222 VI. Fizykaiizm
Wobec teorii emergentnego materializmu w jej prostszej formie podnoszono /ar/ut. iż nie potrafi ona wyjaśnić logicznej możliwości egzystencji bezcielesnej. Być może nie mamy zbyt mocnych podstaw, by wierzyć, że istnieją byty czysto psychiczne, bez względu na to, czy są one w jakimś stadium ucieleśnione, czy nie, ale hipoteza ta jest przynajmniej intcligihiina. Gotów jestem zgodzić się. że jest to hipoteza inteligibilna, jakkolwiek nie jestem skłonny sądzić, iż jest prawdziwka; ale w tym kontekście nie ma potrzeby przedstawiania argumentów na rzecz takiej tezy. ponieważ teoria emergcnlnego materializmu nie wchodzi z nią w konflikt. Teoria ta nie wyklucza możliwości istnienia zdarzeń, które posiadają czysto mentalne własności, podobnie jak nie wyklucza możliwości istnienia zdarzeń, które posiadają własności czysto materialne. Głosi jedynie, iż mocą przygodnego faktu każ.de zdarzenie, które posiada własność mentalną, posiada również pewną własność materialną.
O wiele poważniejszą trudność nasuwa to. iż nie jest wcale jasne. na jakich zasadach elementy zbioru własności, czy tc^ mentalnych, czy to materialnych, są przypisywane temu samemu zdarzeniu. W Ścieni i fu: Thouęhi Broad mówi, iż „Przez zdarzenie będę rozumiał wszystko to. co w ogóle trwa, niezależnie od tego. jak długo trwa. i bez względu na to, czy jest jakościowo podobne, czy jakościowo różne w sąsiednich stadiach historycznych”1'. Jest to niezgodne z naszym potocznym sposobem mówienia, gdyż, by odwołać się do przykładu podawanego przez Broada. dopuszcza, by urwiska Dover uchodziły za zdarzenie, ale to nie powinno nas niepokoić. Trudność polega na tym, że Broad nie podaje żadnych kryteriów indywiduacji zdarzeń. Jak rozstrzygać, czy własność bycia molekułą odpow iedniego typu i własność bycia świadomością czerwonej plamy przysługują jednemu i temu samemu zdarzeniu, czy dwóm zdarzeniom zachodzącym równocześnie? Wydaje się, iż każdy taki sąd powinien być konsekwencją pewnej teorii. Moglibyśmy, na przykład, ustalić, że świadomość czerwonej plamy jest wr pewien swoisty sposób zależna przyczynowo od zachowania tychże molekuł, i wówczas byłaby to po
M D/ieło cyi.. s. 54.
prostu kwestia naukowej konwencji, źc mówilibyśmy o istnieniu jednego. a nie dwóch zdarzeń. W sugestii tej kryje się jednak pewna trudność, która łatwo przeoczyć. Nawet gdyby można było ustalić, że doświadczenie pewnego konkretnego rodzaju jest zawsze następstwem określonych zmian molekularnych, i gdyby można było również stwierdzić, że w danej chwili w jakimś układzie nerwowym występowały odpowiednie ruchy molekuł, w tym samym czasie mogłoby towarzyszyć im wiele różnych przypadków tego rodzaju przeżyć. Musimy zatem wyselekcjonować ten przypadek, który- wyróżnia teoria. Oczywiście jest to przypadek, który „należy** do tego samego ciała, co dany system nerwowy. Ale w jaki sposób to ustalić? Jakie są kryteria przyporządkowywania przeżyć temu. a nie innemu ciału?
To ostatnie pytanie wydaje się dość osobliwe. Nie jest przecież tak, iż przeżycia przypominają karty Uo gry, które muszą zostać po* przydzielane do różnych talii. Można by twierdzić, że indywiduacja przeżyć dokonuje się poprze/ odniesienie ich do osób, których przeżycia stanowią, a podstawą indywiduacji osób są ich ciała. Przynajmniej na użytek argumentacji załóżmy, że te dwa twierdzenia są niepodważalne. Nasz problem wcale jednak nie znika, lecz tylko pojawia się na nowo w odwróconej formie. Na podstawie jakich kryteriów- pewne konkretne ciało ..przywłaszcza" sobie ten ciąg przeżyć, a nie inny?
Nie jest jednak całkiem oczywiste, że nawet to pytanie jest sensowne. Nic uznaliby go za sensowne ci. którzy przypisują przeżycia substancjom duchowym, chociaż moglibyśmy zasadnie zwrócić się do nich jeśli nie o jakiś opis relacji zachodzącej w tym przypadku między podmiotem a atrybutem, to przynajmniej o opis relacji, u jakiej pozostają owe duchy do ciał. które zamieszkują; nie uznaliby go również za sensowne ci, którzy przypisują osobom zarówno własności materialne, jak mentalne, i zakładają, że pojęcie osoby jest logicznie pierwotne.
Pogląd, iż jest to pojęcie logicznie pierwotne, został znakomicie sformułowany przez Sir Petera Straw sona w trzecim rozdziale książki