nego rozwoju gospodarczego, lansowany przez organiczników, aczkolwiek różne jego warianty brały w większym bądź mniejszym stopniu pod uwagę ciężary i korzyści obywateli ziemskich albo burżuazji, albo chłopów, albo robotników.
Zasadniczą jednak i niezawinioną słabością wszystkich wariantów programu był brak wyraźnego adresu. Programy społeczno-gospodar-cze, jeśli nie są wprost strategiami dysponentów władzy lub kapi-talu, mają charakter perswazji skierowanej do owych dysponentów lub — w krajach demokratycznych — służą mobilizowaniu opinii publicznej do wywarcia nacisku na dysponentów W Polsce, a przynajmniej w zaborze rosyjskim, kanały takiego oddziaływania nie istniały.
Z początku zresztą samym nawet pozytywistom nie wydawały się niezbędne. Przemożny wpływ ekonomii klasyczne) wychował dwa pokolenia intelektualistów naszych w przekonaniu, że uprzemysłowienie robi się samo: pecunia fiat ubi vult, byle tylko nie stwarzać prawnych przeszkód. Toteż program pracy u podstaw zajmował się głównie tym, co samo zrobić się nie mogło, to znaczy oświatą ludu oraz wychowaniem klas wyższych w duchu mieszczańskiego racjonalizmu Trzeba było czasu, aby sobie uświadomić to, o czym wiedzieli już Lubecki i List: że angielski model industrializacji samorzutnej nie powtórzy się w Europie środkowej i wschodniej. Pół wieku polskiego doświadczenia wykazało dowodnie, że przy wysokiej stopie procentowej kapitaliści — wyjąwszy nielicznych hazardzistów typu Stcin-kellera — stronią od ryzykownych lokat inwestycyjnych nie dających gwarancji zysków szybkich i wysokich. Gwarancji takich mogło udzielić tylko państwo, ale odwoływanie się do państwa natrafiało na zrozumiałe bariery psychologiczne. Gospodarka była jedyną dziedziną życia polskiego, na której jeszcze nie spoczęła ciężka dłoń czynowni-ka; zaś te przedsiębiorstwa — z Górnictwem Krajowym na czele — które przez czas dłuższy pozostawały we władaniu skarbu, zostały doprowadzone do ruiny przez skrajnie nieudolną i nieekonomiczną administrację, kompromitując doszczętnie samą ideę*etatyzmu przemysłowego. „Żaden rząd nigdy dobrym przemysłowcem nie był i nie będzie** — twierdził Prus98 i zdanie to było w latach siedemdziesiątych powszechnie podzielane.
* A Głowacki, Kronika miesięczna, „Ateneum” 1876, w: B. Prus, Kromki, t. II, Warszawa 1953, i. 490.
350 Szerzej o tym J Jedlicki, Nieudana próba kapitalistycznej industrializacji. Warszawa 1964, s. 295-305, 349-356.
Podstawowe założenie pracy organiczne) polegało na budowaniu fundamentów nowoczesnej cywilizacji bez pomocy aparatu państwa zaborczego, na stymulowaniu inicjatyw społecznych w duchu „zrobimy to sami”. Uzależnianie inicjatyw od poparcia petersburskich ministrów, cóż dopiero od skarbu państwa, byłoby przekroczeniem umownej granicy między legalnością a kolaboracją. Granicę tę przekraczać musieli ludzie interesu, na przykład Kronenberg czy Bloch, później przekraczali ją założyciele polskich oddziałów Towarzystwa Popierania Rosyjskiego Przemysłu i Handlu, a także takie organy opiniotwórcze, jak petersburski „Kraj” i warszawskie „Słowo”. Zatrzymywali się przed nią natomiast ideologowie liberalizmu polskiego, którzy zresztą, choć w Warszawie tolerowani, liczyć by nie mogli na posłuch w dworskich salonach i urzędach. Nie najmniej wreszcie ważna była sprawa zatrudnienia dla polskiej inteligencji, o czym się już mówiło w jednym z poprzednich rozdziałów. Rugowana z urzędów, sądów i szkół, leśnictwa, w końcu i z państwowego banku, znajdowała jakie takie oparcie jedynie w sektorze prywatnym, zwłaszcza na kolei. Trudno się dziwić, że perspektywa etatyzacji dróg żelaznych nie budziła w Królestwie entuzjazmu.
Słowem, nie trzeba było koniecznie wierzyć w ewangelię leseferyzmu, aby do państwowej inicjatywy ekonomicznej odnosić się z największą rezerwą. Z drugiej strony bez państwa nie można się było obejść. Rosnąca skala imprez gospodarczych i wraz z nią rozszerzająca się lawinowo gestia prawa i nadzoru administracyjnego sprawiały, że żadne towarzystwo akcyjne nie. mogło powstać bez koncesji, żadna kolej bez skarbowej gwarancji dochodów akcjonariuszy, żadna kopalnia bez nadania górniczego, żadna większa fabryka bez zamówień rządowych i przywilejów celnych na wwóz maszyn i surowca. Bez zezwolenia rządowego nie mogła powstać ani utrzymać się szkoła handlowa, tygodnik Społeczno-literacki, teatr ogródkowy, kasa Mianowskiego ani kasa emerytalna. W państwie biurokratycznym — własnym czy obcym — nie można żyć, cóż dopiero rozwijać kraj, bez pewnego minimum codziennej kolaboracji. Sytuacja ta w zaborze rosyjskim dawała premię większej efektywności kierunkom ugodowym, natomiast program samodzielności wewnętrznej skazywała na coraz większą bezsilność, łatwo dyskontowaną zarówno przez konserwę, jak przez obóz rewolucyjny, a później także przez Ligę Narodową.
351