psychicznym (brak odpowiednich sal rekreacyjnych, boisk, terenów sportowych iip.j. a chwilę tylko zatrzymani uęiu ostatnim/przedstawionych punktów. l/n. na stosunku nauczyciela do dziecka, pozostawiającym częstokroć ślad na duszy dziecka, a w konsekwencji głębszą krzywdę psychiczną i moralną. Wybieram wtaiiue ten punkt, ponieważ porusza on najistotniejszy aspekt wychowania, kwestię obecnie niesłychanie aktualną i ważną. Pedagogika nowoczesna za punkt wyjścia w pracy szkolnej stawia dziecko, a zatem metody pracy nauczyciela w szkole - jak mówi prof. J. Joteyko - .4...) mają dostarczyć osobnikowi wszystkich możliwości rozwojowych, tkwiących głęboko w dziecku. Dla dopięcia zaś tego celu nauczyciel-wychowawca musi się z tymi prawami rozwojowymi zapoznać, zrozumieć je w ich znaczeniu ogólnym i w zastosowaniu indywidualnym do każdej jednostki i na tych naturalnych, wieczystych prawach, zbudować cały gmach pedagogiki. Rola nauczyciela wzrasta w tych warunkach, jego znajomość psychologii powinna być gruntowna, zadaniem jego bowiem jest dostarczenie każdemu dziecku wszystkich warunków potrzebnych dla rozwoju, bez wywierania żadnego przymusu, pozostawiając mu swobodę i opierając się na jego zainteresowaniach wrodzonych i nabytych". I dalej: aby osiągnąć dobre wyniki, należy wczuć się w duszę istoty wychowywanej, a jednocześnie wczuć się w te postaci piękna, dobra i wiedzy, dla których chcemy wzbudzić uwielbienie".
Spośród przykładów krzywdy, jaką nauczyciel może czasami dziecku wyrządzić przez nieznajomość jego duszy, zaprezentuję tylko te najdrobniejsze, codzienne, niedrastyczne, ale jednak mogące spowodować poważne zachwianie równowagi psychicznej dziecka.
- Dnccko puychodn do szkoły dwadzieścia minut „po dzwonku". Na pytanie nauczyciela, dUc/t jo uf tpó/mlo. uczerie i dobrodusznie odpowiada: „Hycel psy łapał - palny km, bo chciałem, aby pies uciekł". - Nauczyciel, niezadowolony z usprawiedliwienia, gniewa się na dziecko w obecnoici klasy, zabrania mu na lei kkcii współpracować z kokami • pokoi, aby rodzice przyszli do szkoły edem zawiadomienia ich, jak to Kh „synek" sprawuje się!
Dziecko szło tułaj ufne, szczere reakcja nauczyciela była brutalna moralnie, nie zrozumiano dziecka. Karzą je za to. w czym nic ma jego winy - zobaczył nieszczęśliwego psa. chciał mu pomóc w ucieczce, wczuł się w jego niedolę, czynnie na mą reagował, szkoła i wszystko z nią związane zginęło wobec tego faktu. Potem przychodzi świadomość warunków, w jakich się znajduje - śpimy do szkoły i z całym zaufaniem mówi o fakcie, który tak głęboko przeżył. Może (bo tak było i tutaj zresztą) oczekuje zrozumienia dla jego przeżycia - wychowawca, koledzy, spokojnie lulaj siedzieli, a tam cała tragedia, której on musiał być świadkiem. I nagle zdumienie i zawód, zawód bolesny i głęboki. Wychowawca mc zainteresował się zupełnie jego przeżyciem, przeciwnie nic wziął go pod uwagę i groźnie mówił o przewinieniu spóźnienia, groził karą, uwiadomieniem rodziców.
Mimo woli, instynkt samozachowawczy każe mu s/ukać innych dróg, wykrętnych, nieprawdziwych, bo widzi, że to właśnie uchroni je od kary. Powoli, zależnie od natury dziecka, jego temperamentu i środowiska, otwiera się większa albo mniejsza możliwość zejścia na drogę wykrętów, podstępu i kłamstwa, które z czasem mogą zaprowadzić znacznie dalej.
- Dziecko na wycieczce „kaprysi". Jest niegrzeczne, „dręcz}'* nauczycieli swym niepostm/ców •cm. nie słucha go, czasami ucieka od gromady wspólkoke.ów, czatami wybucha ptac/cm - jednym Słowem jc« utrapieniem dla nauczycieli, który na nic krzyczy, zioło się i łaje.
Biedne, najprawdopodobniej chore, mc zrozumiane przez twego wychowawcę dziecko...
Nauczyciel, wyprowadzony zupełnie z równowagi) dotknięty w twej ambicji, po przyjlciu do klaty pisze kartkę do opiekunów dziecka, aby na drugi dzień przyszli do szkoły „w sprawie złego zachowania dziecka".
Chodźmy nu chwilę za naszym malcem - nic umie czytać, długo myśli, co nauczyciel mógł tam napisać, i łatwo dochodzi do wniosku, że te czarne literki, to nic innego tylko oskarżenie przeciw niemu... Odda tę kartkę na pewno zostanie surowo ukarany, nic odda zaś - pan będzie się gniewał. Długo walczy ze sobą. lecz obawa natychmiastowej kary zwycięża - chłopiec drze kartkę i wyrzuca ją. Boi się, by najmniejszy ślad nic pozostał. Nazajutrz przychodzi do szkoły, a na zapytanie nauczyciela, czy oddał kartkę i czy przyjdą opiekunowie, nieśmiało odpowiada: „Nic oddałem kartki, podarłem ją". Nauczyciel, oburzony „bezczelnością" dziecka, ic nic tylko śmiało zniszczyć kartkę, ale jeszcze mówi o tym, łaje je i wydala z klasy, posyłając woźnego do opiekunów.
Najprostsza analiza tego faktu dowodzi, jak powyższa metoda pracy z dzieckiem sprowadza je na drogę kłamstwa, które staje się dla słabego dziecka jedyną drogą samoobrony przeciwko przemocy starszych. Nasz mały szybko dochodzi do wniosku, że następnym razem należy za wszelką cenę ukryć przed swym nauczycielem-wychowawcą, że kartka została nie oddana i podać przypadkowy powód: wypadła mu z książki, zgubił ją po drodze, zapomniał oddać... Bo i cóż! Kiedy przyznał się szczerze, że strach przed karą nie pozwolił mu oddać kartki, nic tylko że nie został zrozumiany, ale przeciw mc - skarcony za to podwójnie, bo i bezpośrednio przez wychowawcę, i prawdopodobnie przez rodziców.
Ufność dziecka nie wzruszyła nauczyciela, który - jak poprzednio - nie starał się zrozumieć, jakie mogą być przyczyny złego zachowania dziecka, nic zatroszczył się ani na chwilę o duszę dziecka, nie pomyślał o motywach jego postępku, ale dochodził tylko urojonej sprawiedliwości, którą, według swego mniemania, chociaż brutalną przemocą, ale osiągnął.
Nawet nie domyśla się, jakie załamanie wprowadza to w-dus/ę dziecka, i jak wiedzie je prosto na drogę wykrętów i oddala od wychowawcy.
- W klasę (jak się to często niestety zdarza) jest dneelo. do którego nauczyciel sale |bi uprzedzony- cokolwiek ono zrobi, nauczyciel nie przyjrzawszy «ę temu aa* nie oceniwszy, krytykuje, odrzuca.