108 CZ(ŚĆ I, 5: HISTORYCZNE SPOJRZENIE NA SZTUKĘ
barwny, tak zwany monochromatyczny. Reprezentuje on sztukę już bardziej skomplikowaną, a istnieje do dzisiejszego dnia. Rysunek, wynaleziony rzekomo przez Egipcjanina Filoklesa czy też Koryntyjczyka Kleantesa, uprawiany miał być najpierw przez Arydikesa z Koryntu i Telefanesa z Sykionu, jeszcze wprawdzie bez użycia barw, ale już z zastosowaniem tu i ówdzie wewnętrznej kreski. Ustalił się już wtedy zwyczaj podpisywania [imion] osób przedstawianych. Farbą pokrył je pierwszy, jak mówi tradycja - i to farbą z rozgniecionego ślimaka purpurowego - Ekfantos z Koryntu. Nie był to ten sam, ale tylko imiennik tego, który w7edług Korneliusza Neposa przybył do Italii w orszaku Demarata [ojca króla rzymskiego Tarkwiniu-sza Starego; 616-578 p.n.e.], kiedy ten uciekał z Koryntu przed prześladowaniem tyrana Kypselosa29; o tym zresztą niedługo powiemy więcej.
Już też i w Italii sztuka malarska doszła do pełnego rozkwitu. W każdym razie do dziś istnieją starsze od Rzymu malowidła w świątyni arde-ackiej, które stanowią dla mnie przedmiot największego podziwm, bo choć tak długo były nie osłonięte żadnym dachem, przetrwały jak nowe30. Podobnie w Lanuwium, gdzie przez tegoż samego artystę namalowane zostały obok siebie Atalanta i Helena, nagie, obie jako wybitne piękności, z tym że u pierwszej uwydatniona jest jej dziewiczość - otóż obraz ten nie został naruszony nawret mimo to, że świątynia sama się zawaliła. Cesarz Gajusz [Kaligula, panował 37-40 n.e.] próbował go stamtąd zdjąć, ogarnięty namiętnością zbieracza, ale nie pozw7oliła na to struktura budynku. Istnieją i w7 Caere obrazy, naw7et starsze jeszcze. Każdy też, kto je staranniej zbada, wyznać musi, że żadna inna gałąź sztuki nie osiągnęła w szybszym tempie szczytów doskonałości - bo za czasów trojańskich malarstwo wcale przecież jeszcze nie istniało. [...]
Obrazy pochodzenia zagranicznego udostępnił w7 Rzymie szerokiej publiczności pierwszy ze wszystkich Lucjusz Mummiusz, który dzięki swemu zwycięstwu uzyskał przydomek Achajskiego. Otóż kiedy podczas licytacji łupów król Attalos [159-138 p.n.e.] zakupił za sześćset tysięcy denarów obraz Arystydesa, przedstawiający Ojca Libera, ten zdziwił się wysokiej cenie kupna i podejrzewając, że obraz ma jakieś ukryte właściwości, wycofał go z licytacji, mimo sprzeciwów Attalosa, i umie-ścii go w świątyni Cerery31. To było pierwsze, jak mi się zdaje, malowidło pochodzenia zagranicznego wystawione w Rzymie na widok publiczny. Okazuje się, że potem umieszczanie obrazów nawet na Rynku stało się czymś pospolitym. [...]
Ale szczególną popularność zapewnił obrazom Cezar, ów słynny dyktator, umieściwszy [46 p.n.e.] przed świątynią Wenery Rodzicielki Ajak-sa i Medeę, a po nim Marek Agrypa [63-12 p.n.e.], człowiek bliższy prostocie wiejskiej niż wyrafinowanemu zbytkowi. W każdym razie istnieje jego mowa - wspaniała i godna najdostojniejszego z obywateli - na ten temat, że wszystkie obrazy i posągi powinny być wystawiane na widok publiczny, bo to byłoby bardziej na miejscu aniżeli pobyt tych arcydzieł, jak jakich wygnańców, w prywatnych willach. [...]
Tyle niech wystarczy o stanowisku sztuki, obecnie już wymierającej32. Jakie były poszczególne rodzaje farb, używanych przez pierwszych malarzy, o tym już mówiliśmy [XXXIII, 117], traktując o tych barwnikach w rozdziale o metalach. Kto wprowadzi! obraz jednobarwny (tak nazywa się pewien rodzaj malarstwa), kto potem i co kiedy wynalazł, o tym powiemy, wspominając o malarzach, ponieważ temat mego dzieła wymaga przedstawienia najpierw właściwości farb33. W dalszym okresie rozwoju sztuka podzieliła się na kierunki, wynaleziono grę świateł i cieni oraz stwierdzono, że sąsiedztwo kontrastujących ze sobą barw wpływa na tym większą ich intensywność. Potem jeszcze wprowadzono blask [splendor] jako pojęcie różne od tego, które określa się terminem „śwńatło”. To, co znajduje się pomiędzy nimi a cieniem, zostało nazwane tonos, połączenia zaś barw i przejścia między nimi - harmonią [harmoge]. [...]
Teraz przebiegnę sławmych w tej sztuce artystów, w największej krótkości, bo to nie stanowi właściwego zamierzenia mego dzieła. Dlatego też, jeżeli któregoś wymieniłem już wyżej mimochodem czy przy jakiejś innej okazji, tym się zadowolę, chyba że chodzić będzie o wyjątkowo sławme dzieła, o których samych przez się warto wspomnieć, czy istnieją, czy też zaginęły. Grecy pod każdym innym względem tak staranni, tutaj nie okazali się wierni sobie, bo w wiele dopiero olimpiad po rzeźbiarzach i brązownikach zaczęto uznawać istnienie sławnych malarzy, do-