Dyplomacja
sił, nadmierne osłabienie Rosji doprowadziłoby jedynie do zamiany rosyjskiego zagrożenia na japońskie. Roosevelt uważał, że najlepszym dla Ameryki rozwiązaniem byłaby sytuacja, w której Rosja i Japonia „zostałyby sobie przeciwstawione tak, by mogły mieć na siebie nawzajem miarkujący wpływ.”30
Na bazie realizmu geopolitycznego raczej niż wzniosłego altruizmu Roosevelt zaprosił obie strony konfliktu do przysłania przedstawicieli do jego domu w Oyster Bay w celu wypracowania traktatu pokojowego
- zawartego ostatecznie w Portsmouth w stanie New Hampshire - który ograniczałby rozmiary zwycięstwa japońskiego, zachowując równowagę na Dalekim Wschodzie. W rezultacie Roosevelt był pierwszym Amerykaninem, któremu przyznano pokojową Nagrodę Nobla za doprowadzenie do umowy opartej na takich maksymach, jak równowaga sił i strefy wpływów, które za jego następcy, Wilsona, będą wydawać się już tak nieamerykańskie.
W 1914 r. Roosevelt początkowo podszedł chłodno i bez emocji do zajęcia Belgii i Luksemburga przez Niemcy, choć było to jaskrawym złamaniem traktatów ustanawiających neutralność obu tych państw:
„Nie opowiadam się po żadnej stronie, jeśli idzie o złamanie czy też zlekceważenie tych traktatów. Kiedy olbrzymy zwierają się w śmiertelnych zapasach, z pewnością zdepczą każdego, kto znajdzie się na ich drodze, chyba żeby to miało okazać się niebezpieczne.”3'
W kilka miesięcy po wybuchu wojny w Europie Roosevelt zmienił zdanie co do złamania belgijskiej neutralności, choć - co charakterystyczne
- przejął się nie tyle nielegalnością niemieckiej inwazji, co zagrożeniem,
akie stworzyła ona dla równowagi sił: czyż nie sądzisz, że gdyby
Niemcy wojnę tę wygrały, rozbiły marynarkę angielską i zniszczyły Imperium Brytyjskie, w ciągu roku czy dwóch zażądałyby dominującej pozycji w Południowej i Środkowej Ameryce ...?”32
Nakłaniał do zbrojeń na wielką skalę, tak by Ameryka mogła siłą wesprzeć Ententę. Uważał niemieckie zwycięstwo za możliwe i jednocześnie groźne dla Stanów Zjednoczonych. Zwycięstwo Państw Centralnych doprowadziłoby do utraty ochrony British Royal Navy, w rezultacie Dozwalając niemieckiemu imperializmowi zająć pozycje na Półkuli Zachodniej.
To, że Roosevelt uważał brytyjskie panowanie nad Atlantykiem za Bezpieczniejsze od niemieckiej hegemonii, wynikało z tak nieuchwytnych, nie związanych z mocarstwowością czynników, jak bliskość kul-rurowa i doświadczenia dziejowe. W rzeczy samej, mocne kulturowe
więzi między Anglią i Ameryką nie miały żadnych odpowiedników w stosunkach amerykańsko-niemieckich. Ponadto, Stany Zjednoczone przyzwyczajone były do panowania brytyjskiego na morzach i czuły się z tą myślą bezpiecznie, nie podejrzewając już Wielkiej Brytanii o ekspan-sjonistyczne dążenia w obu Amerykach. Z obawą natomiast traktowano Niemcy. Trzeciego października 1914 r. Roosevelt pisał do brytyjskiego ambasadora w Waszyngtonie (dla wygody zapominając o wcześniejszej swojej opinii o nieuchronności niemieckiego lekceważenia belgijskiej neutralności):
„Gdybym był prezydentem, stanąłbym [przeciwko Niemcom! trzydziestego lub trzydziestego pierwszego lipca.”33
W liście do Rudyarda Kiplinga, pisanym jakiś miesiąc później, Roosevelt przyznał się, jak trudnym zadaniem było użycie amerykańskiej potęgi w wojnie w Europie tylko na podstawie własnych przekonań. Naród amerykański nie był skłonny iść drogą wyznaczoną tak ściśle przez założenia polityki siły:
„Gdybym występował w imieniu wszystkiego, co sam wyznaję, i tak bym wiele nie wskórał, bowiem ludzie by za mną nie poszli. Naród jest krótkowzroczny i nie rozumie się na sprawach międzynarodowych. Pana naród także bywał krótkowzroczny, ale nigdy tak krótkowzroczny jak mój w tym względzie. Dzięki szerokości oceanu, nasz naród wierzy, że obecny konflikt w niczym mu nie zagraża i że nie ponosi on zatem żadnej odpowiedzialności w związku z tym.”31
Gdyby proces przemian w amerykańskim sposobie myślenia na temat polityki zagranicznej zakończył się na Theodore Roosevelcie, uznano by to za ewolucję, adaptującą tradycyjne założenia europejskiej sztuki rządzenia państwem do amerykańskich warunków. Roosevelt zaś byłby postrzegany jako prezydent, który pełnił urząd wtedy, gdy Stany Zjednoczone - po zapewnieniu sobie przeważających wpływów w obu Amerykach - dały się poznać jako mocarstwo światowe. Ewolucja amerykańskiego myślenia o polityce zagranicznej nie zakończyła się jednak na Roosevelcie i nie mogła się na nim zakończyć. Przywódca, który ogranicza swoją rolę do doświadczenia swego narodu, skazuje się na stagnację, natomiast przywódca, który wykracza poza doświadczenie narodu, któremu przewodzi, ryzykuje brakiem zrozumienia. Ani doświadczenia, ani ideały Ameryki nie przygotowały jej do roli, jaką
iH wr\77nor-7\7\