230 VI. Fizykalizm
zwłaszcza w jego rozważaniach o barwie, gdzie skłonny jest nazwać iluzją to. jakoby postrzeżenie zaznajamiało nas z takimi jakościami jak czerwień29. Armstrong przyznaje, że „czerwone przedmioty mają jedną wspólną własność, dostępną każdemu normalnemu obserwatorowi", ale zaraz potem dodaje, że my. normalni obserwatorzy, „nie jesteśmy jednak świadomi natury tej własności. Możemy ją zidentyfikować jedynie przez odniesienie do sposobu, w jaki jest wykrywana (przy pomocy wzroku) i przez wymienienie przedmiotów, które są czerwone"'". Przypomina to tezę wysuniętą przez kolegę Armstronga, profesora J.C.C. Smarta, iż „To jest czerwień” znaczy „mniej więcej to samo, co «Normalny postrzegający miałby trudności z odróżnieniem jej w kępie kwiatów geranium, natomiast odróżniałby ją w kępie liści sałaty »”, i mogę tylko powtórzyć to, co pisałem przy innej okazji, że „pomijając już fakt, że jest dowolnie wiele powodów, dla których można odróżniać pewien przedmiot od innych, analiza ta po prostu odwraca właściwy porządek rzeczy. Kwiaty geranium i liście sałaty nie jawią się nam jako zbiory bezbarwnych atomów; odróżniają się one dzięki swym postrzcgalnym jakości om, między innymi dzięki barw ie. Sądzę, iż mój szalik jest czerwony nie dlatego, że kojarzę go raczej z kwiatami geranium niż z liśćmi sałaty. Kojarzę go z kwiatami geranium, a nie z liśćmi sałaty dlatego, że liście sałaty wydają mi się zielone, a kwiaty geranium i szalik wydają mi się czerwone. Nie sposób w dobrej wierze sugerować, że jest odwrotnie”31.
Definicja barwy, którą skłonny jest podać Armstrong, jest taka. że barwa jest w sposób przygodny tożsama „z fizyczną konstytucją powierzchni wysyłającej fale świetlne o pewnej częstotliwości na skutek działania na nią promieni słonecznych”32. W podobny sposób Armstrong chciałby utożsamiać dźwięki wydawane przez pewien przedmiot z falami dźwiękowymi, które emituje, a temperaturę ze średnią energią kinetyczną molekuł, z których się składa. W przypadku barwy wiąże się to jednak ze wskazaną przez Smarta trudnością, że „ogromna złożoność i różnorodność kombinacji fal świetlnych mo-
Tamże. s. 38^. ^ Tamże. s. 385.
The. Centra! Qaćstinn\ cfj Philosophy. ś. 129.
32 Muterialisieezna teoria umyxłu. s. 395.
że. mimo wszystko, przedstawiać oku obserwatora dokładnie ten sam kolor"1. Pozostaje tajemnicą, co Smart i Armstrong mogą przypuszczalnie rozumieć przez przedstawianie barwy, ale puśćmy to płazem. Kwestią, która niepokoi Armstronga, jest to, czy możliwe jest znalezienie „unifikującej formuły'’, pod którą mogłyby podpadać różne kombinacje fal świetlnych. Gdyby okazało się, że nie można znaleźć takiej formuły, Armstrong gotów jest wyprowadzić z tego wniosek, iź barwa jest „pseudojakością”. A w każdym razie tak mówi. Znów jednak zdrowy rozsądek bierze w nim górę nad teorią fizykalistyc/.ną. Racje, jakie przytacza na rzecz tego zaskakującego wniosku, sprowadzają się bowiem do tego, że „przyczyny z powierzchni fizycznej przynoszące ludziom identyczne wrażenia koloru" mogą być „nieredu-kowalnie różne”2.
Wprawdzie w praktyce Armstrong nie może nie uznać, że mamy przeżycia barw i innych jakości wtórnych, dysponuje jednak pewnym argumentem, który ma dowodzić, że to, co nazywa „elementami zmysłowymi”, nie istnieje. Argument ten stosuje się do danych wszystkich zmysłów, możemy jednak śmiało pozostać przy przykładzie barwy. Otóż argument ten odwołuje się do empirycznej okoliczności, iż relacja jawienia się jako ta sama barwa, a nawet relacja jawienia się jako dokładnie ten sam odcień barwy nie jest przechodnia. Znaczy to, że mogą istnieć trzy barwne plamy A, B i C, takie, że najbardziej spostrzegawczy obserwator nie może dostrzec żadnej różnicy między A i B. ani między B i C. może jednak dostrzec różnicę między A i C35. Może to co najwyżej dowodzić, że nieodróżnialność plam A i B nie jest wystarczającym warunkiem tego. iż posiadają one dokładnie taki sam odcień owej barwy. Wymaga to bowiem również tego, by nie istniał trzeci element, taki jak C, od którego jeden z członów tej pary jest odróżnialny, a drugi - nie. Można by jednak sądzić, że nasuwa to pewną trudność tym, którzy twierdzą, że istnieją przedmioty takie jak czucia, rzeczywiście posiadające ujmowalną zmysłowo jakość, która wydaje się przysługiwać rzeczom; choć bowiem nie ma żadnego apriorycznego powodu, dla którego relacja wygląda-
Tamże. s. 402. 34 Tamże. s. 403.
35 Zob. powyżej, s. 149.