98
Z drugiej znów strony Hugo de Vries próbował wykazać, że owo stwarzanie odmian, produkcja genjuszów i talentów w przyrodzie w znaczeniu wyżej określonem, istotnie dokonywa się na wyższą skalę, w rozmiarach znacznie bardziej imponujących, niż przypuszczał Darwin — mniejsza o to, czemu je mamy przypisać. De Vries utrzymuje, że obok drobnych odmian wśród potomstwa, istnieje jeszcze wielki, perjodycznie powracający u gatunków proces wytwarzania olbrzymiego bogactwa nowych kształtów. Z owego wielkiego błogosławieństwa walka o byt wyłącza najprzód tylko najniższe, bezwartościowe typy, i tym sposobem powstają odrazu nowe gatunki. (Teorja mutacji). Tego również nie wyjaśniono jeszcze dostatecznie, choć niewątpliwie daje to dużo do myślenia. I tak zdania są podzielone i chwiejne, gdyż najwidoczniej istnieje jeszcze dużo logicznych i faktycznych możliwości w zakresie zasadniczych poglądów Darwina. Niewątpliwie wszystkie te zagadnienia, dotyczące pytania .,jak“? mają wielką wagę dla pochodzenia człowieka. Mieszczą się one jednak obok kwestji drzewa genealogicznego, tak jak ją rozwinęliśmy tutaj; bynajmniej nie potrzeba czekać na ich ostateczne rozstrzygnięcie. Tak samo, jak w kwestji samorodztwa, dochodzimy tu do tymczasowej granicy poznania, ale istnienie jej nie stoi nam bynajmniej na przeszkodzie do radowania się tern, co w obrębie tej granicy już zdobytem zostało.
Takim obszarem, już zdobytym, jest pochodzenie człowieka; ani narzekanie, ani powątpiewanie nic tu już zmienić nie może. Najlepiej śmiało spojrzeć w oczy faktom. Człowiek pozostaje tern, czem jest. Nikt mu tego nie odbierze, nikt go nie pozbawi jego ideałów. Kto w swem najgłębszem rekgijnem życiu jest istotnie silny, nie wzdrygnie się na myśl, że jego przodek w odległych czasach nietylko okryty był futrem zwierzęcem, jak dzisiejsi dzicy, którzy je na nagich ramionach noszą, lecz wreszcie i sam posiadał takie futro, które na jego własnej skórze rosło. Poezja nie umarła, gdy wykazano, że słońce nie wschodzi