la się rafa. na której połamała się w drzazgi ścigająca łódź. Lecz stara czarodziejka nic czuła się pokonana. Przedzierzgnęła się w olbrzymiego orła o szponach ze sztyletów, stu mężów posadziła na skrzydłach. a tysiąc łuczników na ogonie. Wczepiła się Louhi-orzeł-po-jazd wojenny żelaznymi szponami w daszek Sampo. Wprawdzie Wejno sterem lodzi poobłamywał wszystkie pazury napastnicy, ale starucha roztrzaskała młynek na kawałki, a kolorowy daszek złamała na pół. Na szczęście większa część szczątków pogrążyła się w spokojne wody, w których powstaną w przyszłości bogactwa. Mniejsze kawałki kołysały się na błękitnych falach, a prąd znosił je łagodnie na brzeg KaicwaJi. Widok ten udeszył serce starego i szczerego Wejno.
Z tego będzie kiełkowanie,
Stąd początek dobrobytu,
Z tego orka, z tego siejba,
Z tego wzrost rośliny wszelkiej.
Stąd otrzyma swój blask księżyc,
A radosne ciepło — słońce Na rozległych niwach kraju Na rożłogach fińskiej ziemi.
|Kalewala, runa 43, ww. 297-304)
Wściekła Louhi miotała przekleństwa i groźby, ale boski pieśniarz lekceważył je. Bez Sampo nie była groźna północna starucha. Sama to mimo woli wyznała:
Opuściły mnie me moce,
Moja siła już stracona Moja władza już w głębinie W sinej fałi razem z Sampo!
(Kalewala, runa 43, ww. 371-374)
i z płaczem powróciła do swego państwa. Pilnie szukała szczątków roztrzaskanego młynka, ale odnalazła jedynie puste wieko. Odtąd bieda zagościła na północy i niedostatek chleba dokucza w lapoń-skiej krainie... A stary Wejnemejnen na pociechę wykonał nową kantelę. Użył do niej brzozowego drzewa, a włosów na struny udzieliła mu dziewica. I grą na pięknym instrumencie rozweselał wszystko dokoła. Potrafił uleczyć czarodziejską pieśnią niezwykłe, groźne choróbska zesłane przez mściwą Louhi. Mało tego, pokonał wielkiego niedźwiedzia, który poszczuty przez wiedźmę miał siać spustoszenie wśród stad Kale wali. Mięso zabitego zwierza przeznaczył Wejno 198
dia licznych gości. I jeszcze przy uczcie opiewa! im przy wtó-i>foteli, jak to niedźwiedź powstał z kłębka wełny upuszczonej z (IJLjfcji przez powietrzną dziewicę, jak to Mielikki. gospodyni p^jpwila kłębuszek z fal i wykołysała w kolebce zlodstcj. I żył-^dźwiedi długo i szczęśliwie pod opieką bóstw lasu, gdyby me
lucbal złych podszeptów Louhi...
śpiewał Wejno przyszłą szczęśliwość ukochanej Kalewali, fińskiej Tony dotarły do izby księżyca, do okien słońca, wywabiły fLyć na krzywą brzozę, a słońce na szczyt sosny, by lepiej słyszeć ytelę. Przyczajona Louhi, niesyta zemsty, uprowadziła dwa te piatła do wiecznie mrocznej północy. W dodatku skradła jeszcze wień ze wszystkich domostw Kalewali. Zapanowała nieprzenikniona n0C, ciemność głęboka dotarła do wyniosłej siedziby Ukko w dziewiątym niebie.
Wyszedł zdziwiony Ukko na brzeg obłoku, kroczył po niebie w niebieskich pończochach i kolorowych; butach, ale nie mógł znaleźć słońca ni księżyca. Wykrzesał więc iskrę pocierając paznokciami po mieczu, zamknął ją w złotym woreczku i srebrnej skrzyneczce i polecił tak długo kołysać, aż wyrośnie nowe słońce i nowy księżyc. Ale dziewica powietrzna kołysząca ogień zapragnęła dotknąć skarbu i upuściła iskrę. Spadły czerwone krople ognia poprzez dziewięć nieb na ziemię. Rzucili się Wejno i Ilmarinen. aby pochwycić dar nieba.
Wiele nabroił złośliwy i ruchliwy żywioł. Iskra spadła na dało dziewczynki, przeskoczyła na tono dziewicy, rozszalała się na kolanie chłopca, osmaliła brodę gospodarza, spaliła dziecko przy piersi i poparzyła karmicielkę. A ogień wymknął się na pola, osmalił rolę. wreszcie runął w wodę, aż zakipiały fale. aż wystąpiło z brzegów jezioro. Zaniepokojone ryby próbowały połknąć złośliwą iskrę i udało się to małej rybce. Uspokoiły się wody, cóż kiedy płotka poczuła nieznośny ból. Oszalała z bólu szukała śmierci aż zlitował się nad nią srebrzysty pstrąg. Ale i on nie wytrzymał cierpienia, zaczął szukać śmierci-wybawicieIki i znalazł ją w paszczy szarego szczupaka. Jego teraz przepalał straszliwy żar.
Na wieść o tym kazał Wejno wiązać lnianą sieć i złowić wszystkie ryby. Długo trwał połów i tylko dzięki pomocy małego skrzata udało się wypłoszyć rabusia wód. Rozpłatał Wejno brzuch szczupaka, wyjął zeń pstrąga, z niego małą płotkę, z najgłębszego zakątka jej wnętrzności niebieski kłębek. Wypadł z niego czerwony kłębuszek i w jego środku odnalazł wreszcie pieśniarz poszukiwany zarodek ognia, malutką iskierkę, co spadła z dziewiątego kręgu powietrza. Za-