gdy udaje im się odkryć opowieść lub zespół opowieści zawartych w nich in-plicite.
r Collingwood nie dostrzegł jednak, że żaden zespół przypadkowo odnotowanych wydarzeń historycznych nie może sam z siebie ułożyć się w opowieść; w najlepszym razie maże on dostarczyć historykowi element ów do jej budowy. Wydarzenia przekształcane są w opowieść przez przemilczenie lub podporządkowanie niektórych z nich innym, które z kolei wysuwają się na plan pierwszy poprzez nadanie im określonej charakterystyki, powtarzalność motywów, zmienność tonacji i punktu widzenia, alternatywne strategie opisu i inne tym podobne zabiegi — krótko mówiąc, dzięki technikom, służącym zazwyczaj fabularyzacji powieści lub dramatu. Na przykład, żadne historyczne wydarzenie nie jest samo w sobie tragiczne; można je najwyżej tak postrzegać z pewnego punktu widzenia lub w obrębie określonego kontekstu wyznaczonego przez ustrukturowany szereg wydarzeń, w ramach którego zajmuje ono uprzywilejowaną pozycję. Tb, co z jednej perspektywy może być w historii tragiczne, z innej może się wydawać komiczne, podobnie jak w społeczeństwie to, co wydaje się tragiczne z punktu widzenia jednej klasy, dla innej może być zaledwie farsą, jak próbował to wykazać Marks w odniesieniu do 18 brumaire’a Ludwika Bonaparte. Jako potencjalne elementy opowieści, wydane-