24865 PA030053

24865 PA030053



M BUNT W TREBLINCE

znajomościom lub opłacając się wysoko dostawali zatrudnienie i mieli kartki pracy, i tych nieszczęśliwców, którzy nie byli w stanie otrzymać tych dokumej. tów. Zwróć uwagę, że pierwsza przybyła do Treblinki nędza getta warszawskie, go. Spójrz na kapo komanda „Czerwonych”. Z kogo się składają? Kapo Jurek bylwgetcierikszarzem. Inni też byli na ogół ludźmi, którzy się nie mogli wykę. pić. Ci właśnie, którzy przyjechali do Treblinki pierwszymi transportami, ^ obecnie w komando „Czerwonych”. Wyłapują z transportów m i 1 icj a n tó w i kie-rują ich od razu do gazu. Nawet gdy w danym momencie potrzebni są robotnicy. Dlatego właśnie żydowscy milicjanci, grzeczne dzieci z dobrych domów, wyrzucają swoje czapki przez okna wagonów przed przyjazdem do obozu.

Po wysłuchaniu wywodów Meringa ksiądz zapytał o pochodzenie społeczne ludzi zatrudnionych w komando „Niebieskich”. Sprawiają oni wrażenie znacznie skromniejszych. Ubierają się i zachowują skromnie, nie tak jak „Czerwoni” i Goldjudeni. Odpowiedziałem księdzu, że to komando składa si; na ogół z chasydów. Gdy Niemcy kazali im śpiewać, okazało się, że nie znaj) żadnej polskiej piosenki. Wobec tego śpiewali pieśni chasydzkie i wersety biblijne. Na ogół składa się to komando z byłych jesziwotników49. Widać po nieb że niedawno zdjęli z siebie kapoty. Ich kapo, Meir, rudy, tęgawy, z zaokrąglonymi plecami, był również religijny. Ta skromna grupa, której godłem była miotła, zatrudniona była przy oczyszczaniu wagonów i rozsypywaniu środków dezynfekcyjnych, głównie chloru. Była to jedna z najsympatyczniejszych grap w obozie.

Ksiądz mi przerwał:

— Niemcy dobrze wiedzieli, w jaki sposób wyniszczyć naród. Wszystkie ich zarządzenia i ograniczenia praw ludności żydowskiej musiały wytworzyć taką atmosferę. Nie każdy umiał być do końca człowiekiem w tych nieludzkich warunkach.

Zapytał mnie, czy z Opatowa wraz ze mną przyjechali również członkowie Judenratu i milicja. Odpowiedziałem, że nie. W Opatowie zamożni Żyda i członkowie Judenratu wyjechali ze swoimi rodzinami w noc przed wysiedleniem do Sandomierza. Tam Niemcy urządzili obóz pracy. To samo robili wwięk-szości małych miasteczek. Bogaci Żydzi musieli dobrze płacić, bo liczba miejsc była mała i tylko znikoma część zamożnych Żydów i członków Judenratów mogła z nich korzystać. Większą część ludności oddali Niemcom na zagładę, wiedząc, dokąd ich wywożą. Oni sami też w końcu trafili do różnych obozów.

49 Jcsziwotnicy (źarg.) — uczniowie jesziwy.

Transport powstańców getta warszawskiego

W pogodny kwietniowy dzień do Treblinki dojechał transport, który bar-dzo nas zdziwił swoim wyglądem. Wagony były w opłakanym stanie: powyrywane deski z różnych części wagonów, moc uszkodzeń. Na dachach leżeli uzbrojeni po zęby ukraińscy strażnicy z karabinami gotowymi do strzału. Strzelali natychmiast, gdy tylko z wagonu wychyliła się zalękniona twarz. Zdawało się, że w drodze stoczono z uwięzionymi Żydami gwałtowną bitwę. Niemcy po raz pierwszy mieli zastosować nowy system rozbierania przybyłych na zagładę. Oprócz „Czerwonych”, którzy znajdowali się jak zwykle na placu i rozdawali sznurki do wiązania butów, sprowadzono dodatkowych więźniów, którzy normalnie pracowali przy sortowaniu odzieży. Ustawiono ich na placu transportowym razem z „Czerwonymi”, trójkami. Odległości pomiędzy poszczególnymi trójkami były niewielkie.

Gdy wypędzono nowo przybyłych z wagonów i skierowano tłum na plac transportowy, rozkazano im zdejmować z siebie kolejno poszczególne części garderoby i oddawać je więźniom. Pierwsza trójka więźniów odbierała płaszcze, druga marynarki, trzecia spodnie, kalesony i buty. Ten taśmowy system miał w mniemaniu esesmanów usprawnić pracę. Tego dnia wyszła na jaw tchórzliwość esesmanów. W czasie zdawania ubrań przez przybyłych nastąpiła w pewnym momencie eksplozja. Prawdopodobnie jeden z przybyłych ukrył w kieszeni granat, odbezpieczył go w czasie oddawania marynarki i rzucił marynarkę wraz z granatem. Granat zranił trzech więźniów pracujących na placu i kilku nowo przybyłych.

Na placu powstał nieopisany zamęt. Najbardziej przestraszyli się Niemcy. Z placu natychmiast poznikali wszyscy esesmani. Jakże tchórzliwie i śmiesznie wyglądał tym razem zawsze groźny i „nieustraszony” „Cep”, gdy w panicznym lęku biegł skulony przez plac jak przeganiany pies. Chyłkiem wybiegali z ludzkiego kłębowiska strażnicy i Ukraińcy. Nic się jednak nie wydarzyło. Dopiero po kilku minutach, gdy Niemcy ochłonęli, esesman „Kiwe” wpadł na plac i nakazał rannych więźniów odnieść do lazaretu. Rozkaz został spełniony przez nas tylko połowicznie. Wynieśliśmy ich co prawda z placu, ale zamiast do lazaretu zanieśliśmy ich wbrew rozkazowi do baraku, który przylegał do peronu. Po schodkach znieśliśmy ich na dół i ułożyliśmy na stercie posortowanej odzieży. Działaliśmy pod wpływem impulsu. Możliwe, że eksplozja na placu dała nam siłę sprzeciwienia się rozkazowi esesmana. Podświadomie obawialiśmy się, że zranieni koledzy są dla nas straceni i że wykończy ich strzał w potylicę.

Tymczasem Niemcy przeszli nad wypadkiem do porządku dziennego. Udawali, że nie zauważyli, że ich rozkaz nie został wykonany. Nie reagowali nawet


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
PA030018 M BUNT W TREBLINCEUcieczka Nad ranem, przy słabym świetle świeczek, zaczęliśmy się ubierać.
PA030060 BUNT W TREBLINCE zoologicznego. Zobaczyłem tutaj wystające z okien baraków ukraińskich kara
70684 PA030012 a BUNT W TREBLINCE na sam wierzchołek stosu płonących ciał. Więźniowie zabrali nosze
76741 PA030049 BUNT W TREBLINCE Sięgnął do torby skórzanej po ampułkę i napełnił strzykawkę. Starał
PA030050 8# BUNT W TREBLINCE —    Ci Niemcy kompletnie powariowali. Wyobraźcie sobie,

więcej podobnych podstron