i
Stosunek między-społeczno-ekonomiczną strukturą cywilizacji a jej kulturą jest zapewne najbardziej skomplikowanym problemem socjologii. Zgodnie z dziewiętnastowieczną tradycją, głęboko przepojoną koncepcjami marksistowskimi, zmiany struktury społecznej wyznaczają granice wyobraźni ludzkiej. We wcześniejszej wizji, traktującej człowieka raczej jako homo pictor, zwierzę tworzące symbole, a nie homo faber, istotę wytwarzającą narzędzia, ujmowano go jako jedyną istotę zdolną do prefiguracji tego, co później „zobiektywizuje” czy też faktycznie stworzy. A więc w kulturze widziano czynnik powodujący przemiany. Którekolwiek z tych stanowisk było słuszne w odniesieniu do przeszłości, dziś prymat niewątpliwie należy do kultury; wytwory wyobraźni artystów zapowiadają, choćby i mgliście, jutrzejszą rzeczywistość społeczną.
Kultura uzyskała prymat z dwóch komplementarnych powodów. Po pierwsze, stała się najbardziej dynamicznym czynnikiem naszej cywilizacji, bardziej nawet dynamicznym niż technika. Od stu lat w sztuce dominuje pęd do tego, co nowe, oryginalne; świadomie poszukuje się przyszłych form i przeżyć. W rezultacie idea zmiany i nowości przesłania zmiany faktycznie zachodzące. Po drugie, w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat tendencja ta uzyskała legitymizację. Społeczeństwo zgadza się, by wyobraźnia odgrywała taką rolę i nie traktuje już kultury - jak kiedyś - jako zespołu norm oraz moralno-filozoficznej afirmacji tradycji, do której wszystko, co nowe, powinno być odnoszone i (najczęściej) przez nią cenzurowane. W gruncie rzeczy społeczeństwo
nie tylko biernie zgodziło się na innowacje; stworzyło nadto rynek żarłocznie wchłaniający wszystkie nowinki opierając się na wierze, iż jakościowo przewyższają one dawne wytwory. Tak więc kultura nasza pełnić ma bezprecedensową misję: ma być oficjalnym, nieustannym poszukiwaniem nowej wrażliwości.
Idea zmiany dominuje, bez wątpienia, również we współczesnej gospodarce i technice. Przeobrażenia w tych dziedzinach są jednak ograniczone ze względu na zasoby i koszty. Podobnie w polityce: w niej innowacje uwarunkowane są przez istniejące struktury instytucjonalne, sprzeciw grup opozycyjnych, a w pewnej mierze również przez tradycję. Natomiast przemiany symboli i form ekspresji - jakkolwiek trudne by było ich natychmiastowe przyswojenie przez masy - nie napotykają na opór w samym obszarze kultury.
Tym, co swoiste w tej „tradycji nowego” (określenie Harolda Rosenberga) jest zgoda, by sztuka nie znała ograniczeń, by mieszała gatunki, by badała wszelkie możliwe rodzaje doświadczenia i doznawania. Fantazja potaniała (czy dziś cokolwiek uchodzi za dziwaczne lub nie-wypowiadalne?); jedyne ryzyko jakie niesie, to indywidualne szaleństwo. Ale w pismach takich teoretyków, jak Michel Foucault czy R. D. Laing, nawet szaleństwo uchodzi za coś przewyższającego prawdę! Nowa wrażliwość i nowe, związane z nią style zachowań, tworzone są przez niewielkie koterie zaprzątnięte badaniem tego, co nowe. Ponieważ zaś nowinki cenione są jako takie i nie napotykają na znaczący sprzeciw, nowa wrażliwość i związane z nią style zachowań rozpowszechniają się szybko, przekształcają sposób myślenia i działania kulturalnych mas (jeżeli nie szerszych kręgów społeczeństwa) - lej nowej, szerokiej warstwy inteligencji, związanej z produkcją wiedzy i komunikacją społeczną.
Wraz z zainteresowaniem nowinkami przychodzi ideologia samo-wiednie akceptowana przez artystę, a mianowicie przekonanie, że sztuka wskazuje drogę, pełni rolę awangardy. Otóż sama koncepcja awangardy - oddziału szturmowego - wskazuje, że nowoczesna sztuka czy kultura nigdy nie pozwoli sobie na to, by być „odzwierciedleniem” kultury społecznej, lecz raczej będzie torować drogę czemuś radykalnie nowemu. Jak się przekonamy, sama idea awangardy z chwilą uzyskania legitymizacji, służy w istocie instytucjonalizacji prymatu kultury w dziedzinie obyczajowości, moralności, a wreszcie i polityki.
Pierwsze sformułowanie koncepcji awangardy pochodzi od człowieka, który, jak na ironię, jest niemal symbolem rządów technokratycz-
69