197
powstańców, zapraszając ich do szeregu, Poprawiono ognie, a po odmówieniu rannej modlitwy oficerowie z furjerami rozeszli się po racje śniadania, złożonego z chleba, słoniny i wódki, i pokrzepieni śniadaniem stanęliśmy w szeregach weseli i rzeźcy, a na komendę: marsz, ruszyliśmy napowrót do Pyzdr, gdzie stanęliśmy około południa. W Pyzdrach odłączyliśmy się od oddziału Taczanowskiego i poszliśmy z Faucheux’m do Ratai, wsi o kilka wiorst od Pyzdr odległej. Około godziny czwartej tegoż dnia nadeszły wiadomości, że nieprzyjaciel ze wszech stron idzie w celu zaatakowania nas w dniu następnym, tj. dnia 29 kwietnia. Dowódca oddziału pyzdrskiego płk. Taczanowski, przybył ze swym adjutantem do Ratai żądając pomocy od Faucheux’go; ponieważ licznemi już pochodami oddział, tak zwany słupecki32) pod dowództwem Faucheux był mocno zmęczony i nie wszyscy umieli robić bronią, dowódca postanowił, że tylko pójdą do boju ochotnicy, którzy czują, iż potrafią nietylko strzelać, lecz w razie potrzeby iść na bagnety.
Na wezwanie ochotników wszyscy stanęli, rozrzewniony i uradowany takim zapałem dowódca, wezwał tylko najlepszych strzelców i to takich którzyby chcieli zginąć lub zwyciężyć. Stanęło 84 z tem postanowieniem, aby do ostatniego walczyć za wolność kraju, O zmroku więc w jednym obozie w Pyzdrach gotowano się do przyjęcia w dniu następnym nieprzyjaciela, w drugim zaś w Ratajach do wymarszu do Pyzdr, w celu połączenia się z oddziałem Taczanowskiego. Przestrzelono broń, rozdano więcej amunicji, poświęcono chorągiew, a owych 84 ochotników pomiędzy sobą przysięgą się zobowiązywało bić się jeden za wszystkich i wszyscy za jednego. Czuli oni w sobie pewność zwycięstwa, czuli swą siłę moralną, która podnosi ducha, sprowadza zwycięstwo, czyni z żołnierza, rycerza-bohatera.
Wieczorem wszyscy z dziwną spokojnością choć pewni, że niejeden następnego dnia nie przeżyje, pisali ostatnie pożegnania rodzicom i drogim osobom. Nadszedł czas spoczynku, wszyscy 84-ch pokładli się i długo pasowali się ze snem, żaden jednak zasnąć nie mógł, każden myślał, oczekiwał tylko godziny w której powołają go do walki z wrogiem, z ow?ą znienawidzoną Moskwą i każden pragnął, aby chwila ta jaknajprędzej nadeszła. Po godzinie milczenia zaczęła się rozmowa w kilku, kilkunastu, w końcu wszyscy zaczęliśmy gwarzyć i podając sobie bratnią dłoń przyrzekać pomoc wzajemną w jutrzejszej walce; wreszcie tercet z dobranych głosów wzniósł śpiewem modlitwę do Stwórcy, o pomyślny skutek zbliżającej się bitwy.
:E) Słupecki oddział nazywał się od m. Słupcy, gdzie się formował (przyp. autora).