OY
dostrzegł w mijającym go samochodzie swojego brata i przerwał ćwiczenia, by się przywitać. Konia zaciekawiło, kto był w samochodzie, a ponieważ szyba od strony kierowcy była opuszczona, wsunął do środka głowę. Liczył na to, że zostanie pogłaskany po pysku, co było zwykłą formą powitania.
Jednakże tak naprawdę to nie bratem Felipe;a był zainteresowany; jego ciekawość wzbudziła mała dziewczynka siedząca na fotelu obok kierowcy. Dlatego wsunął głowę jeszcze głębiej do samochodu. Kiedy dziewczynka pogłaskała go po czole i Shy Boy uznał, że wszyscy juz powitali go we właściwy sposób, wycofał się ostrożnie i odsunął na bok.
W Shy Boyu, jak u wielu dobrych koni, rozwinęło się przez lata ogromne poczucie własnej ważności. Ponieważ tak wiele osób krząta się przy nim i wręcz mu nadskakuje, wydaje się myśleć, że bez przerwy powinien być w centrum powszechnej uwagi. Lubi, kiedy się go zauważa, a kiedy ludzie mijają go obojętnie, bywa szczerze zawiedziony.
Pewnego dnia zarządca mojej farmy, Crawford Hall, oprowadzał jakichś ludzi po naszych obiektach treningowych. Kiedy minęli boks Shy Boya, dał się nagle słyszeć hałas: mustang przesuwał zębami po ścianie swego stanowiska i ugryzł jedną z desek. „Oj — powiedział Crawford — popełniliśmy błąd. Przeszliśmy obok boksu Shy Boya i me przywitaliśmy się". Musieli się cofnąć i pogłaskać konia. Dostał w ten sposób to, co mu się jego zdaniem należało.
Shy Boy wygląda na zadowolonego i dobrze przystosowanego konia, ale, naturalnie, były pewne wzloty i upadki. Pierwsza próba odporności tego sławnego mustanga nastąpiła bardzo wcześnie. Ledwie się zainstalował w swoim nowym domu, padł ofiarą wirusa, który niemal go zabił.