XXXIV KARYKATURA
dyncze sceny rozgrywają się ponadto w mieszkaniu panny Leopard i Michała Bove. Najczęściej spotykamy bohaterów powieści w „Małej Ziemiańskiej” przy ulicy Mazowieckiej, trafiają także do Herbsta, „Picadilly”, „Pod Wiechę”, do „Fukiera”, „Pod Merkurego”, do bliżej nie określonej „podrzędnej knajpy” i „Moulin Rouge”. Wymienia się ponadto „Kresy”, restaurację u „Wróbla” czy „Bar Zamkowy”.
Karykatura i groteska. Nieocenione usługi w określaniu kierunku ewolucji koncepcji powieści oddaje obserwacja różnic między wizją artystyczną a rzeczywistością realną. Można oczywiście interpretować Wspólny pokój w oderwaniu od rzeczywistości pozaliterackiej, lecz byłoby to w wypadku powieści Uniłowskiego zbytnim uproszczeniem i odrzuceniem narzędzia, które właśnie dla interpretacji utworu okaże się niezmiernie przydatne.
Skłonność do karykatury można dostrzec zresztą nie tylko tam, gdzie rozbieżność między rzeczywistością kopiowaną a materią powieściową jest aż nadto widoczna. Ujawnia ją autor również w wyborze i układzie środków wyrazu artystycznego, w charakterystyce postaci, sposobach prowadzenia narracji czy wreszcie w uformowaniu atmosfery utworu.
Karykatura nie stanowi w powieści o Lucjanie Salisie głównej tkanki strukturalnej. Jako jeden z równouprawnionych składników dzieła występuje w różnych partiach, ze swoistym zagęszczeniem na ostatnich stronicach. W tym kryje się tajemnica pewnej jednolitości kompozycyjnej końcowej części Wspólnego pokoju przy dużym jej rozwichrzeniu w początkowych rozdziałach, w których zmieścił autor szereg anegdot, drobnych epizodów (opowiadanie Zygmunta o wyjeździe na wieczór autorski do Otwocka, długi monolog wewnętrzny Salisa itp.).
Skłonność do deformacji przenika wszystkie warstwy narracji Wspólnego pokoju i wyraża się w dwojaki sposób: z jednej strony świadome przekształcenie faktów rzeczywistości realnej (głównie w finale powieści), z drugiej — akcentowanie w kreowanym obrazie świata tych elementów, które nadają mu znamię karykatury, bez względu na to, czy taka była rzeczywistość, czy tak ją widział autor. W charakterystyce bywalców „Ziemiańskiej” wyzyskał Uniłowski m. in. właściwości porównań dla swoistego zabarwienia obrazu. Opis wyglądu studenta agronomii zamyka w paru rysach i dwóch znamiennych porównaniach: „wyglądał jak źle ucharakteryzowany amant z marnego teatrzyku” (s. 28), a poruszająca się we włosach ręka w smudze promieni słonecznych „jak jakiś wstrętny, czerwony krab, dobierający się do mózgu” (s. 30). Gdzie indziej sam dobór przedmiotu opisu, relacjonowanego w sposób lakoniczny, bez żadnego komentarza, kryje w sobie elementy karykatury. Karykaturalny wygląd mieszkania podkreśla Uniłowski przez obserwację szeregu drobnych, kontrastowych szczegółów jego „topografii”.
W końcowych rozdziałach deformacja rzeczywistości, bliska na początku komizmowi, nabiera coraz częściej cech drapieżnej karykatury, nasyconej elementami groteski. Tak jest w scenie pogrzebu, obserwowanej z okna „wspólnego pokoju” przez Lucjana. Uproszczenie ruchów postaci, upodabniających je do marionetek czy manekinów, wskazanie w smutnym obrzędzie elementów komicznych oraz połączenie ich ze skojarzeniami bohatera, który wyobraża sobie zmarłego siedzącego okrakiem na trumnie, wprowadza nas na grunt właściwy poetyce groteski. Mówi się w powieści o „ponurym obrządku” (s. 217), ludzi określa mianem „marionetki” (s. 235), życie „teatrem okropności” (s. 214), postać chłopki porównuje do „kukły z muzeum etnograficznego” {s. 236), a jej twarz do oblicza „mumii” (s. 236).
3*