11
Prace czołowego teoretyka językoznawstwa kognitywnego, Ronalda W. Langackera, poszły w nieco odmiennym kierunku. Jako uczeń Chomskyego, Langa-cker dokładnie zgłębił tajniki składni w ujęciu transformacyjno-generatywnym i — nie negując oczywistych zalet formalizacji — wcześnie dostrzegł jego niedostatki. Swoje zarzuty sformułował jako punkt wyjścia dla własnej propozycji teoretycznej, którą przedstawił w dwóch monumentalnych pracach: Foundations of Cognitwe Grammar. Theoretical Prereąuisites (1987) i Foundations of Cognitwe Grammar. Descriptiue Application (1991). Przedstawiony w kolejnych rozdziałach niniejszej książeczki zarys opiera się na tych dwóch tomach, a także na innych teoretycznych pracach Langackera, których pełniejszy wykaz czytelnik znajdzie w bibliografii.
Główne zarzuty Langackera oraz innych językoznawców, którzy podzielali jego stanowisko, dotyczyły empirycznych podstaw opisu danych językowych. Gene-ratywistów oskarżono o wygodne pomijanie w opisie da-nych wymykających się uogólnieniom: jako przedmiot analizy mieli oni wybierać przede wszystkim takie struktury językowe, których poprawność (lub niepoprawność) nie budziła żadnych zastrzeżeń, a więc te, które kogni-tywiści określają mianem struktur prototypowych. Tymczasem w warunkach rzeczywistej komunikacji struktury takie stanowią tylko niewielki procent ogółu wypowiedzi :— aby się o tym przekonać, wystarczy przeanalizować pierwszą z brzegu rozmowę. Należałoby zatem rozszerzyć opis, obejmując nim dane w pełni reprezentatywne dla danego języka, a więc także takie struktury, które w rygorystycznych ramach systemu sformalizowanych reguł trzeba by uznać za nieprawidłowe.
Gramatyki transformacyjno-generatywne były dziełem głównie językoznawców anglojęzycznych, pracujących — przynajmniej we wczesnych stadiach rozwoju teorii — na materiale języka angielskiego. Oskarżenie o uprawianie „anglocentryzmu” było więc często w pełni uzasadnione. Natomiast wprowadzanie do analiz języków określanych jako egzotyczne (nawiasem mówiąc, język polski także zasłużył sobie na to miano) ujawniało szereg nieprzewidzianych wcześniej zjawisk, co z kolei zmuszało generatywistów do „mnożenia bytów” przez postulowanie abstrakcyjnych elementów i pustych kategorii. To zaś dawało podstawy do niepochlebnych (a często i krzywdzących) porównań z dawno zarzuconymi praktykami uprawianymi niegdyś przez tradycyjnych gramatyków, którzy usiłowali przykrawać opis gramatyczny klasycznej łaciny do potrzeb opisu języków o diametralnie odmiennej strukturze.
Kolejny zarzut dotyczył zbytniego przywiązania generatywistów do teorii. Zdaniem kognitywistów stworzenie pełnego aparatu formalnego nie jest warunkiem koniecznym do pisania samych gramatyk. Niesłuszna jest także walka o maksymalną redukcję elementów opisu, tak aby przy pomocy jak najmniejszej liczby reguł gramatyka potrafiła generować jak największą liczbę struktur. Ten zapożyczony od nauk ścisłych ideał oszczędności, znany jako wymóg elegancji w tworzeniu modelu, zdaniem kognitywistów po prostu nie przystaje do natury przedmiotu. Dążenie do elegancji musi zatem ustąpić dążeniu do wierności psychologicznej: język naturalny wymyka się ścisłym regułom logiki i na ogół bywa w ich traktowaniu niekonsekwentny, co musi znaleźć odbicie w jego opisie. Powstaje zatem, cytując znaną tezę Bertranda Russella, nieuchronny konflikt między konsekwencją i wiarygodnością opisu, ale w konflikcie tym powinno zwyciężać kryterium wiarogodności.
Wszystkie zarzuty wysuwane przez zwolenników kognitywizmu w językoznawstwie pod adresem językoznawstwa „głównego nurtu” sprowadzają się w gruncie