OlU w sytuacji oanuennc) nu poiontu, ja* mm tu miejsce w pr*ypaa*u uczaiow dyslektycznych. Jako uczniowi* o specjalnych potrzebach edukacyjnych* wymagają od nauczycieli, rodziców, a takie kolegów zrozumienia, wsparcia 1 pomocy. Ciasem zamiast tego spotyka ich jednak lekceważenie i brak akceptacji:
Nauczycielka zarzuca mi, że nie czytam lektur i dlatego nie znam wielu faktów. |a jednak je czytam, ale mimo chęci nie zawsze pamiętam imiona i nazwiska bohaterów oraz wszelkie wydarzenia po kolei. Pani mi nie wierzy i korzysta z każdej okazji, żeby mnie upokorzyć. Twierdzi, że nie pozwoli zrobić się w „balona" takiemu oszustowi jak ja. Czuję się wtedy fatalnie. (Patryk, lat 14)
Myilę, że nauczyciele widzę we mnie dyslektyka, więc tak na wszelki wypadek oceniają mnie niżej. (Bartek, lat 15)
Ja w swoją naukę wkładam dużo więcej wysiłku niż moi koledzy, ale nauczyciele tego nie dostrzegają, a nawet w to nie wierzą. Najczęściej słyszę, żebym się bardziej postarał. Pani od polskiego uważa, że skoro mam problemy, to muszę więcej pracować. Ja się staram, chodzę nawet na zajęcia wyrównawcze i ćwiczę z logopedą, ale to zabiera mi czas i nie nadążam, bo z każdego przedmiotu robią mi się zaległości. W efekcie wygląda na to, jakbym nic nie robił, a przecież tak nie jest (Paweł, lat 14)
W szkole podstawowej nauczycielka kazała mi przepisywać wyrazy s błędami po sto razy, aby, jak mówiła, „utrwalić pisownię*. Niestety, nie przynosiło to żadnych rezultatów, a jedynie pogłębiało to moją rozpacz i wstyd Gehennę tę przerwał mój ojciec, który zapisał mnie do innej szkoły. (Milena, lat 14)
** T. Bach-Oiasik, Lik i szkoła, „Nowa Szkoła” 1993, nr 3, s. 158-265.