własne miłosierdzie na skalane czoło wróciło zmywającym chrztem —
A jeśli cię, mimo to, jeszcze krzyżuje litość dla samego siebie... to niech cię do świętszego krzyża przygwoździ ta, boleśniejsza, myśl: — Że tym samym nędz odwiecznym szlakiem, na którym nie starte jeszcze ślady twoje, — kroczyli, kroczą, kroczyć będą, muszą, — inni; i wstrzymać ich nie ma sposobu — wstrzymywać byłoby zbrodnią; bo ślepi szałem gnają — nieświadomie — do przejrzenia; szukając rozkoszy, szukają trzeźwiącego bólu, — i w uścisku szatana uczą się tęsknić za Niebem —
III
Myśl o starości? o suchotniczo kaszlącej żądzy? o lubieżnie szalejącym uwiądzie mózgu?
Lecz, czyż wyrzekając się Bytu dla Życia nie gotowałbyś sobie jeszcze straszniejszej — w pętach nałogu? — Żądze człowiecze, dobre jak złe, są nienasycone, rosną z zaspokojeniem. — Lecz tylko dobre znoszą szturm starości i śmierci.
A choćbyś nawet w starości, w znędznieniu, oszaleć miał, niegodny, nikczemnym żalem, — miałożby to stać się pobudką czynu dla twej dzisiejszej jędrnej siły? — Obawa zgrzybiałej skargi miałaby otumaniać twoje młode męstwo, — bełkot możliwego zidiocenia dyktować prawo rozkwitowi,
choćby znikomemu? — Czyliż nie zawołasz, bohaterze: „jakakolwiek przyszłości mej nędza, — bywaj, Wielkości!”
IV
— Wyrzekłaś się, mówisz, świata, — wionął Szept — i dzień ów wyroczny zowiesz Wielką Godziną... — Tworze małoduszny! w tej — tylko tym wielkiej, że pierwszej — Godzinie, wyrzekła żeś się bodaj jednej rzeczy, która ci nie była odjętą? — lub od której nie odpadła twa wstrętem syta żądza? — Wyrzeczenie twoje było zgodą Musu, — było odrzuceniem łachmana, co strzępami ciało twe opuszczał.
„Życie znam — nic warte; więc dalej w Wieczność — choćby i ona nic nie była warta. Będzie to przynajmniej nicość jeszcze nie poznana...” — Takim był język twych wyrzeczeń. — Ah, było to tylko całopalenie unicestwionych złudzeń, całopalenie starości! I dało ci tylko prawo nowych złudzeń, — prawo Błądzenia... Lecz prawo Odnalezienia okupuje się inaczej! Wtórą okupuje się godziną!
Wówczas, wypoczęte, czyli na nowo w tobie, z groźniejszych niż pierwotne żywiołów poczęte, — ocknie się z lwią siłą, z siłą podwójną młodości i rozpaczy — Pragnienie; i barwiąc spłowiałość powszedniego świata orgią blasku i purpury, chwyci cię w korowód rozśpiewanych syren, faunów, bluszczów
255