Spojrzał na mnie i patrzył tak długo, że zapomniałam o martwieniu się tym, czy zostanę tu, czy odejdę. Zapomniałam o wszystkim poza Nicholasem. Jego oczy się śmiały, a kiedy przesunął się, by mnie pocałować, moje usta były już gotowe. To był dobry pocałunek. W stylu Pięknej i Drania, ale lepszy, bo nie musieliśmy grać. I w miarę kolejnych prób robiły się coraz lepsze. Pocałunki. Bardzo miłe. Bardzo obiecujące.
Kiedy się odsunęliśmy, Nicholas chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył, bo za nami odezwała się zadowolona Floss:
- Ach!
Spojrzałam przez ramię Nicholasowi i zobaczyłam stojący tam jak gdyby nigdy nic długi budynek z bali z gankiem i chorągiewkami łopoczącymi na dachu, chociaż nie było wiatru. Na ganku stała stara lodówka do napojów, a po obu stronach dwa białe krzesła na biegunach. Na desce nad drzwiami wejściowymi widniał niebieski napis Elbę, a całe to miejsce było otoczone piękną tęczą. Ze środka dobiegała muzyczka jak z furgonetki z lodami.
- Hej! - zawołała Floss tym swoim głosem doke-ra. - Idziecie? Trzeba go złapać, póki tu jest.
Nim dotarliśmy na ganek, Fred zniknął już w środku i usłyszałam śmiech. Floss też weszła do środka. Nicholas i ja przestąpiliśmy próg ostrożnie, trzymając się za ręce jak Jaś i Małgosia podchodzący do chaty złej czarownicy. Lecz gdy tylko znaleźliśmy się we wnętrzu, od razu wiedziałam, że nie mamy czego się obawiać.
Sklep Elbego był taki jak Knobbego, a zarazem zupełnie inny. Atmosfera, jak u Knobbego, była niezobowiązująca i wnętrze podobnie zagracone, ale towary były stricte magiczne. Spojrzałam na kociołki i bele aksamitu, strzały i suszone zioła, buty i słoiki z napisem „reperacja skrzydeł”. Zrozumiałam, czemu Floss tutaj chciała przyjść po to futro dinozaura.
Fred stał przy ladzie, robiąc sztuczki z żółtozielonym jojo, i to takie, które przyprawiłyby ziemskiego mistrza jojo o palpitacje. Prawie nie patrzył na ręce. Za to rozmawiał z mężczyzną, który miał fryzurę jak Einstein, tyle że koloru niebieskiej gumy do żucia. W lewym uchu miał złote kółko i dwa srebrne w prawym, a na prawym kciuku szeroką srebrną obrączkę. A gdy jojo Freda wreszcie się zaplątało, roześmiał się tak, jakby właśnie usłyszał żart sezonu.
- Ćwiczenie, stary. Ćwiczenie - powiedział, gdy Fred nawijał z powrotem sznurek. - Nigdy nic nie osiągniesz, jak nie będziesz ćwiczył.
- Tak ci się tylko wydaje - odpowiedział spokojnie Fred.
Nie sądziłam, że usłyszał nasze wejście, ale nie odwracając się, dodał:
- To nasi przyjaciele, Elbę. Persjo, Nicholasie, poznajcie Elbego ze Sklepu ze Starociami Elbego.
- Ach, członkowie trupy Floss - odezwał się Elbę. -Wszyscy czekają na przedstawienie. Mówi się o was w sąsiedztwie.
Spojrzałam na Nicholasa.
- To lekko niepokojące.
- Nieprawda - odpowiedział i uśmiechnął się szeroko. - Raczej ekscytujące.
- No właśnie - przyznał Elbę.
- Ale dopiero ustaliliśmy, jak się do tego zabrać -zaprotestowałam.
Elbę wzruszył ramionami.
- Jesteśmy magicznymi stworzeniami. Dobre wieści przekazujemy naprawdę szybko.
169